środa, 12 sierpnia 2015

Marchevkowo na folkowo – Mazowsze zachodnie


Mazowsze, to teren dość rozległy. Liznęliśmy go już przy wpisie o Ziemi Łowickiej, a dzisiaj zajmiemy się zachodnią ścianą dzisiejszego województwa mazowieckiego. Mapa obok przedstawia rozrysowane powiaty na zachodnim skraju od północy do południowych granic województwa. Szczególną uwagę skupię jednak na powiecie sierpeckim oraz na części środkowej, czyli powiatach: żyrardowskim, grodziskim, pruszkowskim oraz warszawskim zachodnim. Nie sposób pominąć we wpisie także samej Warszawy, jednakże niewątpliwie folklor to wieś, to ludowe zwyczaje, więc stolicę Polski potraktuję raczej w sposób szczątkowy, nierozerwalnie łączący się jedynie z niektórymi zwyczajami i zagadnieniami ściśle powiązanymi z folklorem szeroko pojętym. A dlaczego akurat
„Mazowsze zachodnie”?, zapytacie. Dlatego, że ten region to kolebka mojej rodziny po mieczu. Kolebka przeze mnie nieodkryta, ciągle stanowiąca wielką zagadkę, pociągająca bardzo, intrygująca. Każdorazowo odkrywająca przede mną swoje kolejne tajemnice. Pokażę Wam, co udało mi się odkryć do tej pory.


W związku z tym, że opisujemy tylko część Mazowsza, nie mogę pokusić się o przedstawienie oficjalnego symbolu dla całego tego regionu, np. herbu województwa mazowieckiego. Po zgłębieniu tematu okazało się jednak, że mam coś doskonałego, idealnie dopasowanego do naszych potrzeb – historyczny herb Księstwa Mazowieckiego, będący prototypem bądź inspiracją dla obecnego herbu powiatu warszawskiego zachodniego.

Herb Księstwa Mazowieckiego
Herb powiatu warszawskiego
zachodniego




















W herbie Księstwa Mazowieckiego czterodzielone pole herbowe zawiera w sobie na przemian położone wizerunki czerwonego smoka zwróconego w prawą stronę oraz Orła Piastowskiego. Smok, tzw. żmij, nawiązuje do symbolu Księstwa Czerskiego, orzeł zaś symbolizuje dynastyczny rodowód książąt mazowieckich. Obecny herb powiatu warszawskiego zachodniego ma odwróconą kolejność figur, a piastowski żmij przyjął barwę zieloną, dzięki czemu, wraz z czerwonymi pazurami, jest wierniejszy oryginałowi – chorągwi, pod którą walczyło rycerstwo mazowieckie w Bitwie pod Grunwaldem.


Strój, umownie nazywany wilanowskim, noszony był w zachodniej części Mazowsza, zwanej Polnym, na lewym brzegu Wisły. Aż do początków XX w. noszono go we wsiach: Wilanów, Służewiec, Powsinek, Powsin, Zawady. Dzięki opisom Oskara Kolberga, zawartych w Pieśniach ludu polskiego, dowiadujemy się, jak strój ten faktycznie wyglądał w wilanowskich włościach i czym różniły się od siebie jego wersje w poszczególnych wsiach. Ludność nosząca strój wilanowski była zamożniejsza i bardziej podatna na wzorce warszawskie niż sąsiedzi po drugiej stronie Wisły, dlatego też ubiory często zapożyczały miejskie fasony i przyozdobienia.

Panny wiązały na głowie chusty przystrajane kwiatami, mężatki pod owe chusty zakładały czepki, którego widoczną część stanowiła tylko koronka lub nosiły płócienne, haftowane chusty wkładane bezpośrednio na głowę. Koszule z bawełnianego płótna były gładkie lub wyszywane, na nie wdziewano gorsety, zazwyczaj w kolorze zielonym, szarym, czerwonym lub czarnym. Szerokie spódnice sięgały kostek, szyto je z wełny, jedwabiu, perkalu. Najchętniej noszono czerwień, róż, błękit i zieleń. Przód i boki spódnicy zakrywała krótsza od niej zapaska, na którą wykorzystywano pasiaste tkaniny samodziałowe lub rozmaite materiały fabryczne. Na wierzch kobiety zarzucały katanki (Czerniaków, Raszyn, Wilanów), czyli sięgające do pół łydki kaftany lub podszyte futrem sukmany zwane przyjaciółkami (Nadarzyn, Piaseczno). Okrycia te były przeważnie w kolorze zielonym lub niebieskiemu. Na białe pończochy zakładano trzewiki lub pantofle. Jako dodatek zakładano prawdziwe korale, czasem ozdabiane wstążkami.


Mężczyźni nosili różne nakrycia głowy, najczęściej czarne kapelusze z wstążką (kawalerowie zatykali za nią pawie pióro), a także rogatywki i rozłupy, czyli futrzane czapy, natomiast najwięksi eleganci nosili cylindry i szapoklaki, czyli również cylindry, ale rozkładane przy pomocy wbudowanej sprężyny. Koszuli nie wciągano za pas, a wypuszczano na spodnie szyte z lnianego samodziału lub ciemnego sukna. Gdy chodzono boso, nogawki spodni były spuszczone, gdy natomiast przywdziewano buty – juchtowe, z wywijaną, żółtą cholewą, marszczone w kostce – spodnie albo wkładano w buty, albo wypuszczano na cholewę. Niezależnie od pory roku noszono sukmany, uważane za strój reprezentacyjny. Kaftany te wkładano zazwyczaj bezpośrednio na koszulę lub na dwojakiego typu kaftany: krótkie z rękawami lub długie bez rękawów, zimą zaś zakładano je na kożuch. Za najbardziej klasyczne uważa się sukmany noszone w okolicach Wilanowa, w innych częściach regionu różniły się kolorem i zdobieniami. Te w Ołtarzewie i Czerniakowie były ciemnozielone lub granatowe, z guzikami w dwóch rzędach i obszyciami z białego sznurka przy kołnierzu, klapach rękawów i kieszeni. W Rakowie, obok sukman wilanowskich, noszono sukmany z tzw. potrzebami, czyli zapięciami z taśm lub sznurków, natomiast w Oborach zakładano brązowe sukmany bez ozdób. Niezależnie od typu i miejsca noszonych sukman, wszystkie przepasywane były tkanymi pasami, często czerwonymi, szerokości 20 cm i długości 350 cm. Oba krótsze krańce wykańczane były frędzlami z nitek osnowy.


Na Mazowszu, podobnie jak w innych regionach, obrzędowość wyznaczała religia oraz naturalny rytm natury, przede wszystkim zmiany pór roku. Jesteśmy już za połową folkowego cyklu, można więc zauważyć, obok oczywistych różnic, także wiele podobieństw między poszczególnymi regionami. Aby więc nie powtarzać tych samych zwyczajów, z każdym wpisem staram się coraz bardziej wyszukać coś, czego do tej pory nie było. Czy mi się udało? Oceńcie sami.
Z mazowieckich zwyczajów związanych z sakramentami i życiem rodzinnym, obok tradycyjnych chrzcin, znanych już zrękowin, czy nawet swatów, zainteresowały mnie tzw. pokładziny polegające na oficjalnym „skonsumowaniu” nowo zawartego małżeństwa. W czasie wesela, po tradycyjnych tańcach z druhnami i drużbami oraz swatami, młodzi opuszczali gości weselnych, udając się do wydzielonej komory bądź spichlerza w wiadomym celu (cóż za romantyzm…).
Ciekawa tradycja wiąże się z ostatnim pożegnaniem zmarłego. Za punkt honoru obierano towarzyszenie w ostatniej drodze, jednak z różnych względów nie każdy mógł uczestniczyć w ceremonii pogrzebowej, więc dobrym obyczajem było odprowadzenie ciała do krzyża stojącego na skraju wsi. Tam najczęściej odbywało się uroczyste pożegnanie zmarłego, ze śpiewami oraz tradycyjnymi przemowami.
Coroczne, regularne święta, takie jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc, nie wyróżniają się zbytnio na tle obrzędów w innych regionach. Podobnie rzecz się ma z Zielonymi Świątkami czy Bożym Ciałem.
W czasie adwentu natomiast praktykowano granie na ligawkach, przypominające zbliżające się Boże Narodzenie. Ligawki były instrumentami typowo myśliwskimi, które z biegiem lat stały się także atrybutem pasterskim.
W długie jesienne wieczory wiejskie kobiety spotykały się na wspólnym przędzeniu lnu lub darciu pierza. Spotkania te nosiły nazwę oprzędy i stanowiły także okazję do nawiązywania oraz podtrzymywania relacji towarzyskich.


Mazowiecka zalewajka to zupa na bazie zakwasu, którą w centralnej Polsce chłopi jadali na śniadanie, przed wyjściem w pole. Istnieje wiele wersji. Niektóre z grzybami, suszonymi albo świeżymi (kurkami, gąskami), inne bez, niektóre z kiełbasą, inne z boczkiem, zabielane śmietaną albo i nie. Wszystkie muszą mieć dwa składniki. Pierwszy to ziemniaki, których ma być dużo, żeby brzuch był pełny aż do podobiadku (drugiego śniadania). Drugi to zakwas. Oprócz obowiązkowych ziemniaków i zakwasu, zupa zawiera kiełbasę, czosnek, majeranek, liść laurowy i śmietanę. Zalewajka jest zawiesista, w smaku łagodniejsza od żurku.[1]

Maciek mazowiecki ma wygląd zewnętrzny odwzorowujący kształt żołądka wieprzowego, zaś w przekroju wyraźnie widoczne duże kawałki mięsa i farszu mięsnego z dodatkiem przypraw, warzyw i ziół. Produkt z widocznymi przerostami tłuszczowymi. Nazwa wywodzi się od żołądka wieprzowego, na zachodnim Mazowszu nazywanego maćkiem lub kałdunem.

Szynka pieczona w chlebie była typowym produktem Mazowsza północno-zachodniego. Z wyglądu przypominała tradycyjny chleb żytni, dopiero po przekrojeniu zauważało się „niespodziankę” w środku. Do jej przygotowania używano wyłącznie żytniego ciasta chlebowego, którego zakwas chlebowy przenikał do szynki dając jej specyficzny i unikalny aromat i smak.


Lud zachodniego Mazowsza przez wieki trudnił się rolnictwem, zbieractwem i myślistwem. We wsiach istniały znane nam już warsztaty kowalskie, a z Puszczy Kampinoskiej wycinano kilkudziesięciometrowe sosny, które spławiano Wisłą aż do Gdańska. W I połowie XIX wieku Żyrardów stał się strategicznym ośrodkiem przemysłu włókienniczego. Miasto zostało założone jako miejsce zamieszkania pracowników pobliskiej fabryki lniarskiej. Jakość produktów była na tyle wysoka, że cieszyły się zainteresowaniem samego cara rosyjskiego.


Dialekt mazowiecki dzieli się na wiele gwar, a obecny jego kształt to wynik wielowiekowych transformacji spowodowanych m. in. migracją ludności czy zmianami administracyjnymi. Ważne w tym procesie były też religijne roszady, ponieważ religia odgrywała dość dużą rolę w minionych wiekach. Zauważyć należy, że dialekt mazowiecki obejmuje swoim zasięgiem terytorium dzisiejszej środkowo-wschodniej Polski, a więc także Podlasie, Kurpie, a nawet Warmię i Mazury!

Zasięg terytorialny dialektu mazowieckiego
Maksymalnie do tematyki wpisu zbliżone jest tzw. Mazowsze bliższe, zaznaczone na mapie kolorem niebieskim. Do cech charakterystycznych występujących w gwarze tego regionu należą:
  1. Znane już wszystkim mazurzenie: żyto-zyto.
  2. Staropolskie a wypowiadane jako o: ptak-ptok, wstał-wstoł.
  3. Prelabializacja samogłoski o i u: oko-łoko, owies-łowies, u nas-łu nas.
  4. Zamiana w rzeczownikach rodzaju męskiego i nijakiego końcówki -owi na -oju: wujkowi-wujkoju; synowi-synoju. To już chyba wiem, dlaczego u mnie w domu mówi się „daj kotoju jeść!" :)
  5. Nieoficjalnie, jednakże znane z autopsji: wymawianie „chyba” jako „chiba” oraz „kiedy” jako „kedy”. ;)

Myślę, że tutaj najbardziej adekwatnym będzie przedstawienie Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca Mazowsze im. Tadeusza Sygietyńskiego. Jest on najbardziej znanym w Polsce i na świecie zespołem folklorystycznym. Założony w 1948 roku w Otrębusach (pow. pruszkowski, gm. Brwinów) i tam do dnia dzisiejszego ma swoją siedzibę. Powołany został do działalności artystycznej w oparciu o tradycyjną twórczość ludową w zakresie pieśni i przyśpiewek oraz tańców wsi mazowieckiej. Początkowo „Mazowsze” w swojej twórczości bazowało tylko na ludowym repertuarze Polski centralnej, ale dość szybko zająć się aranżowaniem dorobku folklorystycznego pozostałych regionów. Obecnie Zespół w swoim repertuarze ma ludowe dzieła z 42 polskich etnoregionów.
Na filmikach poniżej taniec mazur oraz mazowiecka pieśń ludowa, oczywiście w wykonaniu zespołu Mazowsze.




Akurat to nie Duchna Droga, ale też w Puszczy
Puszcza Kampinoska owiana jest wieloma tajemnicami i legendami. Jedną z nich jest Duchna Droga, czyli trakt między Laskami a Izabelinem, na którym straszy. W internecie pełno jest podań na temat objawów obecności bytów metafizycznych. Podeprę się „zeznaniami” Zofii Dąbrowskiej, autorki bloga Miniwycieczki o opuszczonych miejscach w Puszczy Kampinoskiej i nie tylko:
Poboczne legendy mówią o duchach zakonnic, w tym powieszonych. (...) Jeszcze jednym sygnałem tego, że z tym lasem jest coś nie tak, ma być fakt, iż wzdłuż Duchnej Drogi można spotkać dziwacznie powykręcane drzewa  brzozy rosnące poziomo. To prawda. A dzięki mojemu zabłądzeniu odkryłam, że dziwne drzewa można znaleźć też na sąsiedniej ścieżce (dojazd pożarowy nr 49). (...) Objawami nawiedzenia miały być zjawy typu jeździec bez głowy lub pies bez głowy, fale dziwnych zapachów, maszerujący żołnierze, światełka. Przeszłam sama całą pustą Duchną w te i wewte i chyba duchy jednak mnie olały. Może dlatego, że byłam tam za dnia, a nie po zmroku. W każdym razie warto zaryzykować spotkanie z nimi, bo mieszkają w bardzo ładnych okolicznościach przyrody. [2]
Inną legendą jest ta pochodząca z Osuchowa:
Tuż przy zabytkowym kościele parafialnym w Osuchowie – Kościele p.w. Św. Stanisława, Biskupa i Męczennika, znajduje się kamień, na którym widać odcisk małej stopki. Odcisk ma czarną połyskliwą barwę i nigdy nie porasta mchem, który jest widoczny na pozostałej części kamienia. Ślad ma zaledwie kilka centymetrów i jak głosi legenda został uczyniony przez ducha zmarłej przed laty dziewczynki. Dziecko to zmarło na skutek nieuleczalnej w tym czasie choroby. Matka dziewczynki strasznie rozpaczała po jej stracie. Jej ból był przeogromny i, jak się wydawało, nic nie było go w stanie uśmierzyć. Jednakże pewnej nocy we śnie dziewczynka odwiedziła swą cierpiącą matkę i poprosiła ją, aby już dłużej jej nie opłakiwała, gdyż jest w raju i czuje się cudownie. Na potwierdzenie tych słów córka obiecała matce pozostawić odcisk swej stopy na kamieniu leżącym przy kościele. Rano matka rzeczywiście znalazła obiecany we śnie ślad i tym samym ból jej został ukojony. [3]
  1. Przed wybuchem powstania warszawskiego w Błoniu produkowano orzełki na czapki i mundury powstańców.
  2. W dniu 15 czerwca 2009 r. w Żyrardowie pobito rekord Guinnessa na najdłuższy obrus na świecie. Żyrardowska fabryka lniarska utkała 1150-metrowy obrus lniany, który następnie został pocięty na kawałki, a obecnie jest sprzedawany w Sklepie Wokulskiego.[4]
  3. Łosie są najbardziej znanymi mieszkańcami Puszczy Kampinoskiej, ale jednocześnie stwarzają ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Dlatego kierowcy za pomocą CB radia wzajemnie ostrzegają się o łosiach błądzących przy drogach, podając przy tym numer słupka heksametrycznego, przy którym zwierzyna była mijana.

Jak zawsze do pobrania TU! :)



Tak jak zaznaczyłam na początku, dzisiaj zajmujemy się tylko fragmentem Mazowsza, bardzo subiektywnie dobranym, a może nawet wybranym. O Warszawie pisałam kilkukrotnie, więc nie będę się powtarzać. Poza tym skarbnicę faktów niestandardowych stanowi blog Varsa i Savy, a także całej Grupy Trzymającej Warszawskie blogi, która co miesiąc od 2007 roku organizuje akcje tematyczne warto tam zaglądać 20. każdego miesiąca. W szczególności polecamy blog Wczoraj i dziś, porównujący zdjęcia archiwalne ze stanem obecnym miasta, ciekawostek co niemiara! Dzisiaj chciałabym Wam pokazać raczej to, co często podróżujący do Warszawy pomijają. Z niewiedzy lub lenistwa, bądź też braku zainteresowania.

Wilanów

Obecnie jedna z najbardziej reprezentatywnych dzielnic stolicy, do 1951 roku stanowiła gminę wiejską :) Chodzi oczywiście o Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie oraz pałacowe ogrody. Być w Warszawie, a nie zajrzeć do Wilanowa? Nie uchodzi. Jednakże przyznam sama bez bicia, że wnętrza niekoniecznie mnie interesują, za to spacer po ogrodzie i podziwianie imponującej elewacji pałacu to jest to, co marchevki lubią najbardziej :)

Żelazowa Wola

Tutaj chyba zbyt wiele mówić nie trzeba. Każdy ma to samo skojarzenie: Fryderyk Chopin. I prawidłowo! Podczas ładnej pogody nie ma nic przyjemniejszego, niż spacer po pięknym parku, pośród często egzotycznych roślin, przy dyskretnie rozlegających się dźwiękach muzyki szopenowskiej. Jedyne rozczarowanie to dworek, w którym niestety nic nie ma, o czym dyskutowaliśmy już TU.


Zdjęcie z czasów, kiedy jeszcze nie było cyfrówek i zdjęcia
robiło się sobie, a nie zabytkom ;-)

Granica
Muzeum Puszczy Kampinoskiej odwiedziłam jeszcze w erze analogowych aparatów fotograficznych, a w dodatku już po zamknięciu, więc zza płotu obejrzałam zabudowania puszczańskie. Takie, w których swój żywot toczyli przez dziesięciolecia (a może nawet stulecia?) mieszkańcy tych ziem. Ogromnym minusem tego miejsca jest brak publicznego środka transportu, umożliwiającego dojazd do Granicy, więc w grę wchodzi tylko rower albo samochód. Szkoda, że nie miałam możliwości zawitać tam ponownie, po 2005 roku.

Sierpc

Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu warto odwiedzić, bo to relikt i świadectwo tego, co już minęło bezpowrotnie. Co ciekawe, jest to Muzeum stale rozwijające się, z dość bogatą perspektywą rozwoju na kolejne lata. Rozbudowa nie dotyczy tylko ściągania poszczególnych obiektów, ale komponowania ich w całe wsie, będące rekonstrukcją dawnych mazowieckich układów urbanizacyjnych.



Żyrardów

A konkretnie Muzeum Mazowsza Zachodniego. Mająca swoją siedzibę w Żyrardowie instytucja kulturalna gromadzi zbiory dotyczące historii Żyrardowa, ale także całego obszaru Mazowsza zachodniego. Skupia się na przemyśle włókienniczym, który kwitł w tym regionie, a także na codziennym życiu mieszkańców miasta, które było tak inne od codzienności wiejskiej. Jest to także ciągle rozwijająca się jednostka, poszerzająca swoje zbiory oraz wprowadzająca innowacje uatrakcyjniające ekspozycję.


Grodzisk Mazowiecki
Zaskakuje estetyką i urokiem. To kolejne niewielkie miasto na mym szlaku, które okazało się zadbane i oferujące całkiem przyjemne spędzenie wolnego czasu. Deptak rozpoczynający się od pomnika Józefa Chełmońskiego a kończący przy kościele św. Anny. Zabytkowy dworzec kolejowy i wiele, wiele pojedynczych zabytkowych willi, z pośród których część niesamowicie charakterystyczna, szczególnie pod względem bryły. Zachęcam, będąc w okolicy, to zajrzenia. A jeśli nie, to TUTAJ, bo o Grodzisku już pisałam i przypadł do gustu także Wam.

Błonie
Niewielkie miasteczko położone w powiecie warszawskim zachodnim. Od kilku lat obserwuję rozwój i inwestycje tej miejscowości. Centrum zagospodarowano już dawno przez odnowienie elewacji ratusza oraz rewitalizację rynku z fontanną. Prężnie działające centrum kultury z bogatą ofertą zajęć i innych atrakcji to instytucja działająca od trzech lat. Końcem lata ubiegłego roku natomiast uruchomiono Park Bajka – rozległy i urozmaicony park sportowo-rekreacyjny dla amatorów różnorakiego wypoczynku na świeżym powietrzu.



Sochaczew
Jak dotąd, to tylko moja stacja startowa „z Warszawy do domu”. Bo ja przeważnie, jak mówię, że jadę „do Warszawy” to mówię dla uproszczenia, a tak naprawdę to jadę w okolice. I bilety w sumie też kupuję na i z Centralnego, ale wysiadam albo wsiadam do pociągu w różnych miejscach po trasie, gdzie mnie akurat zaniesie. W Sochaczewie jest Muzeum Kolejki Wąskotorowej oraz możliwość wycieczki tą kolejką wgłąb Puszczy Kampinoskiej, ze zwiedzaniem lasu w trakcie przestawiania lokomotywy :)


Palmiry

Obowiązkowe miejsce na turystycznym szlaku Kampinoskiego Parku Narodowego. Miejsce
narodowej pamięci poświęcone ponad dwóm tysiącom polski ofiar niemieckiego terroru. Cmentarz położony w środku Puszczy, jednak w niedalekiej odległości od Warszawy, z możliwością dojazdu stołecznym transportem zbiorowym. Będąc na cmentarzu, warto także odwiedzić pobliskie Muzeum Walki i Męczeństwa. O palmirskim cmentarzu oraz muzeum szerzej pisałam już TU.

Puszcza Kampinoska – Kampinoski Park Narodowy
Dla mnie to kraina niemal baśniowa, gdzie przez pokolenia na piaszczystych ostępach swoje życie wiedli moi przodkowie. Te nieodkryte miejsca ciągną mnie i nawołują od zawsze. To takie marzenie z dzieciństwa, by tam być, widzieć, wiedzieć, czuć, które realizuję stopniowo, delikatnie, z rozwagą i taktem. Czasami rowerem lub samochodem, najczęściej jednak piechotą. Kapliczki wiszące na drzewach, leśna zwierzyna tak samo zaskoczona naszą obecnością, jak my jej, charakterystyczny wydmowo-bagienny mikroklimat, miejsca pamięci, duch minionych pokoleń. Zapraszam też w Tajemnicze Miejsca.

Marchevka i Sava przy wykorzystaniu następujących źródeł:

  1. GwaryPolske.uw.edu.pl;
  2. S. Kulczyk, Mazowsze Zachodnie Miniprzewodnik Kultura i zabytki;
  3. Marchevka, Mózg;
  4. Mazowsze.waw.pl;
  5. Miniwycieczki.blogspot.com  bezpośredni cytat [2];
  6. Ministerstwo Rolnictwa;
  7. MuzeumŻyrardów.pl;
  8. MWMSkansen.pl;
  9. E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe t. 1;
  10. PobiteGary.pl  bezpośredni cytat [1];
  11. TurystyczneMazowsze.pl  bezpośredni cytat [3] i [4];
  12. Wikipedia.org;
  13. Wikipedia.org;
  14. ZachodnieMazowsze.info.

Redakcja tekstu – Sava

Materiały graficzne
Ubrania państwa Marchevków – Sava:

Strój damski:
- chusta czepcowa – E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe t. 1, po modyfikacjach;
- koszula – E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe t. 1, po modyfikacjach;
- kołnierzyk, korale – projekt autorski;
- gorset – E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe t. 1, po modyfikacjach;
- spódnica – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach;
- zapaska – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach;
- trzewiki – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach.

Strój męski:
- kapelusz – projekt autorski;
- wstążka pod szyją – polalech.pl, po modyfikacjach;
- sukmana – E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe t. 1, po modyfikacjach;
- pas – E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe t. 1, po modyfikacjach;
- buty – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach.

Nagłówki – Sava;
Wycinanka – Sava;
Grafika Marchevki z lokomotywą – Sava;
Zdjęcia – Marchevka;
Mapka konturowa – Marchevka;
Mapa Zasięg terytorialny dialektu mazowieckiego GwaryPolskie.uw.edu.pl;
Herby  Wikipedia.org.


24 komentarze:

  1. Prześwietny post! Strasznie super pomysł na ten cykl, a ta ubrana na ludowo marchewka - bardzo oryginalna. Masz bardzo ciekawy blog, już obserwuję! Może tak wspólna obserwacja? Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię w moich skromnych progach. Cieszę się, że Ci się tu spodobało, jednak nie wyznaję zasady wzajemności - sama decyduję, co obserwuję, lubię i komentuję ;)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy wpis. Zwłaszcza, że jak na razie Mazowsze nie jest przeze mnie odkryte. Tak więc naprawdę z zainteresowaniem przeczytałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak zróżnicowany etnicznie region, że trudno było to spiąć jakąś ujednolicającą klamrą, przez co zdecydowałam skupić się tylko na zachodniej części, bo albo zrobiłby się miszmasz albo straszne uogólnienie.:)

      Usuń
  3. Wspaniały wpis, znów poznajemy kolejny region, dla mnie tym ciekawsze, że weekend spędziłam w Warszawie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Praca naukowa, którą się czyta jak ciekawą powieść. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to mam teraz zadanie do rozpracowania!!! Szynka pieczona w cieście chlebowym!!! Tego jeszcze nie robiłem!
    Tradycyjnie już sprawdziłem co blogerki na ten temat piszą i nic godnego uwagi nie znalazłem, za to znalazłem przepisów bez liku, a kompletnie bezużytecznych, Skąd one kurka to biorą i jakim cudem się to udaje, to dalibóg zrozumieć nie mogę!!!
    Ale przecież nie można żyć w niewiedzy! Wszystko jest do zrobienia!!! Niech no tylko się trochę ochłodzi, bo w tym upale zabawa z szynką i zakwasem jakoś mi się wydaje nazbyt ryzykowna. :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WIEDZIAŁAM!! :) :)
      A patrzyłeś na stronę ministerstwa rolnictwa? Bo ja stamtąd czerpałam inspirację, a dokładnie z listy produktów regionalnych: http://www.minrol.gov.pl/Jakosc-zywnosci/Produkty-regionalne-i-tradycyjne/Lista-produktow-tradycyjnych/woj.-mazowieckie/Szynka-pieczona-w-chlebie

      Usuń
    2. Oczywiście, że przywalony lawiną niezwykle wynalazczych i innowacyjnych dzieł blogerskich sięgnąłem do tej strony, co mi natychmiast rozjaśniło sytuację i ideę tej szynki.
      Jako człowiek mało obyty z kuchnią byłem bowiem targany rozlicznymi wątpliwościami dot. na ten przykład skóry, tłuszczu, kości, rodzaju mąki, wcześniejszego przygotowania, jako to przypraw, solenia i temperatur, a blogerki nie, one wszystkie wiedziały i nawet nie zająknęły się na ten temat. Szynka albowiem, jak sama nazwa wskazuje, składa się z szynki, a mąka to takie białe "cóś" co jest sypkie.
      Chociaż też jestem niby z Mazowsza, to tej potrawy nigdy nie widziałem i nawet o niej nie słyszałem, co tylko dowodzi że to kawał kraju jest! :)

      Usuń
    3. Blogierki są mistrzyniami. Tylko niekoniecznie kulinarium, a blo(a)gierstwa. Cytrynowe przezroczyste białko i tak wymiotło wszystko, nawet tę szynkę w chlebie. :D

      Usuń
  6. Świetny post! Bardzo fajnie się czyta! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie też zaintrygowała ta szynka pieczona w cieście chlebowym, nigdy o takowej nie słyszałam! A te pokładziny musiały być masakrą dla młodych...Czy ja już mówiłam, że uwielbiam Twoje folkowe wpisy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłaś :)
      Pokładziny, brrrr, ale Sava opowiadała mi o jeszcze ciekawszym przebiegu pokładzin, może jak tu zajrzy, zechce się podzielić :)

      Usuń
  8. Mazowsza nie znam, ale bliska jest mi część Twojego artykułu mówiąca o strojach, muzyce, śpiewie i zwyczajach ludowych. Już kiedyś pisałam, chyba w komentarzu o Kujawach. Moje córki tańczyły w zespołach ludowych Wielkopolski: Cybinka, Cepelia i Poligrodzianie. Przez te kilkanaście lat poznałam w tej dziedzinie każdy region Polski. Tańce z Mazowsza też były w ich repertuarze.
    Pozdrawiam Marchevko serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś już o tym mówiłem, ale zadziwiające było, jak bardzo mieszkańcy poszczególnych regionów wiedzieli jakie motywy skąd pochodzą i gdzie są jakie zwyczaje. A przecież na ogół nie jeździli sami tak daleko a już na pewno niezbyt często. Z dzieciństwa pamiętam, gdy kobiety dyskutowały nad haftami i wyszywankami, jakich motywów i kompozycji użyć. Nie było do pomyślenia żeby pomylić styl łowicki z kaszubskim albo krakowskim czy śląskim. Tylko motywy ruskie w ogóle nie były omawiane. Jakby ten kierunek w ogóle nie istniał, a przecież do Białorusi było bliżej niż do Skierniewic!

      Wykasowałem poprzedni komentarz ze względu na błędy. Przepraszam.

      Usuń
    2. Nigdy nie zastanawiałam się "skąd wiedziały". A teraz mam zagwozdkę. Hmmm...

      Usuń
  9. Wiesz> czytając Twoje notki naszła mnie myśl, że gdyby tak wydrukować w kolorze te Twoje notki, a potem połączyć w jedną całość, to wyszłaby ciekawa książka pt. " ZNASZ LI TEN KRAJ - POLSKĘ ?"
    chyba każdy znalazłby w niej "coś mądrego i dobrego" dla siebie; DZIĘKUJĘ za to rozbieranie na czynniki pierwsze poszczególnych regionów ; dzięki temu - tak sobie zwiedzam swój kraj ;
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Myślę, że wydanie książki to już jednak gruby temat. Jak na razie dla mnie nawet za gruby, ale kiedyś... Kto wie, kto wie :)

      Usuń
  10. Chętnie opowiem o pokładzinach, jeżeli kogoś ten temat interesuje. Nieźle tam wyczyniali! :)
    VarSavskie pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  11. Gwara to mój ulubiony element postów na folkowo ! Zawsze mam uśmiech od ucha do ucha jak to czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajnie podzielone tematycznie (jak zwykle) i jak zwykle legendy mi się spodobały choć i reszta informacji jest ciekawa.

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy