Palmiry to miejscowość położona na obrzeżach Puszczy Kampinoskiej, 25 km na północny zachód od Warszawy. W początkowych latach II wojny światowej było to miejsce masowych mordów Niemców na ludności cywilnej. Po wojnie z ekshumowanych szczątków rozpoznano jedynie 20% ofiar. Dzisiaj w środku lasu, z dala od miejskiego i ulicznego zgiełku mieści się ogromny cmentarz wraz z muzeum upamiętniającym ponad dwa tysiące ofiar.
Dojechać tam można na kilka sposobów. Nie wiem, czy opcja z rowerem jest dobra, biorąc pod uwagę, że trasa ciągnie się drogą krajową (DK7). Zależy jeszcze z jakiej dzielnicy Warszawy ktoś chciałby się wybrać. Dla mnie jeszcze wchodziła możliwość, aby z Wiktorowa pojechać rowerem przez las (niecałe 20 km w jedną stronę) ale na samotne wycieczki po lesie mogę się wybrać na swoim terenie, a nie w okolicy, której kompletnie nie znam i nie byłoby możliwości, aby ktoś z bliskich ruszył z ratunkiem, w razie problemów. Najwygodniej jest pojechać tam samochodem, ale na wakacje, póki mam zniżkę studencką, jeżdżę pociągiem, więc nie mam innej możliwości, jak skorzystanie z komunikacji zbiorowej.
|
Dojazd z Warszawy do Palmir samochodem |
|
Rowerowa trasa z Wiktorowa do Palmir |
|
Przystanek autobusowy przy cmentarzu w Palmirach |
Warszawski ZTM uruchomił specjalną linię autobusową nr 800, która kursuje na trasie Metro Młociny - Palmiry. Niestety, linia ta jeździ tylko w weekendy. Autobus zatrzymuje się przy samym muzeum i w tym samym miejscu, tylko po drugiej stronie szosy, zabiera podróżnych do miasta.
Po przekroczeniu bram cmentarza... Z każdej strony owinęła mnie wszechobecna cisza i spokój, jakiego nie zaznałam nigdzie indziej i nigdy wcześniej. Było ciepło, wręcz gorąco. Cmentarz otoczony jest z każdej strony lasem, a ruch turystyczny jest tam ograniczony. Być może dlatego, że miejsce to nie jest zbyt rozpropagowane.
|
Wejście na cmentarz |
|
Tablica informacyjna |
|
Trzy krzyże górujące nad cmentarzem |
|
Maciejowi Ratajowi poświęciłam część mojej pracy licencjackiej |
|
Ogrom krzyży |
|
W tle widać żydowską stelę nagrobną - macewę |
|
Las drzew, las krzyży |
|
Z ponad 2000 ofiar, zidentyfikowano jedynie 400. Reszta to osoby NN. |
Chodziłam po tych alejkach, czytałam tabliczki na krzyżach. Na jednych było NN i data śmierci, na innych imię, nazwisko, profesja i wiek. Byli ludzie młodzi i starsi. Byli żołnierze oraz cywile.
Miejsce to na pewno wymaga powagi i odpowiedniego zachowania. Atmosfera, jaka tam panuje, elektryzuje, wprowadza mózg na wysokie obroty, myśli przelatują z prędkością błyskawicy. Nie tylko Katyń, nie tylko Miednoje. Nasi rodacy zginęli także w Palmirach, Szwedzkich Górach, Wólce Węglowej. Mordy pierścienia warszawskiego były nie mniej okrutne niż mordy NKWD za naszą obecną wschodnią granicą.
|
Muzeum w środku |
Po obejściu całego cmentarza, weszłam do Muzeum. Wystrój jest surowy, ale obecnie panuje chyba właśnie taki trend. Zimne, surowe wnętrza, które nie odciągają uwagi od tego, co najważniejsze - od eksponatów. A tych w Muzeum w Palmirach nie brak. Są zarówno dokumenty, jak i broń, elementy umundurowania, wiele fotografii. W jednym miejscu umieszczony jest głośnik, a z niego rozbrzmiewają imiona i nazwiska ofiar w porządku alfabetycznym według nazwisk. Stałam na środku hali, wsłuchując się w lektora. Listę przesłuchałam dwa razy. Nie padło ani jedno rodowe nazwisko. Z jednej strony ulga, z drugiej - kolejna ściana genealogiczna. Szukam przodków, którzy się zgubili, nie wiem gdzie szukać, więc szukam po omacku. Jak na razie - tylko eliminuję kolejne tropy.
PODSUMOWANIE
Wstęp do muzeum jest wolny. Odwiedzający otrzymują przy wejściu bezpłatny bilet. Niestety, pamiątki są dość drogie - rok temu malutka książeczka-broszurka kosztowała 5 zł.
Jedyny koszt to dojazd. Z centrum na Młociny najdogodniej dojechać metrem, a później wsiąść w autobus nr 800 do Palmir, z powrotem odwrotnie. W związku z przesiadkami najdogodniej kupić bilet dobowy (na 1 i 2 strefę!), a jeśli przebywamy w stolicy dłużej niż jeden dzień, warto kupić bilet trzydniowy - to oszczędność przede wszystkim pieniędzy, ale także czasu i stresu w pilnowaniu ważności biletu :)
Wojenne cmentarze, pomniki ofiar wojny zawsze pobudzają do refleksji nad kruchością życia i bezmyślnością człowieka...
OdpowiedzUsuńZajrzyj do mojego wpisu o szybie Reden : http://rozmowki-kobiece.blogspot.com/2013_05_01_archive.html
UsuńWitaj!
UsuńTakie miejsca pamięci powinny być także przestrogą dla kolejnych pokoleń: jak postępować NIE należy. Idę do Ciebie zobaczyć wpis.
Pozdrawiam!
Nie słyszałam o tym miejscu. Myślę, że słusznie nie wybrałaś się przez ten las sama:) a samo miejsce zmusza do chwili zadumy...
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że stamtąd pochodzi mój ojciec, prawdopodobnie sama bym nie wiedziała, że jest takie miejsce. Z jednej strony szkoda, że jest tak mało rozpowszechnione. Z drugiej - tłumy na pewno zabiłyby ciszę i spokój, jaka tam panuje...
UsuńZawsze gdzieś jak jestem na wyjeździe zawsze zaglądam na miejscowe cmentarze, zwłaszcza stare, miejsca takie zatrzymują nas na trochę i skłaniają do przemyśleń.
OdpowiedzUsuńMarchev ko, chciałabym mieć możność obserwowania Twojego bloga, lecz nie masz okienka z obserwatorami,chyba że idzie inaczej ?
Pani Ilono, ramka z G+ do obserwowania jest nad ramką z Facebookiem. Koło awatara Marchevki trzeba kliknąć "Obserwuj" i gotowe ;)
UsuńDorobiłam jednak "normalną" ramkę ;-) Teraz już można ;)
UsuńMarche vko żadna pani , Ilona :)
UsuńPrzy okazji poszukiwania swych korzeni,zaprowadziłaś nas w miejsce, którego nie znam. Z fotografii widzę,że jest zadbane- na pewno warte odwiedzenia. Warte zastanowienia się nad przeszłością.I oby takie miejsca nie musiały powstawać w przyszłości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj Antoneto, to prawda. Miejsce jest zadbane, chociaż kilka lat temu zostały skradzione aluminiowe tabliczki z krzyży. Po tym incydencie zamontowano tabliczki z innego tworzywa, chyba ze specjalnej żywicy, jednak mimo upływu czasu, nie udało się odtworzyć wszystkich. Obecne muzeum powstało w miejsce starego, chociaż poprzedniego nie znam, nie miałam okazji wcześniej odwiedzić tego miejsca. Rokrocznie jesienią odbywają się także w Palmirach jakieś spotkania młodzieży, więc rzeczywiście - miejsce jest zadbane, pod ciągłym nadzorem - i to się chwali!
UsuńPozdrawiam!
Niesamowity klimat, ciarki przechodzą, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńByłam tam ostatni raz lata temu, na pewno ponad 20... I mój tata jeszcze robił biało-czarne zdjęcia. A tu taki obszerny reportaż. Miejsce ładnie wygląda, postaram się je odwiedzić znowu.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Naprawdę warto!
UsuńWitaj! Nie omieszkałam zajrzeć i poczytać o Twoich odczuciach z Palmir. Szkoda, że nie wstąpiliśmy do muzeum. Szczerze mówiąc, wówczas nie wiedziałam, że jest ono bezpłatne. Poza tym przyjechaliśmy do Kampinosu z psiakiem, a zwiedzanie cmentarza i muzeum na zmianę to dodatkowy czas. Na pewno zajrzymy tam następnym razem :)
OdpowiedzUsuń