Spotkała mnie ostatnio ogromna niespodzianka. Vars i Sava z warszawskiego portalu PlacDefilad.com poprosili mnie o udzielenie wywiadu na temat moich marchevkowych podróży. No to się zgodziłam, bo czemu nie? :)
No i po Krakowie przyszedł czas na Warszawę. Od kilku lat jest ona moim obowiązkowym punktem na wakacyjnej mapie podróży. Wszystko inne być może, Warszawa być musi.
Mówią, że jestem niepoprawnie w niej zakochana, że ją idealizuję. A to nie tak. Ja po prostu czuję, że to właśnie tam jest moje miejsce. Każdy ma swoje - ja mam Warszawę. Może jest to związane tylko z pewnymi prywatnymi sprawami, a może faktycznie - tak. Miasto moje - Warszawa.
Godzina po ósmej parę minut,
Marchevka zwarta i gotowa na ostatni dzień zwiedzania. Pogoda nie zachwyca, ale
w głowie przecież jest PLAN! Po wieczornych konsultacjach z Gospodarzem nóżki
były już nakręcone na kolejne kilometry i to prawie przełajem.
Drugiego dnia na wędrówkę
ruszyłam nieco później, niż dzień wcześniej, bo przed godziną 10. Może to przez
pogodę, która dopisała tylko pierwszego dnia. W trakcie dalszego pobytu przed
południem padało, a przejaśniało się dopiero na wieczór. Ale że zaopatrzona
byłam w odpowiednie ubranie oraz parasolkę, nawet deszcz nie był mi straszny,
chociaż nie powiem, że był to szczyt mych marzeń.
Na szlak wyruszyłam wcześnie
rano, czyli przed godziną 8, a wiązało się to z tym, że do ścisłego centrum
musiałam kawałek dojechać, ponieważ moja Baza mieściła się pod Krakowem.
Pierwsze zdjęcia, z ulicy Floriańskiej, zostały zrobione o 8:33 ;-) Spacerem, niespiesznie,
wzdłuż ulicy Stolarskiej doszłam do Małego Rynku. Tam zaopatrzyłam się w
prowiant, czyli w krakowskiego precla z sezamem.
Jako, że od prawie ćwierćwiecza mieszkam na nadmorskich nizinach, góry oglądałam w telewizji i książkach, a później w internetach ;-) No tak to się złożyło, że ścieżki nie powiodły mnie nigdy do Zakopanego, a jedynie dawno temu na jeden dzień do Karpacza. Jadąc do Krakowa zupełnie nie wzięłam pod uwagę bliskości Tatr. Umknęło mi to, ponieważ całkowicie skupiłam się na zabytkach architektonicznych oraz innych miejscach historycznie ważnych w samym mieście. Jedyny wyjazd poza miasto, jaki planowałam, to był wyjazd do Muzeum Auschwitz w Oświęcimiu. Poglądy te jednak bardzo szybko zweryfikowałam, kiedy została mi przedstawiona opcja alternatywna.
No, Kochani. Nadszedł zasłużony urlop. Dzisiaj o 19 ruszy pociąg, a jak ktoś chce pomachać Marchevce na pożegnanie, to już o 18:30 będę na dworcu :P
A tak na serio, to szykuje się najdłuższy wyjazd w karierze, według google cały mój szlak wynosi 1730 km.
Wyjeżdżam dzisiaj do Krakowa, pod koniec tygodnia przebazowuję się do Warszawy, a w/po Warszawie jeszcze się zobaczy. Mam baaaardzo duży zapas czasowy, ale myślę, że dłużej niż dwa tygodnie wakacjować się nie będę.
Jak wrócę, opiszę gdzie byłam i co widziałam :P A na fanpage na fejsie postaram się dość systematycznie wrzucać fotki z Poltripu :-)
Na dalekie podróże wybieram PKP z przynajmniej dwóch powodów:
1) Bo tanio w porównaniu z innymi środkami lokomocji (niech żyje studencka ulga!).
2) Bo mi tak wygodnie.
Stoję w blokach startowych. Za trzy dni kolejny wyjazd. O tak... I przy okazji pomyślałam sobie, że mogę się podzielić wrażeniami z podróży właśnie tu. Nie chcę zaśmiecać swojego konta na portalu społecznościowym. Myślę, że tu jest miejsce idealne - nie nachalne, na uboczu, ale jednak gdzieś przy głównej drodze, biorąc pod uwagę specyfikę wirtualnego świata.