piątek, 1 listopada 2013

Polskie listopadowe tradycje i obyczaje.

Dzisiejszy wpis miał wyglądać zupełnie inaczej, jednakże plany się całkowicie skomplikowały, w związku z czym trzeba było zmienić strategię działania. Zamiast relacji fotograficznej zamieszczę tutaj refleksyjny tekst przedstawiający genezę listopadowych zwyczajów i ich transformację aż po dzień dzisiejszy. Bardzo Was za to przepraszam, bo także dla mnie samej dzisiejszy wpis miał być bardzo wyjątkowy i osobisty. Obiecuję jednak, że jeszcze w listopadzie, który w naszej kulturze jawi się jako miesiąc zadumy i nostalgii, zabiorę Was na spacer po kołobrzeskim cmentarzu wojennym i pokażę najbardziej wzruszające miejsca. A teraz zapraszam do zapoznania się z tym, co i tak chciałam Wam przekazać :)

Rok temu miałam na studiach przedmiot "Antropologia kulturowa". Kilkanaście godzin wykładów i ćwiczeń umożliwiło poznanie podstaw różnorodnych kultur. Z racji naszego miejsca zamieszkania, a także tradycji słowiańsko-chrześcijańskich, skupiliśmy się na kulturze polskiej, a w szczególności na konkretnych polskich tradycjach i obyczajach. Moją pracę zaliczeniową poświęciłam tradycjom związanym z pierwszymi dniami listopada i właśnie fragmenty tej pracy wykorzystam w tej notce.

1. Ludowe wierzenia
Początek listopada każdemu z nas kojarzy się bezapelacyjnie ze świętami ku czci zmarłych. Następują one po sobie, dzień po dniu, a noc je dzieląca przez wieki obrośnięta była wieloma wierzeniami. Uroczystość Wszystkich Świętych, czyli zmarłych już zbawionych, przypadająca na pierwszy dzień listopada została ustanowiona przez papieża Jana XI w 835 roku. Dzień Zaduszny, potocznie nazywany Zaduszkami, obchodzony drugiego listopada, Kościół ustanowił w roku 998 z inicjatywy opata benedyktynów z Cluny – św. Odilona. Zaduszki są dniem modlitwy za wszystkich zmarłych, a szczególnie za tych odbywających pokutę w czyśćcu.[1]

Główne tradycje związane z kultem zmarłych dotyczyły nocy z 1. na 2. listopada. To wtedy dokonywano obrzędów mających oddać cześć zmarłym. Wspomnianej nocy, według ludowych wierzeń, Msze święte w kościołach odprawiali zmarli księża, a uczestniczyli wszyscy zmarli. Po nabożeństwie zmarli szli do swoich dawnych domów. Według podlaskich tradycji często czekała na nich miska z wodą i ręcznik, aby mogli się umyć.[2] W zaduszkową noc, głównie na Pomorzu, obyczaj nakazywał wystawiać na zewnętrzne parapety domów ulubione potrawy zmarłych. Zwyczaj „karmienia dusz” przeszedł wiele przemian. Pierwotnie w Zaduszki na grobach urządzano uczty, dzieląc się jedzeniem ze zmarłymi. Jedną ze starosłowiańskich form tego obrzędu była Radunica. Ważne były także Dziady, dokładnie opisane przez Adama Mickiewicza:

„Pospólstwo więc święci Dziady tajemnie w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołuje się dusze nieboszczyków… Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyścowym”.[3]
Z czasem obyczaj karmienia dusz zaniknął, zastąpiło go karmienie ubogich i żebraków. Na Podlasiu gospodynie jadąc do kościoła zabierały ze sobą tyle bochenków chleba lub pierogów, ilu w danej rodzinie było zmarłych i rozdawały biednym. Jeszcze gorące pierogi były rozkrawane, aby zmarli mogli być nakarmieni uchodzącą z nich parą. Zwyczaj ten wygasał, zamiast jedzeniem, żebracy byli obdarowywani pieniędzmi, następnie całkowicie zaniechano wspierania biednych i ubogich z okazji Zaduszek.[4]

Obok karmienia dusz i obrzędu Dziadów, ważnym elementem było palenie ogni. Przy cmentarzach i na rozstajach dróg rozpalano ogniska. Miały one ogrzać zmarłych przed drogą w zaświaty, a także rozświetlić im drogę. Ogień miał też chronić przed upiorami i złymi duchami, dlatego rozpalano go na grobach osób zmarłych nagłą śmiercią, a także samobójców – kiedyś grzebanych pod cmentarnym murem.[5]

Dbałość o zmarłych wynikała przede wszystkim z głębokiego przekonania, że dusza w tajemniczy sposób uczestniczy wydarzeniach toczących się nad grobem, a w Dzień Zmarłych utrzymuje kontakt ze światem żywych. Istotą wszystkich wyżej opisanych obrzędów była wiara w istnienie duszy i życia pozagrobowego. Nieśmiertelność duszy stała się dogmatem religii chrześcijańskiej.[6]

2. Początek listopada dziś

Współcześnie Zaduszki tak naprawdę zostały przesunięte na pierwszy dzień listopada i dla wielu z nas są tożsame z uroczystością Wszystkich Świętych. Ma na to na pewno wpływ pędzący do przodu świat i fakt, że tylko jeden dzień jest wolny od pracy, więc chcemy go wykorzystać jak najlepiej. Nie mając świadomości, mimowolnie wypełniamy wielowiekowe tradycje, których przestrzegali nasi przodkowie: Zamiast palenia ognisk – palimy kolorowe znicze, które bajecznie wyglądają po zmroku, ciesząc oko spacerujących rodzin. Zamiast noszenia na groby sutych posiłków – nosimy bukiety, wiązanki, wieńce. Przenieśliśmy nasze myśli do kościołów, na nabożeństwa, modlitwy, m.in. wypominki, czyli modlitwę połączoną z wymienianiem imion i nazwisk osób zmarłych. Bardzo często to właśnie listopadowe dni są okazją do spotkania się z krewnymi, których nie mamy możliwości zobaczyć w innych okolicznościach...
___________________________________________________

A na koniec zdjęcie z cmentarza w Byszynie, jest to nagrobek, który ocalał nieistniejącego już ewangelickiego miejsca spoczynku mieszkańców. Dzisiaj stoi w centralnym miejscu cmentarza parafialnego i stanowi pamiątkę po przedwojennych mieszkańcach tych ziem.


Zdjęcia zostały wykonane we wrześniu br.
Daty na krzyżach:
Po lewej: 18.08.1894-24.08.1895 r.
Po prawej: xx.11.1913-xx.12.1913 r.

A czy w Waszych rodzinach pielęgnowane są tradycje związane z dniem Wszystkich Świętych oraz Zaduszkami? Co jest charakterystycznego w tych dniach w Waszych regionach? Ucieszę się, jeśli podzielicie się swoimi doświadczeniami.

Pozdrawiam!

Przypisy:


[1] B. Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2004, s. 234.
[2] J. Kamocki, J. Kubiena, Polski rok obrzędowy, Kraków 2008, s. 202.
[3] H. Szymanderska, Polskie tradycje świąteczne, Warszawa 2003, s. 310.
[4] J. Kamocki, J. Kubiena, op. cit., s. 202
[5] B. Ogrodowska, op. cit., s. 238-239.
[6] H. Szymanderska, op. cit., s. 309.

15 komentarzy:

  1. To wszystko potwierdza, że wciąż uczestniczymy w obrządkach pogańskich. Nie jest to już żadne odkrycie, bo KK własnie tak działał przez wieki, że anektował sobie wszystko co dawne ludy czyniły dla swoich pogańskich bóstw. Warto zdawać sobie sprawę, że nic to nie ma wspólnego z naukami Jezusa i z chrześcijanizmem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Ostatnio rozmawialiśmy w pracy na ten temat - przejęcie zwyczajów pogańskich było chyba jedynym sposobem na nawrócenie pogan. Myślę jednak, że dzisiaj także niewiele osób nie bacząc na względy religijne po prostu przejmuje tradycje pierwszolistopadowe. Bez namysłu kupujemy kwiaty i znicze, nie zastanawiając się, dlaczego akurat to? Idziemy automatycznie, bo tak chodzili nasi dziadkowie, tak uczyli nas rodzice i my nauczyliśmy/nauczymy tak swoje dzieci, mało kto próbuje to powiązać z religią jakąkolwiek. Na jakiejś podstawie tradycja musiała zostać zbudowana. Stanęło na pogaństwie, a teraz wchodzi nowy trend - amerykański: halloween, walentynki, indyk na święto niepodległości (!). Za kilka lat pojawią się kolejne zwyczaje i kiedy my dzisiaj oburzamy się na halloween, następne pokolenie będzie sceptycznie spoglądało w stronę nowego.

      Usuń
    2. Jasne, ok, tylko nie mówmy, że to chrześcijaństwo, bo to obraza dla nauk Wielkiego Nauczyciela.

      Usuń
    3. Przytoczyłam tylko fakty, wraz ze źródłami. Tak podaje literatura i nie mamy wpływu na to, co zostało wprowadzone przeszło tysiąc lat temu...

      Usuń
  2. Czekam na Twoje refleksje o cmentarzu wojennym:)
    a jeśli chodzi o tradycje, to mnie fascynuje to, czym strojone są groby. Na Śląsku robiono specjalne wieńce , teraz zastąpiono je ogromnymi kompozycjami- stroikami (koszt takiego stroika nieraz przekracza 100 zł!) Natomiast w Trzebiatowie stoją przede wszystkim żywe kwiaty-chryzantemy i dąbki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż sobie wygooglałam te dąbki, bo nie wiedziałam, co to. I rzeczywiście, w Kołobrzegu, Białogardzie - przede wszystkim chryzantemy w doniczkach oraz dąbki. Do tego znicze, rzadko ktoś przynosi cięte kwiaty, podobnie rzecz się ma na naszym "rodzinnym" cmentarzyku pod Warszawą.
      Przede mną trzy dni wolnego, jeśli wyrobię się z pisaniem pracy mgr, to jeszcze w tym tygodniu pojadę na cmentarz porobić zdjęcia i napiszę notkę. No i żeby pogoda dopisała, bo w deszczu nie będzie miło :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Bardzo lubię ten czas. Nie wiem czemu, spotkania z bliskimi. Taka więź z bliskimi nigdy nie gaśnie, i nie tylko w dzień Wsz. ŚW. odwiedzam groby bliskich. W tym roku w ten szzególny dzień byłam poza granicami kraju ale pamięć i bliskość jest w serduchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także lubię ten czas, bo pierwszego listopada nie muszę się z nikim umawiać a i tak wiem, że całą rodziną spotkamy się na cmentarzu. Niestety, w tym roku niedane nam było byż na wszystkich cmentarzach, po odwiedzeniu grobu pradziadków musieliśmy wrócić do domu. Niemniej jednak - kwiaty i znicze, które zostały zakupione postawili na pozostałych miejscach spoczynku inni członkowie rodziny, a my ciągle mamy w myślach tych, którzy odeszli - nie tylko w listopadzie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Dziękuję Ci za tę lekturę o pewnych zwyczajach nie wiedziałam. Co do pierwszego listopada u mnie w rodzinie to tak jak u Ciebie, nie trzeba się umawiać i wiadomo, że się spotka rodzinę. Ja odwiedzam tylko jeden grób - mojej kochanej babci, ją bardzo dobrze pamiętam i cały czas wspominam. Rodzice mają więcej grobów do odwiedzenia...Naszym zwyczajem jest też wieczorny spacer po cmentarzu i zapalenie zniczy na grobach zapomnianych przez wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w tym roku z bliskimi widziałam się tylko chwilę na cmentarzu u pradziadków, u dziadka już nie byliśmy, a drugi dziadek jest pochowany pod Warszawą - ja byłam tam latem, a tata sam pojechał teraz. Byłam też na wieczornym spacerze na miejskiej nekropolii, ale było tak straszliwie ciemno, że odnalazłam tylko dwa znajome groby, resztę zniczy zapaliliśmy przy Ścianie Pamięci Polskiej Golgocie Wschodu.

      Usuń
  5. U mnie tak jak wszędzie, z reguły bardzo rodzinnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dochodzę do wniosku, że 1. listopada jest bardziej rodzinny niż wigilia Bożego Narodzenia :)

      Usuń
  6. Jakiś czas temu odwiedziłem to miejsce, gdyby nie ten post przegapiłbym ten zabytkowy nagrobek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, jest on nadzwyczajnie wpasowany w otoczenie. Dobrze, że stoi w samym centrum, bo rzeczywiście łatwo by było go przeoczyć.

      Usuń
  7. Pod tym postumentem spoczywają szczątki pierwszych mieszkańców Byszyna.

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy