niedziela, 25 sierpnia 2013

Świat owadów

Chyba każdy z nas w czasach szkolnych przeprowadzał eksperymenty. Jedni hodowali rzeżuchę pod czarnym workiem foliowym, drudzy sporządzali preparaty do mikroskopu, a inni bawili się w hodowców patyczaków. Do preparatów nie miałam talentu, rzeżucha mnie zawiodła, bo się okazało, że pod czarnym workiem nie urosła, więc pod wpływem nauczycielki przyrody zaczęłam hodować patyczaki. Co prawda żaden nie żył dłużej niż tydzień, ale do dzisiaj opłakuję jednego jedynego, który zaginął mi w akcji i nigdy się nie odnalazł. Na szczęście jego dusza nie nawiedzała mnie w snach, więc mam nadzieję, że dobrze mu tam, gdzie zawędrował. :)

Takie "drobiażdżki" można wziąć samemu na ręce.
Mało kto, a już naprawdę rzadko kobiety, lubią zwierzątka tropikalne. Gadów i płazów sama nie lubię, w ogrodach zoologicznych raczej omijam wszelkie egzotaria. Jeśli chodzi o owady, uwielbiam motyle i przede wszystkim ze względu na nie poszłam na Wystawę Żywych Zwierząt Tropikalnych, która mieści się w podziemiach budynku przy ulicy Morskiej 2 w kołobrzeskim porcie.

Ja Wam nie powiem, co tam w środku siedziało. Sami sprawdźcie :D
Organizatorem wystawy jest małżeństwo pasjonatów owadów tropikalnych i nie tylko. W ich zbiorach możemy znaleźć wiele gatunków także z rodzimego poletka. Wystawa w tym roku jest dostępna dla zwiedzających już po raz 15!, więc jest to niewątpliwy jubileusz, jednak zbiory gromadzone są już od 30 lat. Żywe okazy pochodzą od hodowców, z giełd, a także z wymian. Ten rodzaj pozyskiwania entomologicznych egzemplarzy praktykowany jest przez kolekcjonerów od 10 lat.

Ptasznika na rękach może trzymać jednak tylko pan przewodnik
Zapewne ogromnym plusem, szczególnie dla osób wracających rokrocznie na wystawę jest fakt, że co roku można na niej znaleźć coś nowego, nigdy nie jest tak samo. Organizatorzy dokładają wszelkich starań, aby wystawa pozostała w pamięci odwiedzających jako coś ciekawego i fascynującego. Nuda podczas zwiedzania na pewno nikomu nie grozi.

To nie są śmieci, tylko... Materiały poglądowe :D
Przewodnik opowiada o oglądanych owadach w sposób bardzo ciekawy, wartki. Nie zadręcza słuchających dokładnymi danymi biologicznymi, które każdy we własnym zakresie może przeczytać na plakietkach umieszczonych na każdym terrarium. Stara się przedstawiać raczej ciekawostki ze świata owadów, o których raczej nie dowiemy się z podręcznika szkolnego. Ponadto dla dzieci ma w zanadrzu zagadki i wyzwania, które powodują, że maluchy nie rozpraszają się i z zaciekawieniem czekają na kolejną zabawę.

Powiem Wam w sekrecie, że panu przewodnikowi 10 lat temu osobiście połamałam siatkę do łapania motyli :(
Wystawa podzielona jest na kilka sekcji. Na wejściu czekają na nas niegroźne, całkiem przyjemne patyczaki, straszyki, pasikoniki. W kolejnych pomieszczeniach możemy zobaczyć m. in. skorpiony, karaczany, ptaszniki i wiele innych stawonogów mniej lub bardziej strasznych :-) Na deser proponuję sobie pozostawić salę z motylami, wcześniej zaglądając do sali, w której znajdziemy polskie gatunki, występujące bardziej lub mniej pospolicie. Ponadto przewodnik udziela praktycznych rad, dotyczących np. właściwego postępowania z gniazdem os/szerszeni etc.

Wystrój trochę surowy, trochę militarny, czyli teraz bardzo na czasie!
Słowem podsumowania - nawet, jeśli ktoś uważa, że nie lubi owadów, może zajrzeć do pięknych motyli. Cena nie jest wygórowana, jak na warunki kołobrzeskie, do tego zniżka obejmuje także studentów, o co ostatnio w naszym kurorcie trudno. A po wyjściu z wystawy, możemy kupić na pamiątkę ładnie oprawionego motylka albo innego reprezentacyjnego owada. 

Prawda, że cudne? :)
Ceny biletów:
Normalny - 7 zł
Ulgowy - 5 zł (dzieci powyżej 4 lat, uczniowie, studenci)
Dzieci do lat czterech wstęp wolny.

Jeśli ktoś się zdecyduje na odwiedziny wystawy, to jeszcze do 30.08.2013 (piątek) można się udać na ul. Morską 2 w Kołobrzegu, w godzinach od 11:00 do 19:00. Jeśli nie uda się w tym roku, zapraszam za rok - zapewne także w okolicach portu. A gdzie dokładnie - myślę, że Was poinformuję, jak tylko się dowiem.

Pozdrawiam :)

18 komentarzy:

  1. Podzielisz się jakąś fajną ciekawostką?:) Kupiłaś sobie motylka?

    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motylka nie kupiłam, bo już w tym roku wywierciłam dwie dziury w ścianie, jakbym trzecią zrobiła, to bym została wydziedziczona :D
      Ciekawostką jest to, że na miejscu można kupić żywego patyczaka albo straszyka :D

      Usuń
    2. A po ile takie motylki? ;>

      Pff, też mi ciekawostka ze świata przyrody :P

      Usuń
    3. Motylki różnie, najtańszy chyba za 12 zł był :)

      Usuń
    4. Te patyczaki lub straszyki mozna kupić na zywych lekcjach biologii/przyrody w szkole. Potem cała rodzina acha i ocha nad takim egzemplarzem, jak zrzuca ubranko, by wymienić je na większe, a zima mama głowi sie co dać takowemu do michy, bo po pryskanej sałacie czy innym warzywie pada martwy. Zresztą główka sałaty dla 2 cm 1-mmetrowego odwłoka to zapas żarcia na dwa lata :P

      M_W

      Usuń
    5. Hahaha, ja mojego na bluszczu trzymałam, w słoiku trzylitrowym pod gazą trzymałam, żeby nie spirzył. Dzisiaj się dziwię, że brałam to na ręce, wczoraj się nie mogłam przełamać :D

      Usuń
    6. My dzisiaj kupiliśmy kilkanaście małych patyczaków. Ponieważ mieszkam w Wielkiej Brytanii- wymogiem było urządzone dla patyczaków lokum. Zdjęłam bluszcz z domowej ściany, umyłam, wsadziłam do ściółki- rewelacja. Córka od godziny siedzi i ogląda narzekając że tak mało się ruszają.

      Usuń
    7. Witaj!
      A to ciekawe, u nas nie ma takich obostrzeń. Jak ktoś kupuje patyczaka, to jeśli jest niedoświadczony, dostaje tylko instruktaż, jak ma postępować i dbać o zwierzaka. Na drogę dostaje owada w plastikowym pudełku z dziurkami w wieczku i gałązką bluszczu w środku :)

      Usuń
    8. Najlepsze lokum dla patyczaka to właśnie słoik z dziurkami w wieczku. Całe lata patyczaki dobrze się tak chowały. Moje za dzieciaka były karmione natką pietruszki, teraz dookoła domu latam i zrywam bluszcz. Ciekawe co zimą będę zbierać :) Kiedyś panicznie się bałam wziąć toto na ręce, teraz już mniej.

      Usuń
  2. Motylki uwielbiam, ale żywe. Na wystawę martwych poszłam raz- z klasą. Faktem jest, że mnei zauroczyły takie tropikalne cuda. Za pająka ptasznika dziękuję- wystarczą mi nasze rodzime mieszkajace w domku pod orzechem w Izerach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam w pracy przyjaciela pająka Eustachego. Niestety, jakiś czas temu gdzieś zniknął i się nawet nie pożegnał. A szkoda, bo żyliśmy naprawdę w niezłej symbiozie.
      Motylki żywe lubię, ale one są zbyt płochliwe, żebym mogła się nacieszyć ich widokiem, dlatego takie wystawy sprawiają mi radość :)

      Usuń
  3. Wystawa imponująca, mnie tylko zawsze szkoda tych motyli nadzianych na szpile, wolę żywe oglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żywe są za szybkie, nie nacieszę nimi oka :D

      Usuń
  4. Gabloty z motylami przypominają mi czasy podstawówki i naszą salę od biologii :))
    Świetnie, że to wystawa z przewodnikiem! Na pewno można się wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć. Ech szkoda, że do Kołobrzegu mam świat drogi :) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ja w sali od biologii miałam tylko żaby w formalinie :)
      Wystawę można zwiedzać indywidualnie lub z przewodnikiem, a także w trakcie zwiedzania indywidualnego zapytać przewodnika o coś, co nas zaciekawiło. Dodam, że za oprowadzenie nic się nie dopłaca, wszystko w cenie biletu.
      No, w tym roku faktycznie, za mało czasu na taką wycieczkę, ale kto wie, co będzie za rok? :)
      Trzymaj się!

      Usuń
  5. Patyczaki chętnie bym zobaczyła i przypomniała sobie o nich co nieco, bo na
    maturze, że nie wspomnę ile to lat temu było, miałam pytanie o patyczakach.
    Motyle wolę żywe, ale masz rację- one są takie szybkie,że niewiele się zobaczy w locie.Szkoda tylko, że do Kołobrzegu mam taki szmat drogi.
    Pozdrawiam
    Antoneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żywe motyle podobno można zobaczyć we wrocławskim ZOO. Generalnie takie przyszpilanie motylków jest bardziej humanitarne, niż hodowanie żywych, ze względu na to że bardzo krótko żyją i na całe lato, kiedy jest wystawa, trzeba by było mieć około 10 egzemplarzy z każdego gatunku.
      Patyczak na maturze? :) dobrze, że nie zdawałam biologii.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Kiedyś patyczaki były dla mnie jak chomiki. Mogłam je nosić na rękach, bawić się z nimi itd. Wczoraj nie mogłam się przełamać i wziąć czegokolwiek do rąk ani chociaż pogłaskać :)

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy