Do
tego roku Łowicz kojarzył mi się z pięknymi, kolorowymi strojami ludowymi i
folklorem łowickim. To małe miasteczko dla mnie było kolorowym punktem na mapie
Polski, który pozostawał nieodkryty. Postanowiłam to zmienić, przy okazji wyciągając
na wycieczkę Tomka. Kiedyś wspólnie pokonywaliśmy dziesiątki kilometrów na
rowerach, zwiedzając najbliższą okolicę naszego miasta. Tym razem przesiedliśmy
się w pociąg.
|
Łowicz - godzina 5 rano |
Ponad
osiem godzin w pociągu, ciekawe rozmowy, chwila drzemki i już – piąta rano,
dworzec Łowicz Główny. Przecieram oczy, próbując przegonić resztki snu, patrzę
na peron i rozbudzam się w tempie ekspresowym. SCHODY. Dużo schodów.
Bardzo dużo schodów. Jak się okaże, schody te pokonamy tego dnia jeszcze
kilkukrotnie, a do samego Łowicza w ciągu pamiętnej soboty przyjedziemy trzy
razy!
|
No to tak. Aby z hali głównej dostać się na perony - trzeba przejść po schodach. Aby z peronów wyjść na miasto, w którąkolwiek stronę - trzeba przejść po schodach. Uruchomił mi się współczynnik szukający dziury w całym - mimo wczesnej pory, wypatrzyłam kładkę, którą mogłyby się przedostać osoby niepełnosprawne ruchowo, lub matki z dzieckiem w wózku. Jednak stan kładki nie powala, no i oczywiście, przynajmniej w teorii, wymaga asysty pracownika kolei. Panie, jak tu żyć? |
O
piątej rano w Łowiczu raczej nie ma co robić, tym bardziej w deszczu. Idziemy
do hali głównej dworca, kupujemy bilet do Łodzi. Patrzymy, jak wygląda miasto
od strony wejścia głównego. Raczej nie wygląda. Kilka samochodów i… pomnik.
Idziemy bliżej :) Robimy kilka zdjęć i wracamy na peron.
Czekamy na pociąg do stolicy województwa, a do centrum folkloru wrócimy za kilka
godzin, lądując na dworcu niemalże podmiejskim. „Łowicz przedmieście” – mówi
samo za siebie.
|
Niestety, publikuję tylko fotografię tablicy, ponieważ ogólny widok pomnika jakiś taki... rozmazany. |
Zmoknięci
i zziębnięci, drepczemy z peryferiów miasteczka w stronę centrum. Myśli mam
różne. Od „po co mi to było?” po „przygodo trwaj!” W końcu docieramy do
stadionu miejskiej drużyny piłkarskiej, Pelikan Łowicz. Orientuję się, że poszliśmy
inną drogą. Okazuje się, że Tomek doskonale wiedział, gdzie mnie prowadzi. Ale
to i lepiej. Zaliczyliśmy odległe punkty, aby dalszą część dnia spędzić w
ścisłym centrum. Chociaż, jak się później okaże, nogi poniosą nas aż pod
granicę administracyjną miasta.
|
Stadion KS Pelikan Łowicz |
Po
chwili spędzonej na stadionie, idziemy dalej, mijając jakiś pchli targ ze
stoiskiem pseudogóralskich kapci, takim samym, jak w Kołobrzegu pod jednym z
marketów. Idziemy, chociaż ja chyba nie kontaktuję, gdzie jestem. Zauważam
kościół św. Ducha. Obok ma być Galeria Łowicka z Muzeum Guzików. Trafiamy bez
większych problemów. Zostawiam fortunę w sklepie z pamiątkami, chociaż kupuję tylko trzy breloczki do kluczy i podkładkę z folkowym wzorem pod kubek.
|
Kościół św. Ducha |
|
Plac Nowy Rynek |
|
Kościół Matki Bożej Łaskawej i św. Wojciecha |
|
Pomnik ku pamięci ks. Jerzego Popiełuszki |
|
Pomnik ku pamięci Artura Zawiszy "Czarnego" |
|
Kościół starokatolicki mariawitów |
Drepczemy
spacerem wąskimi uliczkami śródmieścia, jakoś dziwnie znajomymi. Nie, na Google
Street View nie wchodzę. Sklepowe witryny kojarzą mi się z Białogardem. Bo i
Łowicz jest wielkości Białogardu. Czy Pomorze, czy centralna Polska,
organizacja miasteczek wygląda podobnie. Dochodzimy do rynku, znajdujemy małą
knajpę, gdzie możemy w końcu trochę wysuszyć przemoczone łódzkim deszczem
ubranie i posilić się gorącą pizzą. Po piwie robi mi się jakoś lekko, negatywne
myśli i złość na pogodę ustają. :D
|
Przeszliśmy się Aleją Gwiozd Łowickich... |
|
Łowicki ratusz |
|
Bazylika katedralna WNMP i św. Mikołaja |
|
Amciu-amciu :D |
|
To gdzie idziemy? |
Po
krótkim odpoczynku idziemy zwiedzić drugą stronę miasta. Jesteśmy w Parku Błonia,
wchodzimy na wał przeciwpowodziowy, obserwujemy wartką Bzurę. Strzelam kilka
fotek na pamiątkę i idziemy dalej - na przedmieścia, bo podobno są ruiny zamku.
Widać już tablicę kończącą teren zabudowany, a ruin ni widu, ni słychu. W końcu
wynurza się z zarośli kawałek ceglanej ściany. Ehhh… Takich ruin to i u nas pod
dostatkiem. Zawracamy.
|
Pomnik pamięci Ofiarom Niemieckich Obozów Pracy |
|
Bzura |
|
Deptak na szczycie wału przeciwpowodziowego |
|
Ruiny pałacu prymasowskiego |
Pora
dość wczesna, pomysłów brak. Mieliśmy jechać do Kutna, ale może Sochaczew?
Niestety, z Dworca Głównego tylko Kutno, Sochaczew z dworca podmiejskiego. Nie
zmieniamy planów, w dworcowej kasie odbieramy miejscówki na pociąg do Kutna.
Drugi raz tego dnia wyjeżdżamy z Łowicza, by wrócić po raz trzeci.
|
Łowicz - dwie wieże :D |
Wieczorem
swoje kroki kierujemy prosto do Muzeum w Łowiczu – czyli realizuje się główny powód,
dla którego zapuściliśmy się w województwo łódzkie. W międzyczasie wykonujemy
telefony do domu – że wszystko ok., nie zjadły nas niedźwiedzie i nie wzięto
nas na zakładników. Noc Muzeów już opisałam we wcześniejszym wpisie. A później
wracamy do znajomej knajpy, zajmujemy miejsce na zewnątrz, kątem oka spoglądamy
na transmisję jakiejś walki w stylu MMA czy podobnym. Robię zdjęcie bazyliki po
zmroku. Przed północą obieramy kierunek: dworzec Łowicz Główny i odjeżdżamy do
domu. Powitanie z podróżującymi na naszych miejscach panami nie należy do
miłych, ale szybko puszczamy to w niepamięć. Zasypiamy, aby obudzić się po
prawie dziewięciu godzinach na dworcu w Kołobrzegu. :)
|
Strasznie zafascynowały mnie te wieże |
|
A w dzień ani jednego samochodu nie było... |
|
Ostatnia migawka z Łowicza |
bjutiful
OdpowiedzUsuńPodoba mi się plac Nowy Rynek:) Ciekawa jestem czy w realu wygląda interesująco:) Taki rynek wyjątkowy.
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja, czułam nogi jak czytałam o schodach. Wydały mi się mało wygodne , jakieś n ieco za wysokie:)))) Pozdrawiam serdecznie
Schody były wizualnie trudne do przejścia, ale jak już się na nie weszło, to prawie jak na ruchomych, z tą różnicą, że tu ruszały się nogi, a nie schody :D :D :D
UsuńNowy Rynek rzeczywiście przyjemny, fajna, niska zabudowa wokół stwarza świetny klimat :)
Następa miejscówa odhaczona. Czuję się jakbym tam była osobiście. ;)
OdpowiedzUsuńIlekroć ktoś mi to mówi, zastanawiam się, czy to dobrze, czy źle? :D
UsuńBo wiesz, może ktoś chciał pojechać, a jak tak sobie popatrzy, to się odechciewa? ;>
Koniecznie musisz przyjechać do Łowicza 19 czerwca - w Boże Ciało naprawdę robi się kolorowo! :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, w Boże Ciało planuję być zupełnie, zupełnie gdzie indziej... :)
UsuńAle może za rok? :)
No i kto by pomyślał że schody? Że nie folklorem wieje?
OdpowiedzUsuńA wieże i ten kolor popołudniowo-wieczorowego nieba, mój klimat...
I co tam schody jak ja kocham takie nastroje... pięknie.. ;)
Co prawda, to prawda. Nie było źle. :D :)
UsuńChyba miałam nadzieję, że będzie bardziej kolorowo...
OdpowiedzUsuńNiestety.
UsuńCałkiem inaczej wyobrażałam sobie Łowicz.
OdpowiedzUsuńPodzielam zdanie Aveliny; zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam, zupełnie! Ściskam:)
OdpowiedzUsuńHahahaha. Łowicz pretenduje do miana największej porażki turystycznej tego roku :D
OdpowiedzUsuń