piątek, 24 stycznia 2020

Wokół powiatu polickiego

Był maj 2019 roku. Już wcześniej wspominałam, że przed wylotem do Irlandii chciałabym jeszcze gdzieś pojechać. Po ponad miesiącu leżenia i sporadycznej nauki chodzenia, mogłam przynajmniej spokojnie siedzieć. Skonsultowałam w lekarzem mój pomysł na wycieczkę i dostałam odpowiedź, że bardzo dobrze zrobi mi to na głowę (dosłownie), ale trzeba zabezpieczyć ranę i mimo wszystko być ostrożnym. Żadne wycieczki pociągiem ani autobusem nie wchodziły w moim stanie w grę. Kierowcą też jeszcze nie mogłam być, bo praca nóg w czasie prowadzenia była zbyt męcząca dla kręgosłupa. Przedstawiłam więc mój plan tacie, a on... ochoczo przystał.

Błądząc po mapie zauważyłam, że nie miałam okazji odwiedzić/zwiedzić wszystkich powiatów mojego województwa. Pamiętacie cykl Polska na 100%? A Marchevkowo na Folkowo? No i to był naturalny, kolejny etap wycieczek regionalnych. Opracowałam dwie trasy, jedna 300 km, druga 250 km. Jedna miała wieść na zachód, do niemieckiej granicy, a druga na południe.

Tamtego dnia postanowiliśmy pojechać na zachód, bo była dłuższa i trudniejsza. Mogę Was w końcu zabrać w ostatni, a zarazem pierwszy etap podróży, czyli do powiatu polickiego, który zrealizowałam, jak zwykle, w niecodzienny sposób. Zdecydowałam, że nie chcę jechać do samych Polic, które być może piękne i klimatyczne, zupełnie nie pasowały mi do trasy - musielibyśmy robić pustą pętlę, zjeżdżając z trasy szczecińskiej. Pomyślałam więc, że odwiedzę wioski, o których mało kto słyszał, a niektóre ruinki mogą kiedyś zniknąć i będzie świetna pamiątka z tego wypadu. Pierwszą miejscowością było Będargowo. Jest to mała wieś w gminie Kołbaskowo, a jej centralnym i najbardziej interesującym punktem jest kościół Najświętszej Maryi Panny Wspomożycelki Wiernych z początku XIII wieku! Kształt tego niewielkiego kościółka wyróżniają dwie ogromne przypory po zachodniej stronie. Okazało się, że to pozostałości po... dawnej kościelnej wieży, którą wyburzono w XIX wieku. Jest to naprawdę niecodzienny widok i warto zobaczyć to na własne oczy.
Będargowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Będargowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Będargowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Będargowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Następnie dojechaliśmy do Barnisława, wioseczki leżącej tuż przy niemieckiej granicy. Tam także znajduje się kościółek, nieco młodszy niż ten w Będargowie. Świątynia bez uszczerbku przetrwała II wojnę światową, a w 1946 roku została konsekrowana na kościół rzymskokatolicki pw. Św. Stanisława Kostki. Na przynależącym terenie znajduje się stary cmentarz, a całość otacza XV-wieczny mur. Na uwagę zasługuje klimatyczne zakątki kościelnego terenu, a także plac zabaw usytuowany tuż przy samym murze.
Barnisław, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Barnisław, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Barnisław, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Jak nietrudno się domyślić, w Smolęcinie, czyli kolejnym punkcie wycieczki, także odwiedziliśmy kościół, a raczej jego ruiny. Jak również nietrudno się domyślić, na terenie dawnej świątyni można znaleźć butelki i inne śmieci, a wokół roztacza się przykry zapach uryny. Nic nowego. Niemniej jednak zdecydowaliśmy się wejść w zarośla, by na własne oczy zobaczyć XIII-wieczne mury wzniesione z surowych kamieni. Warto było. Nie wiadomo, kiedy to miejsce przestanie istnieć - wokół przechadzają się gigantyczne ślimaki i zupełnie nie wiadomo, kiedy wpadną na pomysł pożarcia pozostałości zabytku...
Smolęcin, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Smolęcin, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Smolęcin, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Smolęcin, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Smolęcin, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Smolęcin, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Dalej w planie było Karwowo, a my jak zwykle w poszukiwaniu zapomnianej wieży, zabłądziliśmy. To samo było w Rusowie. Oczywiście wieża jest kościelna, przynależąca do ruin. Ale za to jaka ładna i malownicza - mimo aktualnego stanu. Sam kościół został wzniesiony w XIII wieku, jednak interesującą mnie wieżę wzniesiono w końcu XIX wieku. Było to zadzwiające, wszak to stosunkowo nowy obiekt. Zniszczenia przyniosła wojna - wieżę na swój punkt obserwacyjny obrały wojska niemieckie. Uszkodzony obiekt po wojnie już nie został odbudowany, a jedynie wpisany do rejestru zabytków i... otoczony porządnym płotem, uniemożliwiającym eksplorację. Wierzę, że nigdzie nie było dziury umożliwiającej wejście i balowanie miejscowej Burżulandii. 
Karwowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Karwowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Karwowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Karwowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Karwowo, 23.05.2019 r., ©Marchevka.
Na tym zakończyliśmy policki etap wycieczki, a w ramach rozrywki, do następnego punktu, czyli do Krzywego Lasu, pojechaliśmy przez Niemcy (czym złamałam w tamtym czasie prawo, a kto zgadnie dlaczego?). Tam zrobiliśmy krótki przystanek na obrzeżach Parku Narodowego Dolnej Odry w Mescherin i skierowaliśmy się z powrotem do Polski. Tempo zwiedzania było trochę zabójcze, ale to ze względu na to, że był środek tygodnia i jeszcze przed wakacjami, więc uniknęliśmy korków. Tata to zawodowy kierowca, więc pokonanie 200 km to dla niego jak codzienne wyjście po bułki dla każdego z nas. Poza tym jak już wszyscy doskonale wiecie, często zdarza mi się wchodzić do budynków czy też na wystawy, ale najbardziej rajcuje mnie widok z zewnątrz. Nie jestem historykiem sztuki, więc chociaż wiem, co to są rzygacze i tympanony oraz potrafię odróżnić kolumnę dorycką od jońskiej, nie tkwię godzinami wpatrując się w szczegóły. Oglądam, dokumentuję co mnie zaciekawi, ewentualnie robię notatki z tego, co chcę sprawdzić potem - bo nigdy nie czytam historii przed! I jedziemy dalej. Poza tym ze względu na ranę pooperacyjną  musiałam wrócić o dość wczesnej porze na zmianę opatrunku. Plan zakładał odwiedzenie powiatu polickiego, gryfińskiego, myśliborskiego oraz pyrzyckiego. Jak się jednak okazało, do Pyrzyc dotarliśmy dość wcześnie i postanowiliśmy, że zamiast do domu przez Stargard, wrócimy "dołem", realizując za jednym podejściem także trasę południową, odwiedzając kolejno Choszczno i Recz, Mirosławiec i Stare Drawsko. Tym sposobem w jeden dzień pokonaliśmy 500 km wokół województwa zachodniopomorskiego, jednocześnie zamykając temat "odhaczenia" wszystkich zachodniopomorskich powiatów przez Marchev. Pozostało oczywiście jeszcze wiele do zobaczenia, ale statystyka się zgadza, więc pomarańczowe serduszko mogło spokojnie dopakować walizkę i ruszyć na podbój Zielonej Wyspy :)
Ostateczna trasa, google.maps.com

piątek, 17 stycznia 2020

Kilkee

To był ostatni wypad przed rozpoczęciem pracy. Tydzień później już prasowałam koszulkę polo i niecierpliwie czekałam na pierwszy dzień w roli elfa. Kilkee to niewielka miejscowość na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. Niegdyś rybacka wioska, obecnie - spory ośrodek turystyczny i centrum nurkowania rekreacyjnego. Rozbudowana baza hotelowa przyciąga do miasteczka turystów nie tylko z Limerick, ale i z całej Irlandii oraz Wielkiej Brytanii.
Uwaga! Przepaść!, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Kilkee zasłynęło w latach 60', dzięki pobytowi Che Guevary - do tego stopnia, że nad główną plażą dziś góruje mural z podobizną argentyńskiego rewolucjonisty i jest tłumnie odwiedzany przez jego zwolenników. Wcześniej było maleńką wioseczką rybacką, dziś - popularnym i urokliwym kurortem.
Mural z wizerunkiem Che Guevary, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Osiedle wznoszące nad plażą, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Plaża, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Promenada, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Co najbardziej mnie zaskoczyło? Na pewno w drodze na klify tablice informacyjne z numerem telefonu zaufania dla osób w kryzysie psychicznym. W Irlandii jest bardzo wysoki odsetek samobójstw, ale zarazem bardzo wysoka świadomość społeczna i szeroko rozwinięta interwencja kryzysowa dla osób z problemami psychicznymi i myślami samobójczymi. Z jednej strony jest to przerażające, z drugiej - pociesza myśl, że chorzy nie są zostawieni sami sobie, nie są wyzywani od czubków, a tak naprawdę na każdym kroku spotykają się ze wsparciem, zrozumieniem i empatią.
W drodze na klif, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Urzekły mnie klify - ich potęga i majestat. Są wielkie, piękne, budzące podziw i respekt. Byłam urzeczona i nie mogłam przestać robić zdjęć. Chciałam łaknąć ten widok i zachować go tak szczegółowo, jak to tylko było możliwe. Nie da się - to trzeba zobaczyć na żywo, dotknąć łupków, zejść nad wodę, poczuć bryzę na twarzy i wiatr we włosach. Ale kilka ujęć nieskromnie uważam za udane i to właśnie je publikuję poniżej.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Klify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Koniki na klifie, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Zobaczyłam też na własne oczy prawdziwy przypływ. Różnice w poziomie morza w Bałtyku są zauważalne, ale nie tak, jak w Oceanie. Rano na kamieniach wypoczywali turyści, po trzech godzinach, kiedy schodziliśmy z klifów, kamieni już nie było widać, bo były zalane wodą. To naprawdę niezwykłe. Skusiłam się także na tradycyjny irlandzki przysmak znad morza. Oczywiście prym wiedzie fich&chips, czyli ryba z frytkami, ale obok nich niemniej popularne są pobrzeżki pospolite - malutkie ślimaczki gotowane w osolonej wodzie. Sprzedawane one są na małych straganikach przy promenadzie, a w środku lata można je było dostać także  w samym Limerick. Mięsko ze skorupki wyjmuje się... zwykłą szpilką, którą otrzymuje się w pakiecie z porcją skorupiaków, która jest zdecydowanie za duża dla jednej osoby. Nie jest to drogi wydatek - porcja jak poniżej kosztowała 3 euro. Były to pierwsze ślimaki w moim życiu, ale na pewno nie ostatnie - naprawę pyszne.
Pobrzeżki pospoliteKlify, Kilkee, 28.07.2019 r., ©Marchevka.
Polecam każdemu, kto tylko będzie miał okazję zobaczyć i przeżyć to na żywo. Klify Orłowskie lub te na Wybrzeżu Wolińskim to tylko malutki zalążek, urozmaicający polską linię brzegową. Kilkee jest moim numerem 1, jeśli chodzi o wybrzeże atlantyckie. 

Obserwatorzy