niedziela, 7 grudnia 2014

Weihnachtsmarkt an der Kaiser-Wilhelm-Gedächtniskirche

Mikołajkowy wyjazd na jarmarki świąteczne do Berlina to zwieńczenie podróżniczego roku. Rano trochę zwiedzaliśmy, a popołudniu był czas na małe zakupy. Jak to bywa na wyjazdach zorganizowanych, czas jest ograniczony i trzeba podporządkować się grupie, a i plany zmieniają się niezależnie od pojedynczych uczestników. Tak też, zamiast przy Placu Poczdamskim, wylądowaliśmy przy Dworcu ZOO i poszliśmy na jarmark przy Kościele Pamięci. Starałam się jednak wyciągnąć z tego pobytu jak najwięcej, nie tylko w torbach z zakupami, ale także w zdjęciach oraz atmosferze, która była jeszcze lepsza, niż sobie wyobrażałam. Może także dlatego, że w końcu udało się wyjazd zgrać z wolnym dniem mojej mamy i na ten wypad wybrałyśmy się razem. Zapraszam na fotorelację z kolejnego wypadu organizowanego przez PTTK oddział Kołobrzeg.
Kaiser-Wilhelm-Gedächtniskirche
Jarmark to przede wszystkim sławne owoce w czekoladzie, grzane wino, bratwursty i ozdoby świąteczne, bo w końcu to jarmark bożonarodzeniowy :)






Pierniki, orzeszki, owoce maczane w czekoladzie to jest to, co tygryski robią najbardziej. Nie tylko jeść, nie tylko kupować, ale przede wszystkim - patrzeć i podziwiać :D









Jednym z ważniejszych punktów, dla których zdecydowałam się na ten wyjazd, były pieczone kasztany. Na jarmarku widziałam tylko jedno stoisko, ale za to z przemiłą i pogodną obsługą. Najpierw zaopatrzyłyśmy się w symboliczne 100 g na spróbowanie. Smak i zapach parujących, gorących kasztanów jest nie do opisania. Jeśli ktoś nie miał okazji jeszcze spróbować - naprawdę polecam, warto! Później wróciłyśmy po jeszcze jedną porcję, a ja ucięłam sobie krótką pogawędkę z panią ze stoiska :)







Kolejnym kulinarnym obowiązkowym punktem było grzane wino. Mrozu nie było, temperatura utrzymywała się na poziomie zero stopni, ale po kilkugodzinnym chodzeniu takie rozgrzanie się było dobrą decyzją. Wypiłyśmy po kubku grzańca, zatrzymując się przy jednym z wielu stolików. Bardzo spodobało mi się to, że przy większości budek z piciem i jedzeniem były stoliki, przy których można było stanąć i spokojnie skonsumować zakupione potrawy/napoje.
Koło nas stało dwóch chłopaków, Niemców. Nie zwróciłabym na nich uwagi, gdyby oni nie zwrócili uwagi na nas. A zaczęło się od tego, że z mamą robiłyśmy sobie zdjęcia z kubkami. O ile ja skromnie zapozowałam tylko ze swoim, mama złapała za oba. Chłopaków tak to rozbawiło, że przez następne 15 minut śmialiśmy się we czwórkę. Oni się chyba śmiali z tych dwóch kubków, a my się śmiałyśmy, bo oni się śmiali. A później to się śmialiśmy chyba dla treningu, żeby nie zapomnieć, że na twarzy też są mięśnie, które trzeba ćwiczyć :)






Zaraz się okaże, że nic innego poza jedzeniem nie robiłyśmy, no ale muszę to napisać. Chodząc między stoiskami, robiłyśmy się coraz bardziej głodne. Co by tu zjeść? Wszędzie te wursty, ale które najlepsze? Co wybrać? W końcu zajrzałyśmy w alejkę pod samym kościołem, a tam budki z polskimi specjałami. No nie, bigosu nie zamówiłam, chociaż pachniał ładnie. Podeszłam pod kolejną budkę, zdecydowałam, że tutaj na pewno coś kupimy i w czasie konsultacji usłyszałyśmy kierowane do nas po polsku "Dziewczyny, co chcecie? Mogę wam zrobić coś super!". Chociaż z niemieckim radziłam sobie zaskakująco dobrze i bez problemów komunikowałam się ze sprzedawcami, ucieszyłam się, że nasz obiad zamówimy w języku ojczystym. Po krótkich ustaleniach otrzymałyśmy berlińskie currywurst z frytami. Porcja na tacce nie wyglądała na wybitnie dużą, ale przy próbie zjedzenia okazało się, że pozory mylą. Było naprawdę pysznie i sycąco.



Kiedy zaczęło się ściemniać, czas na jarmarku pod Kościołem Pamięci minął i mieliśmy przedostać się na Plac Poczdamski, ale tam czekał nas tylko krótki i bardzo szybki spacer po okolicy. Zdążyłam cyknąć tylko kilka zdjęć. Tego żałuję właśnie najbardziej. Byłam nastawiona na zdjęcia w porze nocnej, kiedy wszystko jest pięknie oświetlone i na sam widok włącza się świąteczny klimat.

Sony Center
Zjeżdżalnia lodowa, na której zjeżdża się na czymś, co przypomina dętkę :D
Jarmark na Placu Poczdamskim
Pegaz koło Hotelu Esplanade
No i na koniec smakołyki, które przywiozłyśmy. Banany, winogrona, truskawki, jabłka w czekoladzie, kandyzowane owoce, pieczone kasztany, orzeszki w karmelu, piernik, piwo. Czyste szaleństwo.


A następny wpis już 12. grudnia. Dziękuję za wszystkie odwiedziny oraz komentarze i zapraszam ponownie :)

16 komentarzy:

  1. Bardzo lubię takie jarmarki. Mnie udało się 'załapać' na jarmark w Barcelonie :) Widzę, że ten w Berlinie równie udany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie także się podobało i cieszę się, że udało mi się wybrać, bo rok temu huragan pokrzyżował moje plany :)

      Usuń
  2. Jak patrzę na te zdjęcia to bardzo podobnie jest w Brukseli. Masz rację taki wypad na jarmark to zwieńczenie podróżniczego roku,bardzo fajne z resztą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz przewodnik mówił, że większość jarmarków ma podobny asortyment i oprawę. Z Twojego komentarza wynika, że faktycznie tak jest :)

      Usuń
  3. Nigdzie nie ma takich jarmarków jak w Niemczech!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę uwierzyć Wam na słowo, bo nie mam porównania z innymi miejscami :)

      Usuń
  4. Atmosfera jarmarku berlińskiego jest nie do podrobienia , ale takich ciast jak u nas przed trzebiatowskim ratuszem sprzedawały mamy moich uczniów to w Berlinie nie znajdziesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No widać Jarmark był udany, no i te kasztany mmmmm....Widzę same pyszności przywiozłyście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, te parujące kasztany do teraz mam przed oczami, mniam! A pyszności rozeszły się w tempie szybszym niż ekspresowe :D

      Usuń
  6. Uwielbiam te niemieckie Weihnachtsmarkty z całą otoczką i ozdobnikami :) W tym roku będę obchodzić święta w Bremerhaven i okolicach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że atmosfera jarmarków rzeczywiście jest jedyna w swoim rodzaju. Przed wyjazdem bałam się, że jest przereklamowana, ale jednak nie. Było świetnie. :)

      Usuń
  7. no i po co było zaglądać na Twój blog o tak późnej godzinie ja sie pytam?.. jak ja teraz zasnę mając pod powiekami takie słodkie cudeńka?.. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie mów, że jestem sprawcą Twojej bezsenności? I jak ja będę teraz żyć z tą świadomością? :( :))

      Usuń
  8. chocby dla atmosfery i tych wszystkich pyszności warto odwiedzać świąteczne jarmarki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię jarmarki bożonarodzeniowe, w tym roku byłam już w Pradze i wybieram się do Wrocławia. W Berlinie jeszcze nie byłam na jarmarku, widzę, że warto się tam wybrać :)

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy