niedziela, 23 sierpnia 2020

Niedziela w Ennis

Ennis to miasto położone w hrabstwie Clare, w południowo-zachodniej części Irlandii, nad Rzeką Fergus. Liczy około 25 tysięcy mieszkańców, przez co jest największym miastem hrabstwa oraz 12. największym miastem Irlandii. Ennis dzieli tylko 40 km od Limerick, w dodatku autostradą, więc to był idealny kierunek na szybki wypad w pochmurne niedzielne popołudnie.

Chapel Lane, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

W miasteczku nie brakuje kolorowych murali i wielobarwnych kamienic, tworzących niesamowity klimat. Chociaż z pozoru "nic ciekawego tam nie ma", sam spacer po zakamarkach był ucztą dla oczu.

Parnell Street, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Oczywiście centralnym punktem miasta jest kolumna z pomnikiem Daniela O'Connella, którą widać powyżej. Nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia samego monumentu, jednak Daniel, jak do Daniel - znacie go już i z Limerick, i z Dublina, więc mam nadzieję, że tym razem wybaczycie mi brak jego fotki.

Bank Pl., Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

W irlandzkich miastach wciąż nie przestaje mnie zadziwiać szerokość ulic i chodników, a raczej ich wąskość, jeśli mogę tak napisać. Stąd zapewne bardzo popularny system jednokierunkowych ulic w większości (albo we wszystkich...) miast. Chodniki też pozwalają albo na minięcie się z drugą osobą lub wymuszają ustąpienie pierwszeństwa poprzez przylgnięcie do muru lub zejście na jezdnię.

Muzeum Clare, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Totalnie bez planu zawędrowałyśmy w okolice Muzeum Hrabstwa Clare, które mieści się w samym centrum miasta i zajmuje budynek dawnego klasztoru Sióstr Miłosierdzia. Było zamknięte, więc okrążyłam pięknie zagospodarowany skwerek. Znalazłam kamienno-drewnianą ławkę tzw. "Celtic rest", wyrzeźbioną przez Mary McNamara w 2004, przedstawiającą celtycki węzeł. To jedna z kilku tego typu instalacji ulokowanych w różnych miejscach Ennis.

The Square czyli... Skwer, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Ławka "Celtycki odpoczynek", Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Ennis zostało także zwycięzcą, a także kilkukrotnie "finalistą" w narodowym konkursie na najczystsze miasto. Przyznać trzeba - zasłużenie.

Zwycięstwo z 2005 roku, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Skwer, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

O'Connell Street, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

A to co?, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Pomnik "Wyblakłej kobiety" bardzo mnie wzruszył. To kolejna miejska instalacja, która nie jest do podziwiania, ale przede wszystkim - do skorzystania. Dla każdego może być tym, kim chcemy, aby była - możemy usiąść obok kobiety, możemy się położyć z głową na jej kolanach. Dzieci mogą się na nią wspiąć lub zasiąść na kolanach. "Wyblakła kobieta" może być każdym, kim chcemy, aby była, bo jednocześnie symbolizuje każdego z nas. Reprezentuje nas wszystkich "wyblakłych" przez życie i pozostaje głazem zwietrzałym przez wodę, wiatr, ciepło i zimno.

Pomnik "Wyblakła kobieta", Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Nie zabrakło też obiektów sakralnych, do których tym razem dało się wejść (a nie, jak w Boże Narodzenie - wszystkie kościoły zamknięte!). Pierwszym był rzymskokatolicki kościół śś. Piotra i Pawła, znany jako Katedra Ennis. Budowę rozpoczęto w 1830 roku i dokończono po niemal 50. latach, jednak pierwsza msza odbyła się tam już w 1842 roku. 

Katedra Ennis, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Poruszyła mnie także rzeźba "Dłonie" autorstwa Shane'a Gilmore'a, mieszcząca się na dziedzińcu katedry. Odsłonięty w 2008 roku pomnik jest dedykacją dla kilku koncepcji, zamieszczonych na widocznych tabliczkach. Brzmią one:
  • Dłonie powitania - uznanie obecności emigrantów, osób ubiegających się o azyl, uchodźców i współobywateli UE w naszej społeczności.
  • Dłonie pokoju - wyznaczenie nowej ery pokoju na wyspie Irlandii.
  • Dłonie współpracy - świętuje najczystsze miasto Ennis Ireland w 2006 roku.
  • Dłonie uzdrawiania - wspomnienie marszu pojednania biskupa Williego Walsha na Jubileusz 2000.
  • Dłonie - uznanie wierności rodziców i dziadków w przekazywaniu wiary chrześcijańskiej następnemu pokoleniu.
Rzeźba "Dłonie", Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Witraż w Katedrze, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Ciekawostką czekającą na zwiedzających jest też pierwszy zegar wieżowy, który został zamontowany dla uczczenia Roku Jubileuszowego 1950. Zegar został zamówiony w znanej niemieckiej firmie należącej do braci Schneider. Jeden z nich nadzorował montaż zegara na wieży kościelnej, a w całym przedsięwzięciu brali udział także: stolarz, kowal i kamieniarz. Cały projekt kosztował 900 funtów (wybaczcie brak przelicznika na dzisiejszą wartość). W 1973 roku wymieniono mechanizm zegara na inny, przeniesiony z Katedry Mullingar, który należało nakręcać manualnie co 8 dni. Natomiast w 1995 roku wymieniono mechanizm na elektryczny, który pobiera aktualny czas z satelity. Pierwotny zegar po odrestaurowaniu w 2006 roku przeniesiono do kruchty, gdzie można go oglądać do dziś.

Pierwszy zegar katedralny, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Wnętrze Katedry, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Ulice pełne są ciekawych instalacji, malowideł, graffiti, tabliczek pamiątkowych. Przyznam, że po pierwsze - nie zrobiłam wszystkim zdjęć, po drugie nie zamieszczam tu wszystkich, które zrobiłam, bo tego jest po prostu tak dużo, że musiałby powstać cały osobny wpis. Poniżej kilka z nich. 

Barrack St., Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Przez Ennis przepływa Rzeka Fergus, którą w samym mieście można przekroczyć siedmioma mostami. To dość malownicze widoki, jednak zapewne byłyby piękniejsze, gdyby słońce zaszczyciło nas swoją obecnością, a tak trzeba się cieszyć z faktu, że przynajmniej nie padało.

Fergus, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Fergus, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Fergus, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Fergus, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

W zasadzie na sam koniec zawitałyśmy w pobliże ruin klasztoru franciszkanów. Na ogół jest udostępniony do zwiedzania, jednak albo z okazji niedzieli, albo z powodu pandemii COVID-19, tym razem wszystko było zamknięte na wszystkie spusty, więc obejrzałam tylko z zewnątrz. Ale za to obiekt po drugiej stronie ulicy zaciekawił mnie na tyle, że frunęłam prawie nad ziemią (prawie jak dementor...).

Ennis Friary, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Ta zielona kula to The Centurial Sphere - pomnik odsłonięty w 100. rocznicę Powstania Wielkanocnego 1916, największego zrywu narodowościowego Irlandczyków, prowadzącego do odzyskania niepodległości od Brytyjczyków. 

The Centurial Sphere, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Kierując się w stronę parkingu natrafiłyśmy na franciszkański kościół św. Maryi, więc i tam zajrzałyśmy. COVID, COVID wszędzie, popatrzcie na wnętrza...

Kościół św. Maryi, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Kościół św. Maryi, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Kościół św. Maryi, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Kościół św. Maryi, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Kościół św. Maryi, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

A potem jakoś tak wyszło, że w oddali wołała nas jeszcze jedna kościelna wieża. Poczułam się jak za starych dobrych czasów, kiedy kierowałam się właśnie na wieże kościelne. Jak często na rowerze poza miastem nie do końca wiedziałam, gdzie się zapuściłam i jak daleko mam do celu, ale widziałam kościelną wieżę górującą nad okolicą, co dawało nadzieję, że jak jest kościół, to będzie i sklep ;)
Tymże sposobem dotarłyśmy do... kościoła św. Kolumby!! To XIX-wieczny budynek należący do zboru Kościoła Irlandii - części Wspólnoty Anglikańskiej. Był ostatnim kościołem anglikańskim wybudowanym w Irlandii - wskutek "ustawy kościelnej" z 1869 (ratyfikowanej w 1871) protestantyzm utracił dominację na terenie Irlandii Południowej.

Kościół św. Kolumby, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

Na terenie kościoła obejrzałam wapienną piramidę, taką mojej wysokości (ok. 1,75 m), która stanowi mauzoleum rodziny Blood, zasłużonej nie tylko dla kościoła i miasta, ale także dla armii brytyjskiej.

Blood Mausoleum, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.

A teraz już naprawdę na koniec - miejski rynek, a na nim rondo, a na rondzie pomnik taki, jak poniżej. To na pamiątkę targowiska, jakie odbywa się w tym miejscu do dzisiaj, w poszczególne dni tygodnia.

Market Place Statue, Ennis, 02.08.2020, ©Marchevka.


niedziela, 2 sierpnia 2020

Ostatnie pół roku, czyli o życiu z pandemią w tle

Pierwsze ostrzeżenia o koronawirusie pojawiły się już na początku lutego, ale chyba nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, że najbliższe tygodnie przerodzą się w sytuację, z jaką nikt z nas nigdy w życiu nie miał do czynienia. Sama jeszcze na początku marca poleciałam na tydzień do Polski, bacznie obserwując lotniska w Berlinie i Dublinie. Przyznaję - dałam się zwieść spokojem, który okazał się być ciszą przed burzą, bo kilka dni po moim powrocie rząd Irlandii podjął decyzję o zamknięciu kraju i zamknięciu nas w domach na kolejne, długie miesiące. Kiedy zdecydowano o zamknięciu sklepów, byłam przekonana, że to kwestia miesiąca, może maksymalnie dwóch i wszystko wróci do normy. A mimo to pojawił się jakiś niepokój - a co, jeśli nie? A co, jeśli sklep, w którym pracuję, zbankrutuje? Szok, niedowierzanie, miliony pytań bez odpowiedzi.

Kartka informacyjna w izbie przyjęć Szpitala Uniwersyteckiego w Limerick, 04.02.2020, ©Marchevka.

Pierwszy szok minął po dwóch, może trzech tygodniach. Nie można było podróżować, dozwolone były jedynie spacerki do 2 km od domu. Na ulicach były punkty kontrolne, zdarzało się, że jednego wieczoru byłam zatrzymywana nawet trzy razy. Należało mieć dokument uprawniający do podróży, inaczej groził mandat do 2,5 tys. euro i/lub kara pozbawienia wolności do 6 miesięcy. Takim dokumentem mógł być przede wszystkim list od pracodawcy, że jest się pracownikiem pierwszej linii. Ja takowy miałam - oczywiście wystawiony na M., bo ja w tym czasie nie pracowałam. 

Musiałam się otrząsnąć i coś ze sobą zrobić, żeby nie zwariować. Zapowiadało się na dłuższe siedzenie w domu, więc należało tak zorganizować czas, aby nie umrzeć nawet nie z nudów, ale ze stresu i strachu o to, co będzie dalej. Na szczęście nie zamknęli nam sklepów spożywczych i raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie można było spokojnie zrobić zapasy na kolejny tydzień lub dwa. Tym oto sposobem okazało się, że Marchev poza sprzątaniem i naprawianiem samochodu, potrafi także piec! I to jaaaaakie ciasta! I gotować, w tym gołąbki, pierogi, bigosy. Samo zdrowie, a odwłok rośnie. Ale skoro nie wolno robić nic poza domem, to trzeba wszystko w domu.



Wyciągnęłam też moją maszynę do szycia, uszyłam kilka poszewek na jaśki, podłożyłam za długie zasłony, uszyłam firankę do salonu, naprawiłam przypaloną bluzę, uszyłam maseczki, które są obowiązkowe w transporcie publicznym i zalecane w innych miejscach publicznych. Zostało mi jeszcze wszycie wyrwanego zamka w kurtce, może dziś... :) 


Stało się też tak, że nadarzyła mi się okazja do rozpoczęcia nauki angielskiego i mimo początkowego, typowego dla mnie, sceptycyzmu, wkręciłam się na maksa, ale o tym to już będzie cały esej. We właściwym czasie :) 

Ale miało być o podróżach. Kiedy poluzowali nam kaganiec do 5 km od domu, wyruszyłam na rower, a trasę tak ułożyłam, że ukręciłam łącznie 15 km, bez przekraczania wyznaczonego promienia.
Poza tym, ze względu na to, że nie pracowałam przez łącznie trzy miesiące, miałam czas, by trochę lepiej poznać moje miasto. Zapuściłam się w zakamarki, w jakich nigdy nie byłam, bo o nich nie wiedziałam. Tutaj jest tak dużo ukrytych uliczek i przejść, że czasami trzeba dojść do muru, by odkryć, że to nie jest ślepy zaułek, tylko wejście do kolejnego zakamarka. O tym też szerzej napiszę, bo cykl już jest w toku - na razie w mojej głowie, ale jeszcze ze dwa lata i pojawi się tutaj ;) 

Limerick, 01.08.2020, ©Marchevka.

Weszliśmy w końcu w trzecią fazę wychodzenia z lockdownu (blokady) i można podróżować bez ograniczeń na terenie kraju. Nadal jednak sytuacja jest niepewna, więc nie szaleję i nie robię wielkich eskapad. Zwiedzam raczej najbliższą okolicę. Jednym z miejsc, do których udałam się z popołudniową kawą w termicznym kubku było Castleconnell, dokąd wrócę przy piękniejszej pogodzie, chociaż w ponury dzień ta zieleń była jeszcze bardziej hipnotyzująca.

Castleconnell, 12.07.2020, ©Marchevka.

W ostatnią wolną niedzielę zdecydowałam się wyruszyć nad ocean, bo, jak wiadomo, ciągnie wilka do lasu. Postanowienie było dokładnie takie samo, jak w Lahinch - jeśli będzie tłok, zawijamy się do domu. Na szczęście miejsce, które wybrałyśmy, nie było zbyt oblegane, a na pewno nie w porze, w jakiej tam się pojawiłyśmy - jeszcze przed południem. 

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, bo o tej miejscowości mowa, położone jest na zachodnim wybrzeżu Irlandii, nad Oceanem Atlantyckim, w hrabstwie Clare. Tym, co wyróżnia to miasteczko jest szeroka, piaszczysta plaża, na którą można wjechać samochodem. Oczywiście sceptyczna Marchev, zanim wjechała, musiała bosą stopą zbadać teren, mimo że na plaży stały nawet kampery. Trzeba sprawdzić twardość gruntu i basta! Okazało się, że jest twardo i bezpiecznie, więc wsiadła w Marchviowóz i pomknęła przed siebie, znajdując miejscówkę zapewniającą zachowanie społecznego dystansu. 



Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Quilty, 19.07.2020, ©Marchevka.

Zastanawiające było to, że po pewnym czasie napływ nowych plażowiczów się zatrzymał. Zagadka się rozwiązała na koniec wycieczki - okazało się, że droga wjazdowa była zablokowana przez patrol Gardy i nowi plażowicze byli wpuszczani tylko wtedy, kiedy ktoś z dotychczasowych zdecydował się na zakończenie wypoczynku.


Miał być krótki post, a jak zwykle wyszło długo. Słowem podsumowania mogę tylko napisać, że sytuacja pandemiczna w Irlandii znów się pogarsza, ilość przypadków dziennych niebezpiecznie wystrzeliła w górę, a kiedy przekroczy 100 nowych zachorowań na dobę, wrócimy do drugiej fazy zamknięcia. Zrezygnowałam z wrześniowego wyjazdu do Polski z wielu przyczyn, m. in. obawy o zakażenie, a także z powodu kwarantanny, która jest w mojej firmie obowiązkowa po przylocie zza granicy. Już nawet nie chodzi o warunki finansowe, bo dzięki pomocy socjalnej mój portfel nie odczuł w zasadzie różnicy w czasie lockdownu, a raczej o fakt, że w tym roku miałam już trzy miesiące domowego aresztu i kolejny jest mi już niepotrzebny. Dlatego mocno trzymam kciuki, aby sytuacja się ustabilizowała, bo chciałabym urlop przeznaczyć na podróże po Irlandii, co będzie niemożliwe, jeśli znowu nas zamkną.

Obserwatorzy