Dzisiejsza trasa |
Pogoda trochę pokrzyżowała mi szyki, co zmusiło mnie to zmiany trasy. Poza tym niemiłą niespodzianką było odkrycie, że drogi, które google wyznaczyło jako przejezdne, okazały się drogami polnymi totalnie rozjeżdżonymi przez sprzęt rolniczy. Musiałam na szybko zmienić trasę, ponieważ nie sposób przejechać tam osobówką, a osobówką ze sportowym zawieszeniem to już w ogóle szaleństwo. Ale dałam radę... zakopując się na miękkim poboczu drogi asfaltowej - ustąpiłam miejsca traktorowi. Traktor pojechał, ja zostałam, z zachlapaną szybą przednią i boczną pasażera. Kombinowałam, aż wypchnęłam samochód siłą własnych mięśni, co niezbyt spodobało się mojemu kręgosłupowi. Ale najważniejsze, że dałam radę i wszystko dobrze się skończyło :)
Podsumowując:
Wraz z dojazdem z i do Kołobrzegu trasa wyniosła 130 km, odwiedziłam dziewięć miejscowości, z czego w sześciu wykonałam łącznie 121 zdjęć. Dzisiaj przedstawiam: Zagórze.
Zagórze jest małą wsią w gminie Białogard i liczy około 130 mieszkańców. Było lennem rodziny von Podewils, którego dzierżawcą był ród von Platten. Pod koniec XIX wieku była w miejscowości szkoła, a majątek przechodził z rąk do rąk, będąc w posiadaniu pruskich dziedziców aż do końca II wojny światowej. W 1945 roku majątek został upaństwowiony, a w pierwszych latach po wojnie zasiedlony przez polską ludność napływową ze Wschodu.
![]() |
Do większości dworków prowadzi brukowany trakt |
Dworki i pałace w tych okolicach albo niszczeją albo stanowią budynki mieszkalne, albo jedno i drugie. Dworek w Zagórzu jest zamieszkały, nie chciałam zbyt blisko podjeżdżać, ponieważ nie sądzę, aby ktoś sobie życzył fotografowania jego własnego domu. Postanowiłam więc zapobiegawczo uszanować prywatność mieszkańców.
![]() |
Dworek w Zagórzu |
Podjeżdżając jednak z drugiej strony można zrobić nieco wyraźniejsze zdjęcie, na tyle ile pozwoliło ogrodzenie. Nie należę do nawiedzonych paparazzi, więc nawet nie próbowałam się wspinać na siatkę ;)
Dworek został wybudowany w połowie XIX wieku i bryłą przypomina mi dworek z Pana Tadeusza, chociaż tam był zupełnie inny. Całkowicie bez problemu wyobrażam sobie XIX-wieczne uroczystości, które mogły odbywać się w dworze. Niestety, remont wykonany w latach '70 XX wieku zakrył/zniszczył wszelkie detale, które być może dzisiaj dodałyby uroku temu miejscu, mimo ogólnego zaniedbania.
![]() |
Konie też muszą być - jak na porządny dwór przystało ;-) |
![]() |
Ewangelicki cmentarz w Zagórzu - widok z drogi |
Stąpanie po stercie liści pod którymi nie-wiadomo-co-jest do najprzyjemniejszych nie należało, ale podeszłam i sprawdziłam, co zostało z przeszłości.
Na dzień dzisiejszy w lesie nieopodal dworku można znaleźć połamane płyty i inne elementy grobów, chociaż na żadnym z tych fragmentów nie odnalazłam inskrypcji nagrobnych.
![]() |
Być może coś napisane było pod mchem, ale nie sprawdziłam - nie byłam przygotowana do zdrapywania mchu, to chyba trzeba robić jakoś specjalnie... |
![]() |
Wiele fragmentów schowanych jest pod suchymi liśćmi i tylko miejscami przebijają na wierzch![]() |
![]() |
Grobowiec to czy bunkier...? |
Co prawda, z drogi widać zarówno płyty, jak i powyższy bunkier, jednak myślę, że niewiedzący nic o tym miejscu mogliby pomyśleć, że to jakieś wojskowe pozostałości. Nie ma żadnej tablicy i jakoś nieswojo się czułam, stąpając po cmentarnej opuszczonej ziemi. Krążyłam tak w kółko i już prawie przy wyjściu z lasu zobaczyłam dowód, że jednak ktoś pamięta. Nie dba o to miejsce, ale pamięta...
![]() |
Krzyż w lesie |
Ten krzyż trudno było zauważyć i z drogi też go nie widać. Jest... przezroczysty. Ale obok stoi znicz, który wyglądał na świeżo wypalony. Zbliża się 1. listopada, więc pewnie ktoś przyjdzie i na nowo go zapali.
Przygnębiający jest to obraz totalnego zaniedbania miejsca pamięci. Chociaż z drugiej strony - to nie jest nasza historia i nie nasza religia. Czy na Wschodzie Ukraińcy, Białorusini czy Litwini dbają o polskie cmentarze? NIE. Dbamy my - Polacy. Bo to przecież nasi przodkowie, nie ich. Analogicznie zatem - jeśli są to pozostałości po pruskich mieszkańcach, miejscami pamięci powinni się teoretycznie zająć ich potomkowie, którzy dość często pojawiają się w tych okolicach.
Nie wiem, nie mam moralnego prawa, aby to rozstrzygać. O sobie mogę powiedzieć tylko, że robię, co mogę, aby ocalić od zapomnienia nie miejsca, ale ludzi, którzy zostali pochowani w miejscach, w których dzisiaj wije się bluszcz i konwalia majowa. Może za kilkadziesiąt lat ktoś będzie miał czas i fundusze, aby te miejsca oznaczyć w sposób inny, niż niewidzialny krzyż pośród drzew. A może za kilka lat to miejsce zostanie zaorane i na pamiątkę zostaną tylko moje zdjęcia. Czas pokaże.
Pozdrawiam :)