poniedziałek, 16 czerwca 2014

A tymczasem w Łodzi...

Moja przygoda z Łodzią była bardzo mokra i krótkotrwała. Z Tomkiem, korzystając, żeby byliśmy tak blisko, postanowiliśmy zobaczyć, co w trawie piszczy. Deszcz, jaki przywitał nas na dworcu Łódź Kaliska przeklinaliśmy do samego wieczora, czując rosnące na stopach odciski od mokrych skarpetek. Czasu w stolicy województwa było mało, do tego siąpiło niemiłosiernie, toteż zrobiliśmy sobie szybki spacer przez Park im. Księcia J. Poniatowskiego na Piotrkowską i z powrotem.

Park, jak na park przystało, był bardzo zielony. Soczysta zieleń znakomicie kontrastowała z szarością nieba, więc jakoś wybitnie nie przeszkadzały potoki błota, które w porze suchej były alejkami. Odwiedziliśmy dwa wojenne cmentarze, a później podreptaliśmy w stronę głównej ulicy miasta. Oba cmentarze są zadbane, o czym świadczy chociażby równo przystrzyżona trawa, a także utrzymane w czystości, wypielone ścieżki.






Poniższy teren był monitorowany, o czym informowała tablica stojąca przed wejściem. Zastanawialiśmy się, czy monitoring jest sprawny i co sobie myślał stróż, obserwując dwie zakapturzone postacie krążące po terenie w tak straszną pogodę o tak barbarzyńskiej porze. Turyści, jak nic. Nawiedzeni.





Łódź, nie dość że mokra, to i rozkopana porządnie. Aleja Mickiewicza w remoncie, Piotrkowskiej też nic nie zabrakło, częściowo także w renowacji. No, ale wędrowaliśmy, bo skoro mieliśmy możliwość zajrzeć do tego miasta, to skorzystaliśmy. Deszcz lał niemiłosiernie, do tego w sobotę przed siódmą rano naprawdę trudno znaleźć miejsce, w którym można by zjeść normalne śniadanie, a nie frytki. Większość lokali albo jeszcze zamknięta, a te, co otwarte, były jeszcze otwarte. Kebab jednak także nie spełniał naszych kulinarnych aspiracji, szukaliśmy więc dalej. A kto szuka, ten znajduje - ciepła, przyjemna i cicha cukiernia była dla nas jak w sam raz. Mogliśmy się trochę osuszyć, wypić gorącą herbatę, zjeść porządną bułkę z wędliną i serem, a w tak zwanym międzyczasie - wyszukać na jakdojade.pl najdogodniejszego połączenia do dworca kaliskiego. Deszcz niestety nie ustawał, a wręcz się nasilał, w hali dworca dach przeciekał, więc mieliśmy taniec między kroplami ;)
Kościół MB Zwycięskiej
Pierwsze zdjęcie na Piotrkowskiej
Zachwyciło mnie bogactwo detali architektonicznych
Niektóre kamienice są przecudne!
Władysław Reymont we własnej osobie

Artur Rubinstein

Łódzka Aleja Gwiazd
To nie jest reklama, chociaż właściwie - czemu nie?
To właśnie tutaj rozgrzewaliśmy się herbatką, zakąszając kanapkami :)
Tablica pamiątkowa przed wejściem do hali dworca Łódź Kaliska
Zdążyłam kupić jeszcze pamiętne pocztówki i wróciliśmy do Łowicza. Wyjazd ten jednak dał mi jedno ważne doświadczenie: napaliłam się na piękne zdjęcia ze skansenu w Maurzycach, więc zabrałam ze sobą lustrzankę, a nie mój mały podróżny kompakt. Skończyło się na tym, że w Łodzi nawet nie wyjęłam lustrzanki z plecaka, bo niemożnością było trzymać i parasol, i aparat, więc robiłam zdjęcia telefonem. Efekty mizerne. Jak wiecie, do skansenu też nie dotarliśmy, więc żaden pożytek z tego dźwigania, za to mogę powiedzieć, że strata niemała, bo aparatem, nawet zwykłym, zdjęcia byłyby niebo lepsze, a na pewno wyraźniejsze. No, ale nie myli się tylko ten, co nic nie robi. Od tej pory obiecałam sobie, że już nie będę kombinować i na wyjazdy będę brać tylko kompakt. No, chyba że wyjazd będzie samochodem, to mogę nawet pełen komplet statywów i filtrów targać, bez problemu :P

Bilet komunikacji miejskiej :)

6 komentarzy:

  1. Sentyment do wojskowych cmentarzy jest u Ciebie bardzo widoczny ;) Szkoda, że tak padało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedzimy na dworcu, czekamy na pociąg. Tomek patrzy na mapkę Kutna z moimi notatkami. Po chwili się odzywa: "Ty same cmentarze pozaznaczałaś!" ;D

      Usuń
  2. Nie zazdroszczę zwiedzania w deszczu, za to chętnie wybrałabym się do Łodzi, bo jak do tej pory byłam tylko na lotnisku. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawa wyprawa, szkoda, że taka mokra. W Łodzi byłam dwa razy, wyłącznie służbowo i nie miałam czasu na nic poza odhaczeniem pracy.
    Chętnie się wybiorę tym bardziej, że pociągiem dojazd niezły. Może w te wakacje, zrobię wycieczkę z mym dzieckiem.
    cukiernia wygląda tak, że ja poproszę adres, bo jeśli już pojadę to zajdę. mam słabość do jedzenia i sprawdzonych miejsc. Reymonta też chcę zobaczyć. Bliski mi jego naturalizm w powieściach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zwiedzanie w deszczu nie należy do przyjemnych;/ Cukierenka wygląda sympatycznie. No i jakie pustki w mieście, ale to spowodowane jest porą zwiedzania i niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy