czwartek, 24 listopada 2016

Zachodniopomorskie '16 - Nowogard

W tych małych zachodniopomorskich miasteczkach lubię to, że niektóre niby nie mają nic do zaoferowania, ale pewne szczegóły sprawiają, że chce się tam być. Taki właśnie jest Nowogard w powiecie goleniowskim. Mały, teoretycznie nieturystyczny, z szesnastoma tysiącami mieszkańców. Kilka zakładów produkcyjnych, więcej podmiotów handlowych, czemu się nie ma co dziwić. Fabryk w naszym województwie nie ma zbyt wielu, a na pewno nie na większą skalę. Jednak jest coś w tym mieście, co chwyta za serce i sprawia, że chociaż można wszystkie najważniejsze miejsca zobaczyć w 20 minut, zostajesz tu prawie godzinę. Czy to ratusz i przestronny rynek, czy to Jezioro Nowogardzkie z brzegiem zaledwie kilkadziesiąt metrów od centrum? Myślę, że wszystko po trosze.
Witacz, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Dojechaliśmy samochodem do samego centrum, gdzie zostawiliśmy auto i poszliśmy na mały spacer. Obejrzeliśmy ratusz z początku XX wieku, po czym ruszyliśmy w stronę jeziora. Odwiedziliśmy Pomnik Braterstwa Broni, który od 1995 roku ma tablicę z dedykacją "Kombatantom Rzeczypospolitej Polskiej", a także zachwyciliśmy się malowniczym układem murów obronnych, nieopodal brzegu Jeziora Nowogardzkiego.
Ratusz, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Pomnik Braterstwa Broni, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Pomnik Braterstwa Broni, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
XIV-wieczne mury miejskie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
XIV-wieczne mury miejskie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
XIV-wieczne mury miejskie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Jezioro to akwen jak każdy inny, ale spodobał nam się pomost, kładka, czy jak to inaczej nazwać, wzdłuż brzegu, nad taflą wody. Myślę, że latem wielu spacerowiczów siada na deskach i moczy nogi, więc cieszy fakt, że nie ma tam barierek. Woda przy brzegu natomiast jest płytka na tyle, że raczej nie sprawia zagrożenia utonięcia. Rozczarował nas tylko fragment starego pomostu, wiodący wśród szuwarów. Brak desek, a te co były, nie wzbudzały nas zaufania. Ten niebezpieczny fragment pokonaliśmy trawnikiem, nieco podmokłym.
Jezioro Nowogardzkie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Jezioro Nowogardzkie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Jezioro Nowogardzkie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Stary fragment kładki, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Ale była balanga ;), Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Park nad jeziorem, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Wróciliśmy wśród bloków mieszkalnych, rosnących w okolicy Kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XIV w. Tradycyjny gotyk, czerwona cegła, strzelista wieża. Wnętrze niepoznane, bo akurat odbywała się msza święta...
Kościół Wniebowzięcia NMP, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Kościół Wniebowzięcia NMP, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Kościół Wniebowzięcia NMP, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.

Kościół Wniebowzięcia NMP, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r. 
...jednak zauważyłam na górze stwora, którego nazwa kiedyś wydawała mi się dość wulgarna. Rzygacz bowiem kojarzy się nam tylko z jednym, a jeśli kogoś to oburza, polecam na rozluźnienie zabawę kutasikiem, a nawet dwoma. :P
Rzygacz na kościele, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.

Zatoczyliśmy koło wokół starego miasta, po czym ruszyliśmy przed siebie na poznawanie niepoznanego, o czym napiszę już w kolejnym odcinku. :) 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Zachodniopomorskie '16 - Polarna przygoda, czyli rekreacja w klimacie arktycznym

Środek zimy, zawieje, zamiecie i my. Pociąg przedzierał się przez zaspy a my nieustraszenie doszczelnialiśmy drzwi i okna, budząc przy tym zachwyt kuracjuszy opuszczających kołobrzeski kurort po pobycie w sanatorium. To takie wspaniałe uczucie - być bohaterem w pociągu Regio.
Dworzec kolejowy, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Mróz był chyba z minus pindziesiont, bo gdy wysiadłam na stacji i zaciągnęłam się świeżym powietrzem, poczułam, jak w płucach osiada lód, a film łzowy na oczach zamienia się w szklaną taflę. SZCZECINEK to kolejne miejsce na mapie, w którym leży śnieg wtedy, gdy w Kołobrzegu go nie ma.
Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Chcieliśmy zobaczyć wieżę Bismarcka i się na nią wspiąć, bo podobno odnowiona i udostępniania do zwiedzania. Byliśmy ciekawi widoku z góry, ale jedyne, co nas na miejscu czekało to wspinaczka po stromym lodowcu i możliwość pocałowania metalowej kraty w miejscu drzwi. (Swoją drogą - czy to prawda, że na mrozie jęzor się przykleja do metalowych przedmiotów?). No cóż, jakoś bardzo zdziwieni nie byliśmy, bo my zawsze albo nie w porę, albo nie w pogodę, więc poszliśmy szukać szczęścia gdzie indziej.
Wieża Bismarcka, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Zapomnieli dopisać, że tylko latem, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Wieża Bismarcka na lodowcu, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
I wypad byłby zaliczony do niekoniecznie udanych gdyby nie to, że przez chwilę mogliśmy się poczuć jak prawdziwi polarnicy. Szliśmy ścieżką wokół Jeziora Trzesiecko, kiedy to napotkaliśmy przeszkodę w postaci płotu i zamkniętej posesji. Do wyboru mieliśmy okrężną drogę lub... przejście po zamarzniętej tafli, pokrytej solidną warstwą śniegu.
Zabytkowy park miejski, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Oni zachęcili nas do przygody, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Wiem, w przedszkolu i szkole uczyli: nie właź na zamarznięte jezioro. (ergo BŁAGAM o nieudzielanie mi moralistycznych pogadanek w komentarzach). Pewnie sami nie wpadlibyśmy na ten pomysł gdyby nie to, że mieszkańcy także skracali sobie tędy drogę, a po oględzinach grubości lodu doszliśmy do wniosku, że nic nam nie grozi. To było naprawdę ekscytujące przeżycie. Miejsce, gdzie latem można śmiało śmigać na nartach wodnych, tym razem zostało przez nas zaadaptowane na polarną przygodę, która uratowała wypad i pozwoliła wywieźć ze Szczecinka niezapomniane wrażenia. Kiedy znaleźliśmy się na środku jeziora, gdzie z każdej strony było daleko do lądu, poczułam... WOLNOŚĆ. Był dreszczyk emocji, a każdy krok poprzedzony był wątpliwością, czy aby nie będzie ostatni. Nie powiem, że polecam, bo to rozrywka z gatunku podwójnego hardcoru i każdy sam musi podjąć decyzję, czy zdecyduje się na taką przechadzkę, ale powiem tylko, że nie żałuję, bo historie, jakie wymyślaliśmy przemierzając śnieżną krainę były genialne.

Widok z lodowca na Jezioro Trzesiecko, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Jezioro Trzesiecko, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Jezioro Trzesiecko, samiutki środek!, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Nic za nami..., Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Ale za to co przed nami!, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Cóż jeszcze mogę dodać? Mieliśmy problem ze znalezieniem obiadu i ostatecznie wylądowaliśmy w jednej z sieciówek, więc nie ma o czym gadać. Za to na uwagę zasługuje fakt, że punkt informacji turystycznej znajduje się w centrum miasta przy deptaku i był czynny w sobotę. Oraz mogliśmy sobie wziąć ulotki, z których wyczytaliśmy, że większość ciekawych miejsc zwiedziliśmy.
Punkt informacji turystycznej, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Bileciki, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Odwiedziliśmy na przykład cmentarz wojenny, gdzie spoczywa niema 4,5 tysiąca żołnierzy radzieckich oraz kilkudziesięciu polskich wojaków. Zdecydowana większość to mogiły bezimienne, a szczątki poległych zebrane tu zostały z ponad stu miejscowości m. in. województwa koszalińskiego i pilskiego. Nad nekropolią góruje pomnik w kształcie pękniętego pierścienia, symbolizujący przełamanie Wału Pomorskiego.
Pomnik Poległych o wyzwolenie, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Pomnik Poległych o wyzwolenie, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Pomnik Poległych o wyzwolenie, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Dla równowagi, poszliśmy także na Stadion Miejski im. Kazimierza Czesława Lisa. Oczywiście do środka nie weszliśmy, ale widzieliśmy bramę, a Tomek ma w swojej kolekcji kolejne miejsce kultu prawdziwego kibica :D
Stadion Miejski, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Przechadzając się po mieście podziwialiśmy także zabytki architektoniczne. Ciekawostką może być dzisiejsza cerkiew pw. Świętej Trójcy z powodu jej historii. Na Ziemiach Odzyskanych przeważnie kościoły ewangelickie zostały zaadaptowane po wojnie na kościoły katolickie. Natomiast budynek przy ulicy Szkolnej, wybudowany w 1824 roku, dzisiaj pełniący funkcję świątyni Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, pierwotnie był... synagogą!
Cerkiew pw. Świętej Trójcy, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Wchodząc na stały ląd, minęliśmy także Zamek Książąt Pomorskich. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że południowe skrzydło, czyli dokładnie to na zdjęciu, zostało wybudowane w XIV w. Ponadto pierwotnie zamek wybudowany został na wyspie, a obecne jego położenie na lądzie spowodowane jest opadaniem wód (a ktoś mówił, że świat się potopem skończy).
Zamek Książąt Pomorskich, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Oczywiście nie mogliśmy pominąć także ratusza z połowy XIX w. czy zabytkowego gmachu szkoły muzycznej.
Ratusz, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Gmach szkoły muzycznej, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Odwiedziliśmy też Muzeum Regionalne, które wzbudziło w nas mieszane uczucia. Były ładne bilety, które ochoczo zachowaliśmy na pamiątkę. Było też wiele ciekawych eksponatów, a naszą uwagę najbardziej przykuła ogromna mapa (chyba Księstwa Pomorskiego), na obrzeżach której widniały panoramy pomorskich grodów. Znaleźliśmy także Kołobrzeg! Mieliśmy w związku z tym kilka pytań do obsługi, która jednak nie podłapała naszego entuzjazmu i zrozumieliśmy oschłość pani w recepcji jako sygnał do wykonania wtyłzwrotu. A że byliśmy sami, nie wahaliśmy się ani chwili i rzeczywiście dokonaliśmy ewakuacji, by jeszcze bardziej nie rozjuszyć lwa ;)
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Mieliśmy także plany, by wiosną lub latem, kiedy będzie ciepło, wybrać się do Szczecinka z rowerami i pokonać trasę wokół jeziora na dwóch kółkach. To niecałe 15 km, ale ten rok był niezbyt łaskawy dla nas, a dla mnie w szczególności i się nie udało, ale co się odwlecze, to nie uciecze i choćbym piechotą miała przejść, to przejdę... kiedyś :D
Uroczy zakątek na trasie, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Mapa trasy rowerowo-biegowej dookoła Jeziora Trzesiecko, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.

środa, 9 listopada 2016

Jadę na Hel!

W lutym nie chciało nam się jechać na Hel. Za zimno i za drogo, do tego za krótko i w ogóle NIE. Wybraliśmy Zakopane, którym byliśmy oczarowani zarówno my, jak i Wy, czemu wyraz daliście w licznych komentarzach. To był jeden z najlepszych wyjazdów ostatnich czasów i jak do tej pory - najlepszy wypad w tym roku. Co się jednak odwlecze, to i tak nie uciecze i Hel też odwiedziliśmy.
Mural, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Podróż była miła do momentu, w którym na korytarzu w pociągu zaczął się tłok stworzony przez ludzi bez miejscówek, czyli zaledwie tylko trochę ponad godzinę. I w sumie ten tłok by nawet niezbyt przeszkadzał, gdyby nie to, że podróżni z korytarza wtłaczali się do przedziałów, żeby np. ustąpić miejsca wózkowi WARSu. A kiedy napisałam do PKP IC z zapytaniem, czy to już musi być tradycją, że pociąg jest zawalony po dach, odpowiedzieli, żebym sobie na przyszłość wykupiła miejscówkę (którą przecież miałam!) ;) Mistrzowie marketingu.
W pociągu, o tych przygodach jeszcze napiszę!, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Zanim dojechaliśmy do Helu, zdążyliśmy zgłodnieć i na odcinku Rumia-Hel w zasadzie się z Tomkiem do siebie nie odzywaliśmy, bo byliśmy głodni, a więc źli. Albo może: i głodni, i źli, a to kumulacja nieszczęścia, więc cierpliwie odliczaliśmy minuty do dotarcia do celu i znalezienia jakiegoś pożywienia. Zjedliśmy bardzo niezdrowe jedzenie na promenadzie i poszliśmy zwiedzać.
Promenada, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Promenada, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Deptak, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Po zapoznaniu się z planem miasta, który można bezpłatnie zdobyć w różnych punktach, postanowiliśmy najpierw pójść do latarni morskiej, bo to dla nas taki strategiczny punkt nadmorskich miejscowości. Latarnia morska w Helu została wybudowana w 1942 roku. Wysokość wieży to 41,5 m, światło świeci z wysokości 40,80 m, natomiast jego zasięg to 17 mil morskich, czyli ponad 30 km.
Budka z niespodzianką, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Latarnia morska, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Latarnia morska, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Widok na Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Widok na Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Latarnia morska, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Od wchodzenia po schodach nieco może zakręcić się w głowie. Widok z góry ciekawy, ale bez warunków do cieszenia się nim z powodu małej ilości miejsca dla zwiedzających. Na górze byliśmy my we dwójkę i rodzice ze zbuntowanym wyrośniętym nastolatkiem, który zasiał tak niefajną aurę, że po obejściu lampy dokoła, zwinęliśmy się, żeby małolatowi nie powiedzieć kilku słów do słuchu, bo jego zachowanie było karygodne. Zawiedliśmy się też, że zamiast biletu, chociażby zbiorczego, jak w Darłowie, otrzymaliśmy paragon :( Ale kolejna latarnia morska zdobyta, więc nie ma co rozpamiętywać, zeszliśmy na dół i szybkim marszem wyruszyliśmy w stronę cypla.
Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Bunkier CKM, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Szliśmy przez las, w którym pełno było powojskowych obiektów fortyfikacyjnych, czemu nie ma się co dziwić. Wszak Hel z racji swojego umiejscowienia jest strategicznym punktem na wojskowej mapie Polski. Gdybyśmy chcieli wszystko zwiedzić, potrzebowalibyśmy przynajmniej całego weekendu, a tak tylko popatrzyliśmy, pomachaliśmy i polecieliśmy dalej. Na koniec Polski, który okazał się Polski... początkiem :)
Plaża, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Plaża, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Plaża, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Kontenerowiec, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Kuter rybacki, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Piasek na cyplu jest inny, niż w Kołobrzegu. Głębszy, bardziej grząski, grubszy, mniej miękki. Woda także obmywa brzeg jakoś inaczej, niestandardowo. Ale nie ma się co dziwić, kiedy morze oblewa ląd aż z trzech stron! Prądy są zupełnie inne, kolor wody taki... ach! Przeszliśmy się brzegiem morza, a potem weszliśmy na promenadę, z której podziwialiśmy widok na Zatokę a także natknęliśmy się na pamiątkowy Kopiec Kaszubów, symbolizujący początek Polski. Dla mnie dotarcie do tego punktu to trochę jak zdobycie niezdobytego, prawdziwa przygoda! Kopiec jest ustawiony w takim miejscu i odgrodzony barierką, że jednocześnie zdjęcia pamiątkowe przy nim może robić sobie kilka osób i nikt na nikogo nie fuka, że wchodzi mu w kadr. :)
Promenada, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Cypel, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Ciekawe miejsce na tablice informacyjne ;>, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Tu by pasowały pingwiny, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Początek Polski!, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Przeszliśmy się nabrzeżem, podziwiając port, a następnie weszliśmy na zachodni falochron, aby popatrzeć na ląd z perspektywy morza. Udało nam się zobaczyć nawet tramwaj wodny, który pływa między Helem a Trójmiastem (tu akurat była linia Gdynia-Hel).
Jednostka wojskowa, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Wyjście z portu, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Port, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
WSTYD!, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Tramwaj wodny, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Widok na promenadę, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Nabrzeże, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Wejście do portu, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Widok na port i miasto, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Morskie klimaty, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Muzeum Rybołówstwa, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Wracając zaszliśmy na obiad do restauracji Mewa. Mieliśmy 1:40 h do pociągu, czyli 1:30 na obiad, bo odległość do dworca to kilka minut spacerem. Pomyśleliśmy więc, że skoro nie wszystkie stoliki są zajęte, to nawet jeśli jakimś cudem musielibyśmy czekać godzinę na przygotowanie jedzenia - zdążymy spokojnie. O my naiwni. Czekaliśmy grubo ponad godzinę, chociaż osoby, które przyszły po nas, otrzymały posiłek szybciej. Kiedy zareagowałam i zapytałam kelnera, co się dzieje z naszym zamówieniem, odpowiedział coś, czego nie zrozumiałam i uciekł. Obsłużył jeszcze jeden stolik po czym przyniósł nasze zamówienie: Tomka obiad w całości, ja dostałam tylko rybę, a na pytanie o zamówione dodatki, dostałam odpowiedź "już!" po czym znów zniknął, obsługując kolejnych klientów. W końcu dostałam surówkę i frytki, ale ochota na jedzenie odeszła, bo czas naglił już coraz bardziej. Poprosiłam chłopaka o rachunek, przyniósł i chciał do razu zapłaty. Powiedzieliśmy, że dosłownie za MOMENT, musimy wyciągnąć kasę, no to gdzieś poszedł... A potem się nie pokazał wcale, więc zostawiliśmy pieniądze w szkatułce i pognaliśmy na dworzec, mając nadzieję, że nikt zapłaty nie zawinął i całość jednak trafiła do kelnera.
Relaks +18, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Gdyby nie to, że osoby składające większe zamówienia po nas, otrzymały je przed nami i pociąg nie chciał czekać, wisiałoby nam zupełnie, czy czekamy na to jedzenie godzinę, czy dwie. Dzieliliśmy się wrażeniami helskimi, popijając regionalnego Johannesa i było naprawdę miło. Jedzenie też było dobre i świeże, ryba przypominała rybę, surówki dobre (chociaż oczywiście gotowe, nie robione na miejscu), Tomkowy obiad także był smaczny. Ceny rozsądne, jak na knajpę w lokalizacji nad samym morzem: za 100 g dorsza 7 zł. Niestety obsługa średnia, więc jak nie macie połowy dnia na oczekiwanie, raczej odradzam.
Pomnik Obrońców Helu, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Sklepik, ale nie zdążyliśmy, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
Pozostałość po Porcie Wojennym Hel, Hel, ©Marchevka, 24.09.2016 r.
W czasie wycieczki eksperymentalnie postanowiłam włączyć w telefonie aplikację Endomondo, aby zobaczyć, jak nam wyjdzie dokładnie, a nie w przybliżeniu. Wyszło całkiem fajnie, bo nie pilnowałam telefonu, który leżał sobie w plecaku i zaufałam, że autopauza będzie naprawdę "auto". Prawie zadziałała - psikusa nam tylko zrobiła na latarni morskiej, ponieważ GPS się nie wyłączył i liczył czas oraz wysokość, ale odległości już nie, no bo i jak, skoro przez 41 m do góry kręciliśmy się w kółko? :) Kształt trasy też nas rozbawił, ale odkryłam także, że na prawdziwym koniuszku cypla jednak nie byliśmy, bo weszliśmy na promenadę i zachwyciliśmy się Kopcem Kaszubów. Hel jest fajny!
Endomondo, 24.09.2016 r.

Obserwatorzy