piątek, 9 grudnia 2016

Zachodniopomorskie '16 - Podsumowanie

Miałam się wstrzymać z tym podsumowaniem, ale dzisiaj okazało się, że już nigdzie w tym roku nie wyjadę, a to, czego nie opisałam teraz, opiszę w przyszłym roku w ramach nowego cyklu, nad którym pracuję. Jak widać po tegorocznej historii, wyjazdów było zdecydowanie mało i zdecydowanie bliskie. Złożyło się na to kilka czynników.


Chwila marudzenia
Przede wszystkim - brak czasu. Pamiętam, jak kiedyś z Tomikiem siedzieliśmy na plaży i marzyliśmy, gdzie moglibyśmy się wybrać, gdyby nie ograniczony czas. Doszliśmy bowiem do wniosku, że wszystko da się zorganizować, bo przy tak niskim budżecie pieniądze to nie problem. Problemem jest brak czasu. Łapiemy się, poza stałymi zawodowymi zajęciami, także różnych innych przedsięwzięć i tak ja np. w długi majowy weekend byłam wolontariuszem przy organizacji Majówki Kołobrzeskiej, natomiast Tomik przez wszystkie weekendy grudnia prowadzi turniej piłkarski dla młodzieży. Pomijam już mój kurs na prawko, bo przecież w normalnych warunkach ludziom zajmuje to 3-4 miesiące, u mnie wszystko przeciągnęło się dwukrotnie, ale byłam także w trakcie zmiany pracy, co wymagało ustalenia hierarchii tego, co ważne i tego, co ważniejsze.

Ogólnopolska wszechobecność Marchvi i Tomika
Dwa najważniejsze wypady spięły klamrą całość wojaży, bowiem rok rozpoczęliśmy w Zakopanem, a (prawie) zakończyliśmy na Helu. Dwa krańce Polski w jednym roku, tego się chyba nie spodziewaliśmy. Prawdopodobnie także dlatego oba te wyjazdy były bardzo spektakularne zarówno dla nas, jak i dla Was, moich Czytelników. A raczej nie same wyjazdy, a widoki, jakie uwieczniliśmy w kadrach i się z Wami nimi podzieliliśmy. Bo radość dzielona się mnoży - dlatego zamierzam nadal to kontynuować :)

Zza mniejszego i większego kółka
Bardzo dużo wyjazdów odbyłam w tym roku samochodem, co jest dość sporą zmianą, ponieważ dotychczas podróżowałam przede wszystkim pociągami, natomiast samochód był mi narzędziem pracy, co w tym roku potwierdziło się z mocnym przytupem. Byłam także w jednej trasie jako kierowca autobusu oraz kilku za kierownicą ciężarówki. Na Watrowisko do Nałęczowa (niemal 700 km w jedną stronę) pojechałam osobówką pożyczoną od Marchevkowego Ojca, a od sierpnia jestem zawodowym kierowcą Stara 266.


Ze statystyki zachodniopomorskiej
Odwiedziłam w tym roku 11 powiatów, w tym 4 po raz pierwszy. Próbowałam także zwiedzać Szczecin, ale komisja lekarska była tak wyczerpująca, że zamiast na miasto, poszłam na stancję spać i tylem ja Szczecin widziała. W Koszalinie natomiast spędziłam cały urlop, zgłębiając arkana magii sztuki szoferskiej i jedyne, co zobaczyłam, to pomnik Józefa Piłsudskiego przed siedzibą Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Chciałam tam złożyć wniosek o wyrobienie nowego paszportu, ale tego nie zrobiłam, bo tego dnia akurat nie wzięłam karty do bankomatu ze sobą, a gotówkę wydałam w pobliskim centrum handlowym, więc póki co - eksport Marchvi utknął w martwym punkcie. ;)


Wnioski
Zdecydowanie ten rok nie należał do łatwych, dużo było zamierzeń do realizacji, od których zależało może nie życie, ale jego jakość na pewno :) Wszystko się udało i chociaż miałam cichą nadzieję, że uda się też odwiedzić "całe" województwo, to i tak było całkiem nieźle. Przy takim natłoku spraw udało mi się też wyskoczyć na weekend do stolicy na weselicho, jakiego w życiu jeszcze nie widziałam i na którym wyszalałam się za wsze czasy. Jedynie żałuję, że nie odzyskałam skradzionego roweru, ale rozpamiętywanie tu nic nie pomoże. Stało się i tyle. Teraz odmeldowuję się i, robiąc wtyłzwrot, żegnam Was, pewnie już do przyszłego roku :)

Hwgh!

wtorek, 6 grudnia 2016

Zachodniopomorskie '16 - Szybka runda po Pobrzeżu Koszalińskim

Jak wiadomo, Koszalina zbyt wielką sympatią nie darzę, ale miasto to, wraz z przyległościami, jest na tyle blisko, że stanowi całkiem niezłe miejsce na szybki sobotni wypad. Dlatego postanowiłam zrobić rundkę po mniej lub bardziej ciekawych miejscach.

I tak oto na pierwszy ogień odwiedziłam Mielno, które jest chyba najpopularniejszą imprezownią jeśli nie w całej Polsce, to przynajmniej w Wielkopolsce. I chociaż dla autochtonów "Mielno jest koło Koszalina", to dla młodzieży z innych regionów "Koszalin leży koło Mielna" :D Nie sama dyskotekownia jednak była moim celem, a tablica, która oddziela Mielno od Unieścia. Uwiecznić chciałam to, co za niecały miesiąc stanie się już historią, bowiem od 1 stycznia 2017 Mielno wchłonie Unieście i jednocześnie uzyska status miasta. Zatem tablica jest, ku pamięci. Będę miała wpis z miejscowości, która już za moment będzie miejscowością historyczną.

Unieście, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
W Unieściu także spotkałam kolegę po fachu, czyli sapera :) Minę ma nietęgą, czemu się nie dziwię. Sama wspominam dreszcz emocji, kiedy ustawiałam minę na poligonie, chociaż była to tylko mina szkolna, a ten tu zakładał prawdziwą. BUM!

Saper, Unieście, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
W dalszej kolejności zajrzałam nad Jezioro Jamno, żeby nie było, że byłam i nie widziałam. Zobaczyłam, fajerwerków brak, ale jakbyco to jest ;>

Jezioro Jamno, Unieście, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
A skoro już byłam w Unieściu, grzechem by było nie wstąpić do Łaz, a potem nad Kanał Jamneński (zwany też Jamieńskim). W Łazach przystanęłam przy obiektach dawnej strażnicy szkolnej Straży Granicznej, gdzie daaaaawno temu służył marchevkowy ojciec.

Dawna strażnica szkolna SG, Łazy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Nad Kanałem natomiast się zatrzymałam i niemal zapłakałam. Ze wzruszenia, bo mnie nowe ciekawe rzeczy nie tylko ekscytują, ale i wzruszają. Nie są mi do szczęścia potrzebne fajerwerki, drogie wejściówki i lans. Znajduję radość nawet w tym, że brzeg morski gdzieś wygląda inaczej, niż w Kołobrzegu. A nad Kanałem właśnie wygląda. :)

Wieżyczka w tle to kościół w Sarbinowie, Unieście, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Impresja bałtycka, Unieście, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Sam nurt stanowi połączenie Morza Bałtyckiego z Jeziorem Jamno. Trzy lata temu na Kanale wybudowano tzw. wrota sztormowe, które zapobiegają zalewaniu terenu przez morze podczas sztormu oraz regulują poziom wody w jeziorze. Wrota stały się kością niezgody dla żeglarzy, ponieważ budowla hydrotechniczna uniemożliwiła żeglugę między jeziorem a morzem. Władza obiecała, że po wybudowaniu wrót utworzony zostanie kanał żeglowny, ale jak wiadomo: obiecanki cacanki itd. Co by jednak nie mówić - kanał, falochron i wrota prezentują się ciekawe. A hasające pingwiny sprawiły, że Marchev doznała stanu podwyższonej emocjonalności na ich widok! 

Kanał Jamneński, Unieście, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Wrota sztormowe na Kanale Jamneńskim, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Kanał Jamneński, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Falochron, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Pingwiny!!!, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w starej części Mielna, gdzie ulokowany jest gotycki kościół z XV w. Tak duże świątynie w tego typu miejscowościach nie należą do częstych widoków, więc obiekt zaskoczył tym bardziej, że miał otwarte drzwi do kruchty. Dzięki temu mogłam zajrzeć do środka. Ciągle tylko się zastanawiam, czy zaparkowanie samochodu w celu wykonania zdjęć było "celem kościelnym"... ;>

Kościół pw. Przemienienia Pańskiego, Mielno, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego, Mielno, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
No i jak to ugryźć?, Mielno, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Zmierzając w stronę domu zdecydowałam, że zajrzę w jeszcze jedno miejsce. Umiłowałam sobie zdobywanie/odwiedzanie/uwiecznianie, nazwijcie to jak chcecie, różnych skrajnych i innych puntów na mapie Polski. Za dużo ich w sumie nie mam, bo zaledwie helski początek Polski, ale od czegoś przecież zacząć trzeba. I tym oto sposobem wpadłam na pomysł odnalezienia 16 południka, przebiegającego przez wieś Chłopy. Ale zanim to, to najpierw przejazd wąską ścieżką. Przypomniało mi się, jak kiedyś przez cały dzień tłukłam się autobusem po takich dziurach. Drzewa w skrajni drogi wymuszały jazdę... środkiem jezdni! Jakie to było męczące, ale i ekscytujące, że na bazę zjechałam z kompletem lusterek na swoim miejscu i bez obdartego lakieru :D :D Doceniłam, że osobówka takich dylematów nie ma...

Droga Mielno-Chłopy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Za to miewa takie, jak poniżej. Nie miałam ochoty ryzykować zakopania się, więc ostatnie kilkaset metrów postanowiłam pokonać piechotą. Szkoda tylko, że nie miałam porządnych butów, tylko zwykłe lekkie sportowe ciżemki. Ale dałam radę! Drogę powrotną jednak wybraliśmy przez chaszcze i ścieżkę, której prawie nie było widać.

Było straszno..., Chłopy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
I było urokliwie, Chłopy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
A nawet śmieszno, hurra!, Chłopy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
I nawet buty dały radę :), ©Marchevka, 03.12.2016 r.
16 południk, Chłopy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
16 południk, Chłopy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Jak błoto przeżyliśmy, to i chaszczom damy radę!, Chłopy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.
Na zakończenie wycieczki ujrzałam znak, który był zapewne zwiastunem. Bo Chłopy to wieś unikatowa, zasługująca na spacer jej uliczkami. Osady rybackie z zachowanym historycznym układem urbanizacyjnym nie zdarzają się często. Ale o tym kiedy indziej. Wnikliwe oko czuwa. I szuka kolejnych niezwykłostek :) Pozdrawiam!

Widzę Cię!, Chłopy, ©Marchevka, 03.12.2016 r.

czwartek, 24 listopada 2016

Zachodniopomorskie '16 - Nowogard

W tych małych zachodniopomorskich miasteczkach lubię to, że niektóre niby nie mają nic do zaoferowania, ale pewne szczegóły sprawiają, że chce się tam być. Taki właśnie jest Nowogard w powiecie goleniowskim. Mały, teoretycznie nieturystyczny, z szesnastoma tysiącami mieszkańców. Kilka zakładów produkcyjnych, więcej podmiotów handlowych, czemu się nie ma co dziwić. Fabryk w naszym województwie nie ma zbyt wielu, a na pewno nie na większą skalę. Jednak jest coś w tym mieście, co chwyta za serce i sprawia, że chociaż można wszystkie najważniejsze miejsca zobaczyć w 20 minut, zostajesz tu prawie godzinę. Czy to ratusz i przestronny rynek, czy to Jezioro Nowogardzkie z brzegiem zaledwie kilkadziesiąt metrów od centrum? Myślę, że wszystko po trosze.
Witacz, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Dojechaliśmy samochodem do samego centrum, gdzie zostawiliśmy auto i poszliśmy na mały spacer. Obejrzeliśmy ratusz z początku XX wieku, po czym ruszyliśmy w stronę jeziora. Odwiedziliśmy Pomnik Braterstwa Broni, który od 1995 roku ma tablicę z dedykacją "Kombatantom Rzeczypospolitej Polskiej", a także zachwyciliśmy się malowniczym układem murów obronnych, nieopodal brzegu Jeziora Nowogardzkiego.
Ratusz, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Pomnik Braterstwa Broni, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Pomnik Braterstwa Broni, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
XIV-wieczne mury miejskie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
XIV-wieczne mury miejskie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
XIV-wieczne mury miejskie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Jezioro to akwen jak każdy inny, ale spodobał nam się pomost, kładka, czy jak to inaczej nazwać, wzdłuż brzegu, nad taflą wody. Myślę, że latem wielu spacerowiczów siada na deskach i moczy nogi, więc cieszy fakt, że nie ma tam barierek. Woda przy brzegu natomiast jest płytka na tyle, że raczej nie sprawia zagrożenia utonięcia. Rozczarował nas tylko fragment starego pomostu, wiodący wśród szuwarów. Brak desek, a te co były, nie wzbudzały nas zaufania. Ten niebezpieczny fragment pokonaliśmy trawnikiem, nieco podmokłym.
Jezioro Nowogardzkie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Jezioro Nowogardzkie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Jezioro Nowogardzkie, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Stary fragment kładki, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Ale była balanga ;), Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Park nad jeziorem, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Wróciliśmy wśród bloków mieszkalnych, rosnących w okolicy Kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XIV w. Tradycyjny gotyk, czerwona cegła, strzelista wieża. Wnętrze niepoznane, bo akurat odbywała się msza święta...
Kościół Wniebowzięcia NMP, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Kościół Wniebowzięcia NMP, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.
Kościół Wniebowzięcia NMP, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.

Kościół Wniebowzięcia NMP, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r. 
...jednak zauważyłam na górze stwora, którego nazwa kiedyś wydawała mi się dość wulgarna. Rzygacz bowiem kojarzy się nam tylko z jednym, a jeśli kogoś to oburza, polecam na rozluźnienie zabawę kutasikiem, a nawet dwoma. :P
Rzygacz na kościele, Nowogard, ©Marchevka, 20.11.2016 r.

Zatoczyliśmy koło wokół starego miasta, po czym ruszyliśmy przed siebie na poznawanie niepoznanego, o czym napiszę już w kolejnym odcinku. :) 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Zachodniopomorskie '16 - Polarna przygoda, czyli rekreacja w klimacie arktycznym

Środek zimy, zawieje, zamiecie i my. Pociąg przedzierał się przez zaspy a my nieustraszenie doszczelnialiśmy drzwi i okna, budząc przy tym zachwyt kuracjuszy opuszczających kołobrzeski kurort po pobycie w sanatorium. To takie wspaniałe uczucie - być bohaterem w pociągu Regio.
Dworzec kolejowy, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Mróz był chyba z minus pindziesiont, bo gdy wysiadłam na stacji i zaciągnęłam się świeżym powietrzem, poczułam, jak w płucach osiada lód, a film łzowy na oczach zamienia się w szklaną taflę. SZCZECINEK to kolejne miejsce na mapie, w którym leży śnieg wtedy, gdy w Kołobrzegu go nie ma.
Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Chcieliśmy zobaczyć wieżę Bismarcka i się na nią wspiąć, bo podobno odnowiona i udostępniania do zwiedzania. Byliśmy ciekawi widoku z góry, ale jedyne, co nas na miejscu czekało to wspinaczka po stromym lodowcu i możliwość pocałowania metalowej kraty w miejscu drzwi. (Swoją drogą - czy to prawda, że na mrozie jęzor się przykleja do metalowych przedmiotów?). No cóż, jakoś bardzo zdziwieni nie byliśmy, bo my zawsze albo nie w porę, albo nie w pogodę, więc poszliśmy szukać szczęścia gdzie indziej.
Wieża Bismarcka, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Zapomnieli dopisać, że tylko latem, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Wieża Bismarcka na lodowcu, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
I wypad byłby zaliczony do niekoniecznie udanych gdyby nie to, że przez chwilę mogliśmy się poczuć jak prawdziwi polarnicy. Szliśmy ścieżką wokół Jeziora Trzesiecko, kiedy to napotkaliśmy przeszkodę w postaci płotu i zamkniętej posesji. Do wyboru mieliśmy okrężną drogę lub... przejście po zamarzniętej tafli, pokrytej solidną warstwą śniegu.
Zabytkowy park miejski, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Oni zachęcili nas do przygody, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Wiem, w przedszkolu i szkole uczyli: nie właź na zamarznięte jezioro. (ergo BŁAGAM o nieudzielanie mi moralistycznych pogadanek w komentarzach). Pewnie sami nie wpadlibyśmy na ten pomysł gdyby nie to, że mieszkańcy także skracali sobie tędy drogę, a po oględzinach grubości lodu doszliśmy do wniosku, że nic nam nie grozi. To było naprawdę ekscytujące przeżycie. Miejsce, gdzie latem można śmiało śmigać na nartach wodnych, tym razem zostało przez nas zaadaptowane na polarną przygodę, która uratowała wypad i pozwoliła wywieźć ze Szczecinka niezapomniane wrażenia. Kiedy znaleźliśmy się na środku jeziora, gdzie z każdej strony było daleko do lądu, poczułam... WOLNOŚĆ. Był dreszczyk emocji, a każdy krok poprzedzony był wątpliwością, czy aby nie będzie ostatni. Nie powiem, że polecam, bo to rozrywka z gatunku podwójnego hardcoru i każdy sam musi podjąć decyzję, czy zdecyduje się na taką przechadzkę, ale powiem tylko, że nie żałuję, bo historie, jakie wymyślaliśmy przemierzając śnieżną krainę były genialne.

Widok z lodowca na Jezioro Trzesiecko, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Jezioro Trzesiecko, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Jezioro Trzesiecko, samiutki środek!, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Nic za nami..., Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Ale za to co przed nami!, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Cóż jeszcze mogę dodać? Mieliśmy problem ze znalezieniem obiadu i ostatecznie wylądowaliśmy w jednej z sieciówek, więc nie ma o czym gadać. Za to na uwagę zasługuje fakt, że punkt informacji turystycznej znajduje się w centrum miasta przy deptaku i był czynny w sobotę. Oraz mogliśmy sobie wziąć ulotki, z których wyczytaliśmy, że większość ciekawych miejsc zwiedziliśmy.
Punkt informacji turystycznej, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Bileciki, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Odwiedziliśmy na przykład cmentarz wojenny, gdzie spoczywa niema 4,5 tysiąca żołnierzy radzieckich oraz kilkudziesięciu polskich wojaków. Zdecydowana większość to mogiły bezimienne, a szczątki poległych zebrane tu zostały z ponad stu miejscowości m. in. województwa koszalińskiego i pilskiego. Nad nekropolią góruje pomnik w kształcie pękniętego pierścienia, symbolizujący przełamanie Wału Pomorskiego.
Pomnik Poległych o wyzwolenie, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Pomnik Poległych o wyzwolenie, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Pomnik Poległych o wyzwolenie, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Dla równowagi, poszliśmy także na Stadion Miejski im. Kazimierza Czesława Lisa. Oczywiście do środka nie weszliśmy, ale widzieliśmy bramę, a Tomek ma w swojej kolekcji kolejne miejsce kultu prawdziwego kibica :D
Stadion Miejski, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Przechadzając się po mieście podziwialiśmy także zabytki architektoniczne. Ciekawostką może być dzisiejsza cerkiew pw. Świętej Trójcy z powodu jej historii. Na Ziemiach Odzyskanych przeważnie kościoły ewangelickie zostały zaadaptowane po wojnie na kościoły katolickie. Natomiast budynek przy ulicy Szkolnej, wybudowany w 1824 roku, dzisiaj pełniący funkcję świątyni Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, pierwotnie był... synagogą!
Cerkiew pw. Świętej Trójcy, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Wchodząc na stały ląd, minęliśmy także Zamek Książąt Pomorskich. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że południowe skrzydło, czyli dokładnie to na zdjęciu, zostało wybudowane w XIV w. Ponadto pierwotnie zamek wybudowany został na wyspie, a obecne jego położenie na lądzie spowodowane jest opadaniem wód (a ktoś mówił, że świat się potopem skończy).
Zamek Książąt Pomorskich, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Oczywiście nie mogliśmy pominąć także ratusza z połowy XIX w. czy zabytkowego gmachu szkoły muzycznej.
Ratusz, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Gmach szkoły muzycznej, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Odwiedziliśmy też Muzeum Regionalne, które wzbudziło w nas mieszane uczucia. Były ładne bilety, które ochoczo zachowaliśmy na pamiątkę. Było też wiele ciekawych eksponatów, a naszą uwagę najbardziej przykuła ogromna mapa (chyba Księstwa Pomorskiego), na obrzeżach której widniały panoramy pomorskich grodów. Znaleźliśmy także Kołobrzeg! Mieliśmy w związku z tym kilka pytań do obsługi, która jednak nie podłapała naszego entuzjazmu i zrozumieliśmy oschłość pani w recepcji jako sygnał do wykonania wtyłzwrotu. A że byliśmy sami, nie wahaliśmy się ani chwili i rzeczywiście dokonaliśmy ewakuacji, by jeszcze bardziej nie rozjuszyć lwa ;)
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Muzeum Regionalne, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Mieliśmy także plany, by wiosną lub latem, kiedy będzie ciepło, wybrać się do Szczecinka z rowerami i pokonać trasę wokół jeziora na dwóch kółkach. To niecałe 15 km, ale ten rok był niezbyt łaskawy dla nas, a dla mnie w szczególności i się nie udało, ale co się odwlecze, to nie uciecze i choćbym piechotą miała przejść, to przejdę... kiedyś :D
Uroczy zakątek na trasie, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.
Mapa trasy rowerowo-biegowej dookoła Jeziora Trzesiecko, Szczecinek, ©Marchevka, 23.01.2016 r.

Obserwatorzy