Cytat ten krąży za mną od jakiegoś czasu. W terminarzu zapisuję różne takie mądrości, zasłyszane albo przeczytane. Dzisiaj słowa Leo Rostena mają jeszcze większy wydźwięk - w obliczu tragedii, jaka spotkała naszych rodaków. Moje wyjazdy przy ich wyprawie to pikuś, mały miki.
Chociaż grunt to odnajdywać radość w małych rzeczach.
Moto Xpress Tour to roczna wyprawa motocyklowa dookoła świata. Wyzwanie podjęło dwóch studentów z Wrocławia. Za kilka dni mieli wrócić do Polski z pięknymi wspomnieniami. Dzisiaj media obiegła smutna wiadomość. Wypadek przerwał ten trip, przerwał też życie jednego z nich. Został drugi. Sam.
Oto komunikat z 18. sierpnia, który Krzysztof zamieścił na fanpage'u wyprawy:
Drodzy przyjaciele!
Trzy dni temu mieliśmy wypadek. Na drodze między Quito a granicą Boliwii, na jednym z zakrętów samochód jadący z naprzeciwka ściął zakręt uderzając we mnie i w Maksa. Pomimo mojej resustytacji Maks zmarł zanim karetka dotarła na miejsce. Proszę Was bardzo, pamiętajcie Maksa, człowieka którego kochałem, który był moim najlepszym przyjacielem i jednym z najlepszych ludzi jakich kiedykolwiek znałem. Kogoś bez kogo ta cała wyprawa nie miała by sensu, a na pewno by się nie udała. Maks był szczęśliwy i zmarł robiąć to co kochał. Bądźmy myślami z jego rodziną.
Niedawno odbyła się także wyprawa motocyklowa do Gruzji, Sakartwelo2013, w której uczestniczyła m. in. moja nauczycielka wychowania fizycznego z liceum. Cel wyjazdu szczytny - pomoc dla polskiego żołnierza rannego w Afganistanie. Codziennie śledziłam ich fanpage na Fb, czy wszystko w porządku, czy są bezpieczni. I ich nie ominął wypadek - jedna para musiała wrócić do Polski przed zakończeniem tripu. W trakcie pobytu pozostałych w Gruzji, zmarł żołnierz, dla którego zdecydowali się przejechać kawał świata, pokonując własne słabości. Pomoc jest teraz potrzebna rodzinie, wszyscy bezpiecznie wrócili do domu.
Moje podróże też nie są usłane kwiatkami. Bywają niebezpieczne sytuacje na dworcach, w miastach. W Warszawie zostałabym okradziona, w pociągu z Azjatami też nie było zbyt bezpiecznie, chociaż przedstawiłam to wszystko w sposób dość wesoły i na luzie. Ryzyko dodatkowo podnosi fakt, że podróżuję sama. Ale do tragedii nie musi dojść na drugim końcu świata. W drodze powrotnej z Rogowa-Trzebiatowa cudem uniknęłam potężnego wypadku drogowego. Kierowca innego samochodu, wyjeżdżając z drogi podporządkowanej wymusił na mnie pierwszeństwo, a ja byłam pewna, że to już koniec. Jeśli nie mój, to dzieci, które siedziały z tyłu wymuszającego auta. Spaliłam gumę, na desce rozdzielczej zapaliły się wszystkie możliwe kontrolki, udało mi się stracić prędkość. A co, jeśli kiedyś się nie uda?
Tytułowa fraza jest tutaj bardzo ważna. Każda osoba, decydująca się na jakikolwiek trip - na piechotę, rowerem, samochodem, pociągiem, motocyklem, samolotem - musi mieć w sobie odwagę, aby dążyć do spełnienia marzeń, przełamując strach, lęk, zmęczenie. Obawy ma każdy zdrowo myślący człowiek, tylko głupi nie boi się totalnie niczego, szkopuł tkwi w tym, aby racjonalnie ocenić ryzyko i nie bać się nowych wyzwań. Nie bać się walczyć o swoje. Nie bać się spełniać marzeń...
Bardzo mądry i życiowy wpis, Marchevko...
OdpowiedzUsuńMasz rację Marchevko. Ilekroć pakuje sakwy i zabiaram moją Gui jestem pełna niepokoju o nasze bezpieczeństwo. Przecież odpowiadam nie tylko za siebie, ale także za własna córkę. Nie wyobrażam sobie jednak, że mogłybyśmy zrezygnować z realizacji swoich marzeń.
OdpowiedzUsuńA odpowiedzialność za drugą osobę to jeszcze inna sprawa. Będąc kierowcą czuję kolosalną różnicę między tym, kiedy jadę sama, a kiedy ktoś jedzie ze mną. I naprawdę nieważne, czy to ktoś z rodziny, czy znajomy. Kapitan głową odpowiada za statek i załogę.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Słuszne spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć odwagę spełniać swoje marzenia mimo wielu niebezpieczeństw.
"no risk no fun"
Pozdrawiam:)
Marzenia każdy je ma i należy je spełniać. Bez odrobiny szaleństwa byłoby nieciekawie na świecie. Ale spełniając nasze marzenia, nie narażajmy innych na niebezpieczeństwo. Najgorzej jak cierpią niewinni ludzie.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci spełnienia marzeń.
Pozdrawiam
Antoneta