Moja przygoda z Łodzią była bardzo mokra i krótkotrwała. Z
Tomkiem, korzystając, żeby byliśmy tak blisko, postanowiliśmy zobaczyć, co w trawie piszczy. Deszcz, jaki przywitał nas na dworcu Łódź Kaliska przeklinaliśmy do samego wieczora, czując rosnące na stopach odciski od mokrych skarpetek. Czasu w stolicy województwa było mało, do tego siąpiło niemiłosiernie, toteż zrobiliśmy sobie szybki spacer przez Park im. Księcia J. Poniatowskiego na Piotrkowską i z powrotem.
Park, jak na park przystało, był bardzo zielony. Soczysta zieleń znakomicie kontrastowała z szarością nieba, więc jakoś wybitnie nie przeszkadzały potoki błota, które w porze suchej były alejkami. Odwiedziliśmy dwa wojenne cmentarze, a później podreptaliśmy w stronę głównej ulicy miasta. Oba cmentarze są zadbane, o czym świadczy chociażby równo przystrzyżona trawa, a także utrzymane w czystości, wypielone ścieżki.
Poniższy teren był monitorowany, o czym informowała tablica stojąca przed wejściem. Zastanawialiśmy się, czy monitoring jest sprawny i co sobie myślał stróż, obserwując dwie zakapturzone postacie krążące po terenie w tak straszną pogodę o tak barbarzyńskiej porze. Turyści, jak nic. Nawiedzeni.
Łódź, nie dość że mokra, to i rozkopana porządnie. Aleja Mickiewicza w remoncie, Piotrkowskiej też nic nie zabrakło, częściowo także w renowacji. No, ale wędrowaliśmy, bo skoro mieliśmy możliwość zajrzeć do tego miasta, to skorzystaliśmy. Deszcz lał niemiłosiernie, do tego w sobotę przed siódmą rano naprawdę trudno znaleźć miejsce, w którym można by zjeść normalne śniadanie, a nie frytki. Większość lokali albo jeszcze zamknięta, a te, co otwarte, były jeszcze otwarte. Kebab jednak także nie spełniał naszych kulinarnych aspiracji, szukaliśmy więc dalej. A kto szuka, ten znajduje - ciepła, przyjemna i cicha cukiernia była dla nas jak w sam raz. Mogliśmy się trochę osuszyć, wypić gorącą herbatę, zjeść porządną bułkę z wędliną i serem, a w tak zwanym międzyczasie - wyszukać na
jakdojade.pl najdogodniejszego połączenia do dworca kaliskiego. Deszcz niestety nie ustawał, a wręcz się nasilał, w hali dworca dach przeciekał, więc mieliśmy taniec między kroplami ;)
|
Kościół MB Zwycięskiej |
|
Pierwsze zdjęcie na Piotrkowskiej |
|
Zachwyciło mnie bogactwo detali architektonicznych |
|
Niektóre kamienice są przecudne! |
|
Władysław Reymont we własnej osobie |
|
Artur Rubinstein |
|
Łódzka Aleja Gwiazd |
|
To nie jest reklama, chociaż właściwie - czemu nie?
To właśnie tutaj rozgrzewaliśmy się herbatką, zakąszając kanapkami :) |
|
Tablica pamiątkowa przed wejściem do hali dworca Łódź Kaliska |
Zdążyłam kupić jeszcze pamiętne pocztówki i wróciliśmy do Łowicza. Wyjazd ten jednak dał mi jedno ważne doświadczenie: napaliłam się na piękne zdjęcia ze skansenu w Maurzycach, więc zabrałam ze sobą lustrzankę, a nie mój mały podróżny kompakt. Skończyło się na tym, że w Łodzi nawet nie wyjęłam lustrzanki z plecaka, bo niemożnością było trzymać i parasol, i aparat, więc robiłam zdjęcia telefonem. Efekty mizerne. Jak wiecie, do skansenu też nie dotarliśmy, więc żaden pożytek z tego dźwigania, za to mogę powiedzieć, że strata niemała, bo aparatem, nawet zwykłym, zdjęcia byłyby niebo lepsze, a na pewno wyraźniejsze. No, ale nie myli się tylko ten, co nic nie robi. Od tej pory obiecałam sobie, że już nie będę kombinować i na wyjazdy będę brać tylko kompakt. No, chyba że wyjazd będzie samochodem, to mogę nawet pełen komplet statywów i filtrów targać, bez problemu :P
|
Bilet komunikacji miejskiej :) |
Sentyment do wojskowych cmentarzy jest u Ciebie bardzo widoczny ;) Szkoda, że tak padało.
OdpowiedzUsuńSiedzimy na dworcu, czekamy na pociąg. Tomek patrzy na mapkę Kutna z moimi notatkami. Po chwili się odzywa: "Ty same cmentarze pozaznaczałaś!" ;D
UsuńNie zazdroszczę zwiedzania w deszczu, za to chętnie wybrałabym się do Łodzi, bo jak do tej pory byłam tylko na lotnisku. :)
OdpowiedzUsuńciekawa wyprawa, szkoda, że taka mokra. W Łodzi byłam dwa razy, wyłącznie służbowo i nie miałam czasu na nic poza odhaczeniem pracy.
OdpowiedzUsuńChętnie się wybiorę tym bardziej, że pociągiem dojazd niezły. Może w te wakacje, zrobię wycieczkę z mym dzieckiem.
cukiernia wygląda tak, że ja poproszę adres, bo jeśli już pojadę to zajdę. mam słabość do jedzenia i sprawdzonych miejsc. Reymonta też chcę zobaczyć. Bliski mi jego naturalizm w powieściach.
:)))
OdpowiedzUsuńZwiedzanie w deszczu nie należy do przyjemnych;/ Cukierenka wygląda sympatycznie. No i jakie pustki w mieście, ale to spowodowane jest porą zwiedzania i niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń