wtorek, 31 grudnia 2013

Do siego roku!


Moi Drodzy!

Dobiega końca rok wielkich zmian. Jedną z tych zmian dla mnie było założenie tego bloga, na który od pierwszych dni licznie przybywacie. Ważny jest dla mnie każdy Wasz komentarz, bo dzięki temu wiem, że te podróże (ostatnio tylko małe, okoliczne), cieszą i interesują nie tylko mnie :) Dziękuję za obecność, komentarze, maile, wszystkie dowody sympatii oraz wskazówki odnośnie bloga.

Życzę Wam, aby następny rok był pomyślny, obfitujący w radości i sukcesy. Życzę także spełnienia marzeń - tych dużych i tych całkiem malutkich (a spełniają się, bo od spełniającego się marzenia rozpoczął się ten blog!). Życzę Wam także czerpania satysfkacji na wszelkich polach i realizacji życiowych planów!

Do siego roku!!

czwartek, 26 grudnia 2013

Po Świętach, czyli nowe nadzieje ;)

Kończy się drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Jutro do pracy, później weekend, kolejne dwa dni do pracy i koniec roku. Szybko minęło, prawda?
Sama nie wiem, kiedy minął ten rok, kiedy nadeszły Święta i minęły! Wigilię spędziłam z rodzicami i bratem, a wczoraj spotkaliśmy się u Babci w zdecydowanie szerszym gronie. Było gwarno i wesoło, to pewnie za sprawą synków moich braci ciotecznych. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, zrobiliśmy kilka pamiątkowych fotek.
Mikołaj także był. Mam nadzieję, że w Nowym Roku nie będę Was już raczyła przepalonymi i prześwietlonymi zdjęciami, bo w paczce znalazłam filtry fotograficzne: połówkowy szary, połówkowy tabaczkowy i gwiazdkowy tęcza. W ciągu tych dwóch dni przetestowałam tylko gwiazdkowy, reszta musi poczekać na wyjazd w plener, a taki już niedługo :)


Filemon PACZY, co ta Marchevka znowu kombinuje
Możliwości filtru gwiazdkowego. :)
Drugi rok z rzędu po naszym świątecznym stole biegają renifery ;)

A Wam jak minęły Święta? Mikołaj był? Wesoło było?
Pozdrawiam serdecznie! :)

piątek, 20 grudnia 2013

Grudziądz

We wcześniejszych latach pracy w wojsku zdarzało się, że musiałam wyjechać gdzieś w sprawach służbowych. Wyjazdy te były co najmniej dwudniowe z powodu odległości od miejsc docelowych. Połączenie PKP Kołobrzegu z jakimkolwiek miejscem jest dość trudne, bo bezpośrednie i w miarę dogodne połączenia do niektórych miast są latem, a poza sezonem to istna masakra, z Grudziądzem - koszmar. Nie ma bezpośredniego połączenia wcale, a zwykłe połączenie II klasą w normalnych godzinach trwa około 8 h i są trzy do pięciu przesiadek. Wyobrażacie to sobie? Bo ja nie. Na szczęście tak się złożyło, że wtedy jechała nas większa ekipa i mogliśmy pojechać samochodem.

Oczywiście zapakowałam do plecaka aparat fotograficzny, bo bez niego się po prostu nie ruszam nigdzie i miałam nadzieję na zwiedzanie miasta. Dotarliśmy tam jednak późną porą i myślałam, że ze spaceru nici. Okazało się jednak, że jeden z kolegów pochodzi z Grudziądza i zaproponował przechadzkę po zameldowaniu się w hotelu.

Poszliśmy nad Wisłę, widziałam jakieś trzy pomniki, ale były zupełnie nie podświetlone, więc nawet dokładnie nie wiem, co to było. Poznałam tylko popiersie Kopernika. Łaziliśmy ponad godzinę. Okrążyliśmy mury więzienia dla kobiet, czytaliśmy tablice pamiątkowe na murze więzienia dla mężczyzn. Było ciemno i tak naprawdę zdjęcia wyszły żadne. Wtedy jeszcze nie miałam takiej wprawy w szybkopstrykach po ciemku. Pokażę Wam jednak jedno zdjęcie z tego wieczoru, a mianowicie odsłonięty w 2008 roku pomnik ułana z dziewczyną. Znajduje się on na Starym Mieście, w pobliżu ratusza.

Pomnik ułana i dziewczyny
Rano śniadanie, pakowanie i wyjazd. Prosto ze szkolenia mieliśmy jechać do domu, zatrzymując się gdzieś na obiad. 

Szkolenie miało się odbyć w Cytadeli grudziądzkiej. Przed wyjazdem nie wiedziałam o lokalizacji, inaczej bym chociaż trochę poczytała o tym miejscu. Chociaż z drugiej strony miałam miłą niespodziankę, jak drugi kolega (który jak się okazało, też pochodzi z Grudziądza) omawiał obiekty, które po drodze mijaliśmy Niestety, w tej sytuacji całkowicie straciłam zainteresowanie szkoleniem, a moje myśli biegły wokół tych pięknych starych murów i drzew rosnących na dachu zabudowań twierdzy. Najchętniej olałabym wykłady i poszła zwiedzać lochy. Cóż… 

Marzenia się spełniają, tylko trzeba je wypowiedzieć na głos. Wykorzystałam chwilę przerwy, aby porozmawiać z jednym z miejscowych żołnierzy. Okazało się, że zwiedzenie cytadeli jest możliwe jeszcze tego samego dnia. Po wykładach mojej grupy, kiedy inni jeszcze się szkolili, zebraliśmy się przed wejściem, a kiedy przyszedł pan przewodnik, rozpoczęliśmy godzinną wędrówkę po wąskich korytarzach i dzikich trawnikach wewnątrz obronnych murów.

Zupełnie nie byliśmy przygotowani. O ile żołnierze jeszcze jakoś dawali radę, bo mieli normalne mundury, o tyle REFERENTKI już nie bardzo w garniturach i garsonkach. I butach na obcasie. No bo skąd miałyśmy wiedzieć, że będziemy łazić po lochach i pagórkach? Nawet aparat fotograficzny zostawiłam na dnie torby w samochodzie, został mi tylko stary telefon. Ale zawsze coś, pamiątka jest. Mam nadzieję, że wybaczycie mi paskudną jakość zdjęć.

Budowa cytadeli rozpoczęła się w drugiej połowie XVIII wieku. Przedsięwzięcie wystartowało prężnie w czerwcu 1776 roku, pracowało przy nim prawie siedem tysięcy ludzi. Podziemne tunele drążyli górnicy. Założono, że fortyfikacja powstanie w ciągu czterech lat. Niestety, kosztorys okazał się nierealny do zrealizowania, po sześciu latach zaczęło brakować cegły. Aby pozyskać budulec, rozebrano dwa zamki krzyżackie, a i to nie uchroniło budowniczych przed oszczędnościami i budowaniem niektórych elementów z kamienia. Ostatecznie, z przekroczonym trzykrotnie budżetem, budowę cytadeli ukończono w 1789 roku.

Jedno z wejść do podziemi
W środku wąskie strome schody. Korytarze wąskie – nie dało się we dwie osoby obok siebie iść. Niskie – mam 1,75 m wzrostu i czułam, jak muskam głową sufit. Zimno – moja plastikowa teczka nagrzana na słońcu, pod ziemią zaczęła się pocić. Osoby, które były na krótki rękawek miały gęsią skórkę. Klimat rewelacja. Były też dwie piekielne studnie, jakby bez dna. Szerokie, głębokie, ciemne. O matkooo.
Były dwie sale, w których były kominki – tak, można tam zrobić „ognisko”, oczywiście wcześniej rezerwując termin itp. Cytadela to teren wojskowy i zezwolenie na wejście można uzyskać, wcześniej otrzymując zgodę wojska. 
W jednym z bunkrów był taki jakby katafalk, który w przeszłości pełnił rolę stołu sekcyjnego. Według historyków nie było to prosektorium do oględzin zwłok i ustalania przyczyny zgonu, a sala badań jakiegoś ichniego doktora Mengele. 


Jak już pisałam – na dachach zabudowań, a także na murach rosła regularna roślinność. O ile trawę i mech widziałam nieraz, o tyle drzew w takim miejscu okazji oglądać nie miałam! Na zdjęciu widać wewnętrzny mur wykonany z kamienia, ponieważ kamień był tańszy, niż cegła i to tej części fortyfikacji można myło wykorzystać akurat ten budulec. Bo Wam nie powiedziałam wcześniej, że Cytadela otoczona jest podwójnymi murami, między którymi uprawiane były ziemniaki, zboża, marchewka oraz hodowane zwierzęta gospodarskie.

Kurtyna
Tutaj widać kurtynę, czyli wał ziemny wzmocniony murem z cegły. Oprócz bujnej roślinności na dachu, zaciekawienie zwiedzających wzbudziły cztery mopy wystające przez któreś z kolejnych okien. Do tego w momencie, kiedy przechodziliśmy pod tym oknem, przez kraty wyłoniły się machające do nas ręce Słyszeliśmy krzyki, chociaż ciężko było je zidentyfikować, czy to z radości, czy… Przewodnik krótko powiedział, że panie sprzątające akurat mają przerwę i szybko się oddaliliśmy stamtąd. Ja jakoś nie do końca uwierzyłam w jego wersję zdarzeń Stawiam, że to pojmani żołnierze napoleońscy przetrzymywani w niewoli

Kurtyna
Łaziliśmy po lesie, widzieliśmy zmutowaną marchewkę oraz przechodziliśmy obok grobu Wilhelma Courbiere’a. Niestety, gdyby nie było przewodnika przeszlibyśmy koło niego, może nawet po nim, bez świadomości, że tam jest. Dwie rosnące lipy i tyle. Żadnej tabliczki, zero porządku. Krzaki jak wszędzie. Jakoś zrobiło mi się przykro, chociażby z tego względu, że baron Courbiere jako jedyny nie poddał się podczas najazdu wojsk napoleońskich, a tym samym obronił Cytadelę. Zero szacunku i upamiętnienia. Każdy umywa ręce od zajęcia się konserwacją zabytku, a w takim stanie rzeczy niedługo nic nie będzie do oglądania, bo się wszystko zawali. Miasto mówi, że to wojsko powinno. Wojsko mówi, że tylko tu stacjonuje, a wszystko jest na terenie miasta. Paranoja. Z resztą nie po raz pierwszy, chyba czas się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy.


Mury nie wszędzie zachowane są w tak dobrym stanie. Jedno skrzydło jest całkowicie wyłączone z eksploaracji - wszystko grozi zawaleniem, za to schronienie znalazły tam nietoperki - podobno około tysiąca ich tam mieszka. 





Wycieczka się skończyła, a ja wyglądałam, jakbym się wytarzała w piachu. Mój czarny garnitur chłonął wszelki pył, jaki się wznosił nad piaszczystymi ścieżkami. Buty jeszcze gorzej… Jakoś się doprowadziłam do porządku przy pomocy zimnej wody z kranu. Gdyby ktoś był zainteresowany zwiedzeniem, na stronie 13 Wojskowego Oddziału Gospodarczego, pod TYM LINKIEM, można znaleźć niezbędne informacje. Uprzedzam jednak, że taka wycieczka przyniesie radość tylko w sportowych butach i wygodnym stroju, warto się przygotować.

Pozdrawiam serdecznie i idę pozaglądać, co u Was, bo mam okropne zaległości. Czas na koniec roku tak pędzi, że nie zauważam mijających kolejnych dni. Pozdrawiam serdecznie, a wesołych świąt będę życzyć za kilka dni - dzisiaj jeszcze za wcześnie. Trzymajcie się! :D

środa, 11 grudnia 2013

Ekowschodni bonus track

Nie umiem, nie potrafię odnaleźć się w tej strasznie ponurej rzeczywistości. Zimno, słota, mimo że listopad minął, nie jest lepiej nawet o krztę. Miałam jechać do Wrocławia, a moje cudowne plany pokrzyżował Orkan Ksawery. Też nie miał kiedy się rozchulać... Nad morzem orkan był tylko preludium do wszelakich wichur, sztorm utrzymywał się do niedzieli. Za to w sobotę miałam przejażdżkę w śnieżycy po gołym lodzie. Kolejny raz bez stłuczki, więc oby tak dalej.

Na najbliższą sobotę mam mały plan uwiecznienia na zdjęciach pobliskiego miasta, ale nie wiem, czy pogoda znowu nie pokrzyżuje mi planów. W deszczu to żadna przyjemność chodzić i focić. Dzisiaj w ramach wspomnień zabieram Was w ciepłe kraje, a mianowicie do Ekoparku Wschodniego w Kołobrzegu. Zdjęcia z późnej wiosny, myślę że w sam raz na rozgrzanie, póki nie spadnie śnieg i się nie ociepli obecna atmosfera. Brrrr.

Do rzeczy więc.
Ekopark Wschodni położony jest między Podczelem a Bagiczem. Został wydzielony i prawnie usankcjonowany w 1996 roku na bazie niecki słonych torfowisk. Park jest swoistą enklawą natury, należącą do europejskiej sieci obszarów chronionych.

Na terenie Ekoparku bytuje około 80 gatunków ptactwa, m. in. łabędź niemy, perkoz, żuraw, a także cała masa roślin chronionych. Nazw nie wymieniam, bo one mi nic nie mówią, a nie będę bezmyślne powielać. Blog ma kategorię rozrywkową, a nie naukową, więc mam nadzieję, że wybaczycie ten ubytek w wiedzy :))

Równolegle do linii przegowej Morza Bałtyckiego przez obszar parku wiedzie ścieżka rowerowa z Kołobrzegu do Gąsek. Jest to odcinek należący do europejskiej sieci dróg rowerowych, a dokładnie do trasy okrężnej - Szlaku Wokół Bałtyku. Ponad 3 lata temu doszło do ekologicznej katastrofy, kiedy wody roztopowe przerwały wał wydmowy, niszcząc mostek na ścieżce rowerowej i uchodząc do morza. Jeszcze przez długi czas przeprawa na drugą stronę była możliwa tylko wyznaczoną kładką wiodącą przez plażę, a w ciągu miesiąca cała woda z obszaru chronionego zeszła do morza.



Tyle teorii. W praktyce jest to Park położony za miastem, do którego dotrzeć można albo autobusem miejskim, wysiadając przy ośrodku za torami, albo samochodem, zostawiając auto na parkingu przy tymże ośrodku lub rowerem. Tutaj nie ma murów, siatek, ogrodzeń. Nie ma sztucznych nasadzeń i zbiorników wodnych. Dziełem tego wszystkiego jest Natura, a człowiek tylko trzyma nad tym wszystkim pieczę. Są za to ścieżki biegnące wśród pięknych terenów zielonych, wiodące przez wielkie rozlewiska, będące siedliskiem wielu ptaków. Schodzenie z wytyczonych szlaków nie jest potrzebne - alejka została poprowadzona tak, aby to z niej był najpiękniejszy widok.

Tutaj o każdej porze roku jest cicho i spokojnie. Drzewa osłaniają od wiatru, można przysiąść na ławce i obserwować pływające łabędzie albo pogadać z kaczkami :) Tu nie ma tłumów, jest to cudowne miejsce na złapanie oddechu. Spacerem można dojść do plaży, tam przysiąść na murku i obserwować - na zachodzie latarnię morską w Kołobrzegu, na wschodzie - linię brzegową nawet do Gąsek.

Lubię tu przyjeżdżać, lubię odpoczywać, robić zdjęcia. Kaczkom, łabędziom, roślinkom. Lubię siedzieć nad brzegiem morza i przez lornetkę obserwować morze oraz brzeg. Odgadywanie, który tym razem najdalszy punkt udało mi się zobaczyć. To właśnie w Ekoparku można mnie odnaleźć, kiedy nie wiadomo gdzie jestem, z jednoczesną wiedzą, że zbyt daleko nie pojechałam.

Dzisiaj właśnie zabieram Was na majówkę do Ekoparku Wschodniego w Kołobrzegu. Skoro Lejdis mogły mieć sylwestra w sierpniu, Marchevka może mieć majówkę w grudniu. Tadam!






















niedziela, 1 grudnia 2013

Cmentarz wojenny KOŁOBRZEG

Na początku listopada obiecałam Wam zdjęcia z kołobrzeskiego cmentarza wojennego. Jedenasty miesiąc jest dla mnie czarną dziurą kalendarza, nic mi się nie klei, nic nie wychodzi, a wszystkie plany lecą w gruz. To pewnie przez ten chroniczny brak słońca. Wszak do życia niezbędna jest fotosynteza zachodząca w marchevkowej natce :D Na szczęście słońce wychynęło na sam koniec miesiąca, co zmobilizowało mnie to wizyty na cmentarzu i zrobienia zdjęć, aby je Wam pokazać.

Widok z drogi
Cmentarz wojenny w Kołobrzegu znajduje się przy ul. 6 Dywizji Piechoty, czyli przy drodze wylotowej w stronę Szczecina. Obecny kształt tego miejsca został ustanowiony w 1980 roku, jego autorem jest plastyk Zygmunt Wujek. 

Przy samymy wejściu na cmentarz znajduje się płyta przedstawiająca główne związki taktyczne i kierunki działań prowadzonych w marcu 1945 roku. Na makietę naniesione zostały także główne obiekty, o które toczył się bój, czyli: Kolegiata, Dworzec kolejowy, koszary (czerwone: ul. Jedności Narodowej, białe: ul. Koszalińska - moje!), gazownia (potocznie nazwana Starą Gazownią, dzisiaj już nie istnieje, zastąpiona Nową Gazownią), Fort Ujście (obecnie stoi na nim Latarnia Morska).

Płyta plastyczna upamiętniająca walki w dniach 4-18. marca 1945r.

Idąc dalej, dochodzimy do sarkofagu prowadzącego nas przez wieki historii Kołobrzegu. Płaskorzeźby widniejące po bokach przedstawiają dzieje oręża polskiego na pomorzu, natomiast wmurowane medaliony upamiętniają najcięższe walki. Na górze możemy zaobserwować hełm i nakrycie głowy ze średniowiecza. Dokładnie jest to hełm żołnierza I Armii Wojska Polskiego oraz szyszak rycerski z okresu panowania Bolesława Krzywoustego. 


We wnętrzu sarkofagu umieszczone zostały łuski armatnie oraz ziemia z miejsc najciężczych walk.


Po lewej stronie umieszczone są tablice w językach polskim, rosyjskim, angielskim i niemieckim informujące o miejscu, w jakim się znajdujemy. Oprócz nich są także płyty opisujące dokładnie, komu poświęcony jest cmentarz oraz ile osób tu spoczywa.




Cały teren utrzymany jest w bardzo dobrym stanie, estetyczne alejki gęsto obsadzone iglakami sprzyjają przemyśleniom i wyciszeniu. Kiedy przekracza się linię oddzielającą cmentarz od drogi, momentalnie przestaje się słyszeć jeżdżące samochody, których jest dużo, bo to jest wylotówka z miasta. O tej ciszy na cmentarzach czytałam także TUTAJ, w relacji męża Anki Wrocławianki z cmentarza w Borowicach.


Idąc dalej, dochodzimy do wielkiego, wysypanego drobnymi kamyczkami placu. Oczom ukazuje nam się centralny monument, czyli Pomnik Chwały, zawierający w sobie dwa miecze grunwaldzkie. Poświęcony on jest żołnierzom polskim i radzieckim, poległym w walkach o Kołobrzeg.

Pomnik Chwały widok od strony placu
Pomnik chwały - inskrypcja od strony zbiorowych mogił żołnierzy
Panorama - Pomnik Chwały wraz z przyległymi mogiłami żołnierskimi (kliknij, aby powiększyć)
Za Pomnikiem Chwały znajdują się zbiorowe mogiły żołnierzy polskich i radzieckich, poległych w walkach o Kołobrzeg. Tablica inskrypcyjna nie odzwierciedla rzeczywistego miejsca spoczynku żołnierzy, ponieważ w czasie walki polegli byli grzebani na bieżąco w różnych miejscach miasta. Dopiero po wojnie władze wydały dekret o przeprowadzeniu ekshumacji i przeniesieniu mogił w jedno miejsce, jakim jest obecny cmentarz wojenny. Działo się to w latach 1948-1963, z biegiem lat zatarły się tabliczki na drewnianych krzyżach, nie było możliwości identyfikacji ciał. Nazwiska widniejące na płytach odtworzone zostały na podstawie kartoteki poległych.






Idąc dalej, wciąż kamyczkowymi alejkami, dochodzimy do kwatery bohaterów walk o Kołobrzeg, Lenino, Monte Cassino oraz Sybiraków. W jego centralnym punkcie stoi pomnik Matki Polki.


Tablica pamiątkowa
Pomnik Matki Polki
Inskrypcja na pomniku



Cmentarz Wojenny ulega ciągłym modernizacjom, ulepszeniom oraz, chyba co najważnejsze, rozbudowie. Paradoksalnie - on żyje, nie jest dziełem ukończonym, formą zamkniętą, hermetyczną. We wrześniu 2012 r., w Dzień Sybiraka, została odsłonięta kolejna kwatera - Ściana Pamięci Polskiej Golgoty Wschodu.
Zdjęcia tu zamieszczone zostały zrobione 1. listopada b. r. (te nocne) oraz wczoraj - 20. listopada (te w dzień). Wczoraj w tej części cmentarza odbywał się pogrzeb i nie chcieliśmy z bratem zakłócać spokoju. Tylko z daleka zrobiłam uzupełniające zdjęcia.


Pomnik został wzniesiony dla upamiętnienia osób zmarłych lub zaginionych na terenie byłego Związku Radzieckiego - osób represjonowanych i zamordowanych przez NKWD.


Oprócz Ściany Pamięci, po jej prawej stronie został zainstalowany fragment torów kolejowych, symbolizujący wywózki polskiej ludności na Sybir. Jest to miejsce naprawdę przygnębiające i nawet gwar towarzyszący dniu 1. listopada nie wyciszył rozdzierającego się wewnątrz serca...




Wzdłuż torów ustawione są obeliski z tablicami upamiętniającymi cztery deportacje polskiej ludności. Te liczby mówią same za siebie, tutaj nie potrzeba żadnego komentarza...






Czwartego zdjęcia nie mam - 1. listopada padł mi aparat, a wczoraj nie wchodziliśmy na teren ze względu na wyżej podane okoliczności.


Cmentarz Wojenny w Kołobrzegu jest uważany za jedną z lepiej zadbanych nekropolii żołnierskich. Odbywa się tu większość uroczystości upamiętniających zdarzenia z II wojny światowej, odprawiane są tu msze. W uczczeniu pamięci biorą udział władze nie tylko miejskie, kombatanci, ale także uczniowie z miejscowych szkół wszystkich szczebli oraz służby mundurowe (przede wszystkim wojsko). Nie wiem jak jest teraz, ale pamiętam, kiedy w okresie szkoły podstawowej przychodziliśmy na ten cmentarz i sprzątaliśmy groby. W liceum moja klasa miała przez rok pod opieką kwaterę, nad którą góruje pomnik Matki Polki. Myślę, że jest to dobra lekcja patriotyzmu i historii.

Obserwatorzy