poniedziałek, 29 lipca 2013

Mam tak samo jak Ty - miasto moje, a w nim...

No i po Krakowie przyszedł czas na Warszawę. Od kilku lat jest ona moim obowiązkowym punktem na wakacyjnej mapie podróży. Wszystko inne być może, Warszawa być musi.
Mówią, że jestem niepoprawnie w niej zakochana, że ją idealizuję. A to nie tak. Ja po prostu czuję, że to właśnie tam jest moje miejsce. Każdy ma swoje - ja mam Warszawę. Może jest to związane tylko z pewnymi prywatnymi sprawami, a może faktycznie - tak. Miasto moje - Warszawa.

Szczerze Wam powiem, że w tym roku Warszawę oglądałam tylko z okna pociągu. Jak przyjechałam, a później jak musiałam się przemieścić do Legionowa. Wyjazd miałam już z Sochaczewa. Tak wyszło, ale nie znaczy to, że ten etap podróży zostanie całkowicie pominięty. Postanowiłam, na podstawie dotychczasowych doświadczeń, opisać kilka miejsc, które w Warszawie są warte odwiedzenia. Oprócz samej stolicy, planuję pokazać Wam najbliższą okolicę, bo nie tylko samo miasto jest ciekawe. Wokół jest wiele punktów, które będąc w pobliżu warto zobaczyć. Część warszawska zatem będzie się różniła od krakowskiej, ponieważ tam opisałam dzień po dniu, gdzie byłam i co odwiedziłam. Warszawą się trochę pobawię, a posty nie ukażą się w cyklu, tylko jako migawki, oddzielne posty w kategorii Warszawa. Ale nie będę wyprzedzała faktów - zobaczcie sami. 

Kiedy zawitałam do stolicy po raz pierwszy, novum było Centrum Nauki Kopernik. Reklamy brzmiały bardzo zachęcająco, więc postanowiłam skorzystać z okazji i tam zajrzeć. Cena wstępu nie zachwycała, ale z drugiej strony dawała nadzieję na poznanie czegoś wyjątkowego.
DO CNK Trafiłam bez problemu. Trochę dojechałam autobusem, trochę na piechotę. Gmach jest imponujący i nie sposób go ominąć. Przybyszów wita tablica przy wejściu do Parku Odkrywców. Akurat załapałam się na renowację instalacji, więc nie dane mi było skorzystać z oferowanych atrakcji.

Wejście do Parku Odkrywców
Jeśli chodzi o samo Centrum to... Może i jest to świetne, ale pod warunkiem, że nie ma w czasie zwiedzania rozbrykanych dzieci. W czasie mojej wizyty w Centrum równolegle przebywała około setka dzieci. Opiekunowie niezbyt panowali nad grupą, która terroryzowała centrum. Biegali, krzyczeli. Rozwalali wszystko, co się dało, wciskali wszystkie guziki po drodze, majstrowali wszystkimi wajchami. Bez sensu. Nie można było się skupić, skoncentrować na eksponatach, bo dzieciaki psuły całą zabawę. Moim zdaniem powinno być jakieś ograniczenie wiekowe, bo dzieci i tak nie znają praw fizyki. A ideą CNK chyba jest przybliżenie ludności zwyczajnej właśnie takich zjawisk. Pomijam już fakt, że eksponaty, które najbardziej mnie zaciekawiły, były akurat w modernizacji. Wychodząc z centrum pomyślałam sobie totalnie przepłaciłam, że zwiedzanie nie jest warte swojej ceny. A może zwyczajnie to nie był mój czas...

Przy układaniu puzzli nieźle się bawiłam ;)
I widziałam prawdziwe TORNADO :D
Będąc już w tamtej okolicy można przejść mostem na drugą stronę Wisły i na własne oczy zobaczyć nasz cudowny Basen, przepraszam, Stadion Narodowy ;) Ja dysponuję tylko fotą z pociągu (niech żyją czyste szyby...)


Z Centrum Kopernika postanowiłam udać się na Plac Zamkowy. Po analizie mapy doszłam do wniosku, że nigdzie mi się nie spieszy, więc pójdę na piechotę. Dzięki temu mogłam po drodze zobaczyć rzeczy, o których nie miałam pojęcia, że istnieją, albo nie znałam ich lokalizacji. Co prawda szłam trochę na okrążkę, ale przecież nie byłam tam na czas. 

Pomnik zgrupowania Krybar przy ulicy Tamka
Krakowskie Przedmieście
Kościół śś. Wizytek na Krakowskim Przedmieściu
Idę, a tu OŚ. A dokładnie Oś Saska
Oczywiście coś dla tygryska musi być - pomnik konny Józefa Poniatowskiego
przed pałacem prezydenckim.
Nasz wieszcz narodowy :)
Cel osiągnięty. Zygmunt z Kolumny pozdrawia!
Kiedy dotarłam do Placu Zamkowego, czułam się, jakbym zdobyła Mount Everest ;-) Poniekąd był to mój własny szczyt, więc nie ma co się dziwić ;)
Teraz przyszedł czas na zwiedzanie Starego Miasta.

Pałac pod blachą
Ukochane wąskie brukowane uliczki
Syrenka Staromiejska 
Gołąbki
A to zdjęcie ma niesamowitą historię. Widzicie po prawej człowieka trzymającego żółtą reklamówkę? W reklamówce była karma dla gołębi. A gołębie oswojone właziły na ręce  Też miałam swojego gołąbka. Chciałam pamiątkowe zdjęcie, ale nie było nikogo sensownego, aby poprosić, aż tu… Pojawił się japoński kolega ;D Ja zrobiłam zdjęcie jemu, on zrobił mi. Wszyscy zadowoleni  

Mury obronne
Nie robiłam zdjęć wszystkim tablicom, bo by mi się klisza w aparacie skończyła Ale obiecuję, że kiedyś je wszystkie uwiecznię ;)

Pomnik Małego Powstańca
Do tej pory coś mi ściska gardło i nie pozwala mówić, pisać o tym, jaki uczucia mną targają. Wojna była okrutna… 

Nieporadnie, znowu pokrętną drogą, skierowałam swoje kroki ku Pałacowi Kultury i Nauki. Po drodze trafiłam na ulicę Długą, gdzie mieści się Katedra Polowa Wojska Polskiego. Postanowiłam wejść do środka i na własne oczy się przekonać, jak wszystko wygląda na żywo.

Kotwica przy Katedrze Polowej WP
Śmigło przy Katedrze Polowej WP
Kaplica Matki Bożej Ostrobramskiej
Emocje wzięły górę w kaplicy katyńskiej. Były tam dwie ściany pokryte od podłogi po sufit tabliczkami z imionami i nazwiskami osób zamordowanych w Katyniu i Miednoje. Ok, to trzeba uwiecznić. Szok przeżyłam, kiedy odwróciwszy się w stronę drzwi zobaczyłam wąską kolumnę, a na górze napis…
Oczywiście.
SMOLEŃSK. I 96 nazwisk tych, którzy zginęli w katastrofie przeszło rok temu. Jako, że ten blog jest daleki od polityki, nie będę wyrażała poglądów na ten temat. Mogę jedynie powiedzieć, że przez moment poczułam się, jakbym dostała czymś w twarz...
Szybko jednak dałam sobie spokój, bo zobaczyłam schody prowadzące do podziemi i strzałkę z napisem „Kierunek zwiedzania”. Poszłam zobaczyć, co tam jest. 

Byłam ogromnie, ale pozytywnie zaskoczona. W podziemiach katedry utworzone zostało Muzeum Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Otwarte zostało ono w grudniu 2010 roku. Poszłam zwiedzać i za pierwszym zakrętem stanęłam, jak wryta. Czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałam. Korytarze, oświetlenie, gabloty pełne wzruszających eksponatów. Potłuczona figura ukrzyżowanego Jezusa, notatniki księży, wszelkie wydania Pisma Świętego znalezione w różnych okolicznościach. Piękny zbiór pamiątek z różnych okresów historii. Poza tym obsługa muzeum bardzo miła, byłam tam już dwukrotnie, za każdym razem otrzymałam garść dodatkowych informacji, uzyskałam podpowiedzi co do poruszania się po mieście i tak zwyczajnie, po ludzku, miło było pogawędzić. 

Wizerunki duchownych zamordowanych przez NKWD
Dalej była sala smoleńska. Jest to dość obszerny kawałek historii wojskowego duchowieństwa. Na ścianie znajduje się tablica z nazwiskami księży, którzy zginęli. W półkolistej wnęce widnieją zdjęcia zmarłych duchownych. Niby nic szczególnego. Jednak po podejściu bliżej okazało się, że na wysokości mojego pasa była pozioma gablota, biegnąca wzdłuż całej ściany, w której znajdował się piach ze Smoleńska, rozerwane stuły, kawałki sutann, książki, Pismo Święte. 
Poszłam dalej. Na końcu korytarzyka znajdował się czytnik z dotykowym ekranem i czterema prezentacjami do wyboru do obejrzenia. W tym muzeum wykorzystano wszelkie dobra techniki. Na ekranach wyświetlane były fragmenty filmów, a rzutniki wyświetlające materiały na ścianie były bardzo sprytnie schowane. Znaczy nie jakieś zamurowane, ale nie były tam, gdzie wydawałoby się, że powinny być. Dyskretna robota.
Byłam oszołomiona samym faktem istnienia muzeum. Nie wspominam już o eksponatach. Dodatkowo robiący wrażenie był fakt, że co ważniejsze daty były wyryte w podłodze i podświetlone. Jakby się szło po kalendarium.


Ostatnia atrakcja dzisiejszego dnia – Pałac Kultury i Nauki. Lubię patrzeć na pałac. Po prostu sobie stanąć i popatrzeć. Usiąść na schodach i zjeść kanapkę. Taki mój mały bzik ;)

PKiN
Ale nie tylko z dołu podziwiam pałac. Widoki z XXX piętra też są imponujące. Sami zobaczcie zajawki,  a resztę, jeśli chcecie - sprawdźcie na własne oczy. Naprawdę warto :)




PODSUMOWANIE

Taka wycieczka jest bardzo forsująca i nie ma co ukrywać, że nie. Praktycznie cały dzień łażenia po mieście wymaga naprawdę dobrej kondycji. Poszczególne etapy można sobie rozbić na kilka dni, np. jednego dnia obejrzeć Stadion Narodowy, odwiedzić ZOO (o którym jeszcze napiszę) i CNK, a innego pochodzić po samym centrum miasta. Powyżej opisana trasa jest tylko propozycją, pokazaniem, że nawet w trakcie bardzo krótkiego pobytu w stolicy można trochę zobaczyć ;)

Tradycyjnie - wejściówki i bilety :)

Konsekwentnie, ceny biletów ze zniżką studencką, razem 52 zł:
Bilet trzydniowy dwustrefowy - 19 zł.
CNK - 16 zł.
Muzeum Ordynariatu Polowego WP - 2 zł.
PKiN - 15 zł.

5 komentarzy:

  1. Teraz mam chillout, więc mogę w końcu skomentować :)
    Nie mam tak samo jak Ty, moje miasto, a w nim...smok wawelski :) W Wawie byłam raz( taksówką z kuzynką, bo chciałysmy... Belweder obejrzeć. Tak, z Gdyni jechałyśmy i nawet z taxi w Wa-wie nie wysiadłyśmy) i do tej pory uważałam, że tam nie wrócę, bo nie mam po co. Jednak jak mnie kiedys weźmiesz ze sobą to gotowa jestem poczłapać za Tobą ;) Jednak mimo wszystko moje ♥ zostaje w Krakowie ;)

    Anonimowa Olusia, która jeszcze czasu nie znalazła, by nicka jednak zamontować stałego.... hmmm..w sumie to chyba jednak lenistwo :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym to logowanie wypróbowała, ale jak??

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, za rok "zabiorę Cię, właśnie tam!". A co do taxi - to ja nie wiedziałam, że mam taką burżuazję w rodzinie :P Nie chcę wiedzieć nawet, ile ten kurs kosztował. I gratuluję nicka. Teraz jesteś całkowicie unikatowa ;D

      Usuń
    2. Oj tak, zabierz mnie :D

      A co do taxi to już wiesz... jednak pospólstwo :P

      Usuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy