niedziela, 18 maja 2014

Noc Muzeów 2014 (Z cyklu: Polska na 100%)

Co by tu, co by tu? Patrzę na mapę, spoglądam na rozkład pociągów. Co by tu i gdzie by tu? Noc Muzeów się zbliża, coś trzeba zrobić. Tylko, że wszelkie okoliczne muzea znam niemalże jak własną kieszeń. Wymyśliłam - pojadę do Łodzi. Po sprawdzeniu rozkładu okazało się, że czeka mnie przesiadka w Łowiczu. Postanowiłam więc zostać w tym małym, przesiąkniętym folklorem, miasteczku. W międzyczasie sklikałam się z kolegą, który podobnie jak ja, lubi takie hardcorowe wyjazdy. No to pojechaliśmy. Przez całą sobotę odwiedziliśmy Łódź, która przywitała nas paskudną ulewą i zamkniętymi wszystkimi lokalami na Piotrkowskiej. Później wróciliśmy do Łowicza, aby po przejściu go wzdłuż i wszerz, pojechać do Kutna i przespacerować się deptakiem :) A po odwiedzinach znów wrócić do Łowicza na Noc Muzeów 2014. Wszystko na Bilecie Podróżnika - można jeździć od godz. 19.00 w piątek do godziny 6.00 rano w poniedziałek nieograniczoną ilością pociągów spółki TLK, w zależności od klasy wagonu ceny kształtują się następująco: 74 zł (II)/104 zł (I). My zdecydowaliśmy się na pierwszą, bo i tak na tej promocji oszczędziliśmy i mogliśmy dowolnie konfigurować przejazdy, nie byliśmy przywiązani do rozkładu, tylko do konkretnego rodzaju pociągów. Tylko do Łodzi musieliśmy kupić dodatkowy bilet na pociąg osobowy, ale z powrotem już wracaliśmy na Podróżniku. A po drugie, mieliśmy dwie noce z rzędu spędzone w pociągu, więc musieliśmy sobie jakoś poprawić komfort życia :P

Jak już mówiłam, odwiedziliśmy trzy miasta, dzisiaj jednak skupię się tylko i wyłącznie na Nocy Muzeów 2014, którą rozpoczęliśmy już w okolicach południa ;D

Na początek odwiedziliśmy Muzeum Guzików, które mieści się na pierwszym piętrze Galerii Łowickiej. Muzeum to... nie powala, o czym zostałam uprzedzona w rozmowie telefonicznej z osobą za nie odpowiedzialną. Skromna, ogólnie dostępna instalacja może i nie wzbudza szału i nie powoduje przyspieszenia bicia serca, nie wzbudza głodu "jeszcze". Jednak nie skreślałabym od razu tej instytucji. Jest to inicjatywa prywatna, wiem, że właściciele dopiero niedawno uzyskali stałe miejsce dla swojej wystawy (a pomysł Muzeum Guzików zrodził się 1997 roku!). Estetycznie wykonany kącik wystawowy i gablotka z guzikami przykuwają wzrok, zatrzymują na chwilę przy sobie. Eksponaty są niezwykłe, bo każdy guzik jest powiązany z konkretną osobą i jego historią. Niby zwyczajny guzik. A jednak :)





Po zwiedzeniu Łowicza, pojechaliśmy do Kutna - pół godziny pociągiem w jedną stronę. Tam zjedliśmy obiad, a później obserwowaliśmy strażackie przygotowania do Nocy Muzeów 2014. Na kutnowskim rynku miał odbyć się pokaz sprzętu pożarnictwa. Na sam pokaz nie zostaliśmy, bo akurat mieliśmy pociąg do Łowicza, ale kilka fotek zrobiłam :)







Po prawej pomnik Józefa Piłsudskiego
A wieczorem to, po co konkretnie pojechaliśmy - Muzeum w Łowiczu. Wywarło na mnie duże wrażenie - jest bardzo duże, wszechstronne, podzielone na działy. Ekspozycje mieszczą się na parterze i dwóch piętrach, dostępna jest także winda dla osób niepełnosprawnych i mających problemy z poruszaniem się. Wystawy są podzielone tematycznie oraz czasowo. Można podziwiać średniowieczne eksponaty i stopniowo zbliżać się do czasów współczesnych. 
Mnie najbardziej zainteresowały zbiory militarne, pochodzące z kolekcji Władysława Tarczyńskiego, łowickiego działacza społecznego, a także Dział Etnograficzny im. Anieli Chmielińskiej. Odwiedzający Muzeum mogli także obejrzeć wystawę obrazów łowickich twórców oraz makiety obrazujące układ miasta sprzed kilkuset lat. Tegoroczna noc muzeów odbywała się z muzyką w tle. Można było wysłuchać koncertów uczniów łowickich szkół. Była to przyjemna oprawa, my załapaliśmy na koncert muzyki barokowej. Ponadto w muzeum zorganizowano warsztaty i zabawy dla dzieci i młodzieży, co myślę, że było dodatkową zachętą do odwiedzenia placówki przez najmłodszych.




To kto kupuje łowickie? :D














Jeszcze co do szeroko pojętej etnografii, to muszę się pożalić i wygadać ;D 9 km od Łowicza jest oddział Muzeum, Skansen w Maurzycach. Teren dość rozległy i ciekawy, chciałam się wybrać i poczuć folklor w pełnej krasie, ale co się okazało? Że tam nie ma żadnego środka transportu! Dobra, okej, nie żądam, aby tak małe miasteczko uruchomiło specjalną linię dla turystów, których jak na lekarstwo, ale można dogadać się z którymkolwiek z przewoźników, żeby jakoś uwzględnił te Maurzyce w swoich rozkładach jazdy. Okazało się, że w sobotę praktycznie nie ma szans dotrzeć tam żadnym busem ani autobusem, natomiast od najbliższej stacji kolejowej jest jeszcze 3 km piechotą po poboczu drogi krajowej. Dzięki, nie skorzystam. Na fp Muzeum polecono mi kurs taksówką za 50 zł w jedną stronę. Może jak wygram w lotka, to się zastanowię :P :D Tymczasem Maurzyce nadal pozostają niezaliczone, a ja odhaczam krok 2/9 w cyklu Polska na 100% :)

niedziela, 4 maja 2014

Poznań - miasto doznań. (Z cyklu: Polska na 100%).

Zaczęłam sezon podróżniczy. W końcu. Ostatnie miesiące to istny rollercoaster, czas mijał w tak wielkim pędzie, że aż strach się bać! Wyłączyłam internet i poświęciłam się nauce, ale teraz już jestem. I mam nadzieję, że czwartkowa wycieczka do Poznania była inauguracją całego sezonu. W końcu do odwiedzenia pozostało jeszcze osiem województw i trzeba plan zrealizować ;)

Kiedy w lutym opisałam wstępne plany wyjazdowe na ten rok, pod wpisem odezwała się Miśka, która zaoferowała swoją pomoc w zwiedzaniu Poznania. Osobiście się nie znałyśmy, ale z widzenia jak najbardziej. To jest bardzo ciekawe - że w internecie także można znać się tylko z widzenia ;) Liczyłam tylko na kawę, spotkanie, poznanie się, a Miśka  zarezerwowała dla mnie cały dzień! Spotkałyśmy się na najbardziej pokręconym dworcu świata i, mimo początkowo niesprzyjającej aury, spacerem poszłyśmy poznawać Poznań. I siebie nawzajem też :)

Po trasie miałyśmy Centrum Handlu, Sztuki i Biznesu Stary Browar. Z okazji Święta Pracy wszystko w środku było zamknięte, ale tak sobie myślę, że może to i dobrze, bo gdyby mnie jakaś jama marketingowa wciągnęła, to bym się nie wyrobiła na pociąg powrotny ;) Mimo możliwości wejścia do środka, nie można było dotrzeć do rzeźby Igora Mitoraja "Thsuki-no-hikari", czyli ogromnego fragmentu ludzkiej twarzy.

Centrum Handlu, Sztuki i Biznesu Stary Browar
Mogłyśmy natomiast zobaczyć (a nawet dotknąć!) brązowej rzeźby "Kufel" znajdującej się na zewnątrz Centrum.
"Kufel" autorstwa Wojciecha Kujawskiego.
A później Miśka skierowała nasze kroki w stronę centrum, obiecując, że pokaże mi koziołki. No bo przecież nie można być w Poznaniu i nie widzieć koziołków. No to poszłyśmy. Głowa mi się kręciła we wszystkie strony.
Patrzę w głąb uliczki, oczy mi się rozszerzają i błagalnym tonem pytam:
- Miśkaaaaa, a tam też pójdziemy????
- Pójdziemy!
Ale zanim tam, to najpierw poszłyśmy na Górę Przemysła, by zza płotu podziwiać Zamek Królewski. Wciąż trwa rekonstrukcja. Myślę, że jak już wszystko będzie gotowe, to będzie pięknie.


Był też pomnik konny 15. Pułku Ułanów Poznańskich, ale od tyłu i z daleka, to nie wstawiam zdjęcia ;) Powoli zbliżałyśmy się do ratusza, aby zobaczyć słynne poznańskie koziołki...

Poznański ratusz obfotografowałam chyba z każdej strony - przepiękny jest.
Studzienka Bamberki na Starym Rynku
Bambrzy byli Polakami pochodzenia niemieckiego, potomkami osadników przybyłych z okolic Bambergu. Tradycyjny bamberski strój został stworzony poprzez połączenie cech kilku innych strojów, m. in. frankońskiego i łużyckiego. Powyższy posąg przedstawia kobietę w tradycyjnym stroju bamberskim, z atrybutami przemysłu winiarskiego, tj. nosidłami i konwiami.

Jeszcze spotkałyśmy św. Jana Nepomucena
Pod względem wszędobylskich ogródków piwnych, Poznań dorównuje kroku innym miastom. Ani to estetyczne, ani przyjemne w taką pogodę, jak w czwartek, ale kasa leci, więc biznes się kręci.


Te kamieniczki wyglądają, jak wycięte z bajki. Też macie takie wrażenie?
Ogłaszam poznański ratusz moim ulubionym obiektem. Pod każdym względem.
Chyba zrobię marchevkowy subiektywny ranking najpiękniejszych budynków.
No i tłumy doczekały się koziołków. Poniżej zamieszczam film, od razu przepraszam za zjazdy obiektywu, ale niestety moja ręka to nie wysięgnik i też ma prawo do chwili słabości :P


Później jeszcze na chwilę zajrzałyśmy do tych naziemnych koziołków...

Następnie wstąpiłyśmy do kościoła farnego, ale o tym napiszę innym razem, bo tego się nie da ogarnąć na jeden raz! A po kawowej regeneracji ruszyłyśmy w dalszą wędrówkę, mijając fragment zabytkowego muru.

Zajrzałyśmy na Ostrów Tumski, o czym także będzie oddzielny post. Zawitałyśmy na chwilę nad Jezioro Maltańskie...

Kolejka Parkowa Maltanka
Stojący na bocznicy tendrzak.
I teleportowałyśmy się tramwajem na Jeżyce, a później już dreptałyśmy w stronę dworca, bo czas mijał nieubłaganie szybko.
Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego
Fontanna przed Teatrem Wielkim
Pylon latarni
Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki
Poznański Okrąglak ;)
Zamek Cesarski
W budynku mieści się Centrum Kultury ZAMEK. Przy wejściu w holu głównym są cztery baaaaardzo wygodne materace. Uwierzcie, że jak się po całym dniu łazikowania człowiek na nich położy, to wstawać się nie chce. No, ale jak trzeba, to ok... Idziem dalej.
Gmach Filharmonii Poznańskiej
Pomnik Ofiar Czerwca 1956 na placu Adama Mickiewicza.
I po tym już naprawdę poszłyśmy na dworzec. Przez sześć godzin obeszłyśmy najważniejsze punkty Poznania. Wykorzystałyśmy czas maksymalnie, jak się tylko dało. Nagadać się też nie mogłyśmy, no bo jak? Pierwsze spotkanie, do tego tak strasznie sztywno określone ramy czasowe. Ale nie ma co narzekać, było świetnie, mapa nietknięta leżała w plecaku, a ja po raz pierwszy pojechałam gdzieś bez planu, na totalnym spontanie, nie wiedząc nawet, co Poznań ma do zaoferowania (hehe, kto pamięta mój zeszłoroczny krakowski konspekt?). No zwyczajnie się nie wyrobiłam w czasie z planowaniem, za dużo się dzieje. Do Podborska na schrony też jeszcze nie dojechałam, ale ogarniam temat, może jeszcze przed wakacjami się uda tam dotrzeć.

Tradycyjnie - bileciki ;)
dwa na pociąg i dobowy na komunikację miejską.
Polska na 100%: Krok 1/9 zrealizowany :)

Obserwatorzy