W lutym napisałam o planach podróżniczy na ten rok. Dołączyłam też mapkę obrazującą moje zamiary, a także podałam bardzo wstępny harmonogram działania. Jak to zwykle bywa - plany sobie, a życie sobie. Praktycznie nic nie pokryło się z zamierzeniami, ale najważniejsze, że Polska na 100% została zrealizowana.
Mapka z lutego |
Aktualna mapka |
W czasie tych podróży pokonałam 8015 km, z czego 7739 km pociągami. Wynika z tego, że okrążyłam Polskę dwukrotnie. Odwiedziłam łącznie 12 województw i 21 miast, w tym: 12 wojewódzkich stolic, cztery przesiadki, dwa noclegi. Z tych eskapad przywiozłam łącznie 2358 zdjęć, więc spust migawki naciskany był średnio co 3,3 km ;) Poniżej krótkie migawki z poszczególnych etapów Polski na 100%.
Poznań był pierwszym punktem podróży na 100%. Nie była to moja pierwsza wizyta w tym mieście, bowiem w liceum pojechałam na wycieczkę do teatru. Sztukę, na której byliśmy pamiętam do dziś, bowiem był to BALET - faktem tym zaskoczona była nawet polonistka, która organizowała ten wyjazd. ;) Grek Zorba w wersji baletowej to było coś... Zdecydowanie jednak wolę zwykły-niezwykły spacer po mieście w towarzystwie Miśki. A to było >>TAK<<.
Województwo łódzkie, eksplorowane razem z Tomkiem, zbytnio nas nie zachwyciło. Plany w dużej mierze pokrzyżował deszcz, a Łowicz okazał się nie być tak barwny, jakby się mogło wydawać. Rozkopana ulica Piotrkowska w Łodzi i zamknięte lokale gastronomiczne optymistycznie nie nastrajały, jednak i z tego wyjazdu wyciągnąć można było naukę. Noc Muzeów 2014 trwająca od 5 rano aż do północy to nie byle co. Jest co wspominać, nawet jeśli później przez wiele dni trzeba było leczyć odciski na stopach. Nasze spacery po Łowiczu, Łodzi i Kutnie można przypomnieć sobie >>TUTAJ<<.
Pamiętam, że gdy zapytałam kolegę z pracy o Rzeszów, przerażony na mnie spojrzał i zapytał, czy jadę sama. Gdy poznał mój plan, życzył powodzenia i prosił, abym na siebie uważała. Po tej akcji nie na żarty się przestraszyłam, ale na miejscu zapomniałam o tych przestrogach. Rzeszów jest zaskakującym miastem. Nieznanym i chyba trochę niedocenionym. A szkoda, bo oferuje wiele. Zadbane ulice, zagospodarowane skwery, piękny rynek, fascynujące podziemia, stary cmentarz, muzeum dobranocek i to wszystko w niedalekiej od siebie odległości. Jeden dzień to zdecydowanie za mało, aby poznać uroki tego miasta, jednak wystarczająco dużo, aby rozbudzić apetyt na więcej. A >>TU<< możesz obejrzeć Rzeszów moim okiem.
Białystok to kolejny etap mojej stuprocentowej podróży. Pałac Branickich, Muzeum Wojska Polskiego - dopiero teraz widzę, ilu jeszcze miejsc Wam nie pokazałam, chociaż udało mi się je odwiedzić. Podlasie nadal jest nieodkryte, jednak już trochę napoczęte. Wiem jednak, że klimatu tego regionu nie należy szukać w wielkim mieście, ale w mniejszych miejscowościach rozsianych wokół. Jeszcze przyjdzie na to czas, a tymczasem >>TUTAJ<< zobaczysz, jak było w tym roku.
Lublin to zdecydowanie jeden z weselszych etapów. Takie skupienie blogerów w jednym miejscu musiało zapisać się na marchevkowych bardzo wyraźnie. Dzień był bardzo emocjonujący i nadał sens mojej dalszej podróży, której motto od tego momentu brzmiało: "Pilnuj jedzenia". Chociaż jeden dzień to za mało, aby poznać to miasto, wydaje mi się, że dzięki uprzejmości Szanownego Kneziostwa, zobaczyłyśmy z Talką bardzo dużo. Jeśli masz ochotę przejść się naszymi śladami, zapraszam >>TU<<.
Gorzów to jedno z większych tegorocznych odkryć. Początkowo za punkt odkrywczy województwa lubuskiego obrałam Międzyrzecki Rejon Umocniony, jednakże dojazd pociągami jest dość trudny, więc padło na stolicę województwa i wybór był bardzo trafny. Piękna pogoda dodatkowo podniosła wartość tego wypadu. Trochę zwiedzania, trochę odpoczynku, raczenie się regionalnym piwem nad brzegiem Warty to cudowne pożegnanie lata, które powoli zaczęło ustępować miejsca niemniej pięknej jesieni. Chociaż wydawało się, że zbyt wiele czasu zarezerwowaliśmy dla Gorzowa, teraz myślę, że było akurat. Bez biegania, bez patrzenia na zegarek i bez obaw, że pociąg odjedzie za szybko. >>TUTAJ<< można sobie przypomnieć ten piękny słoneczny dzień.
Kielc nie zdążyłam Wam przedstawić w całości, chociaż niewiele tam zobaczyłam. Pobyt, przez paskudną pogodę skróciłam do minimum, jednakże z miłą chęcią wrócę tam w porze letniej i bezdeszczowej, bo czeka na mnie chociażby rezerwat przyrody Kadzielnia. Tymczasem zapraszam na krótką relację z listopadowego pobytu >>TU<<.
Gliwice/Pyskowice/Pławniowice to najspokojniejszy i zarazem najciekawszy etap listopadowej podróży. Cały czas spędziłam w towarzystwie p. Agaty oraz jej rodziny. Przez brak czasu nie zdążyłam Wam opisać wszystkiego, a działo się naprawdę wiele: byliśmy na Festiwalu Podróżniczym Świat to za mało; słuchaliśmy dekadenckich wierszy przy akompaniamencie instrumentów smyczkowych, obejrzeliśmy przedstawienie o biblijnym powstaniu świata. Ponadto zwiedziłam Gliwice za dnia i w nocy, byłam na cudnym spacerze po pałacowym parku w Pławniowicach, no i spędziłam bardzo fajny, wesoły czas z przemiłymi ludźmi. Warto podróżować chociażby dla takich znajomości. Zapraszam >>TU<<
Opole to ostatni punkt tegorocznej wędrówki po województwach. Było to zaskoczenie jeszcze większe niż w Rzeszowie. Chociaż atrakcji miałam zaplanowanych wiele, nie sądziłam, że Opole jest takim... pozytywnym miastem, bardzo przyjemnym. Myślałam, że jest szare, smutne, a jednak nie. Aby zobaczyć wszystko, co oferuje to miasto, trzeba zarezerwować kilka dni, w tym przynajmniej jeden wieczorową porą, aby zobaczyć miejskie iluminacje. Jedyne, co mnie zasmuciło to to, że już wczesnym wieczorem ulice miasta pustoszeją i zbytnio nie ma ludzi. Oczywiście poza przewodnikami zabłąkanych turystek szukających właściwej drogi do hotelu ;) Jeśli ktoś nie wie, co ma ze sobą zrobić i gdzie pojechać - zaprawdę powiadam Wam - do Opola. A na zachętę można zajrzeć >>TUTAJ<<.
Największym plusem tego cyklu było to, że, wbrew pozorom, nie podróżowałam samotnie. Na każdym etapie ktoś mi towarzyszył. W Poznaniu spotkałam się z Miśką, województwa łódzkie oraz lubuskie odwiedziłam z Tomkiem. W czasie czerwcowego wyjazdu przenocowała mnie Talka, a wspólnie w Lublinie złożyłyśmy wizytę szanownemu Kneziostwu. Ostatnie wyjazdowe combo to spotkanie z p. Agatą i jej rodziną.
Pełne wrażeń wyjazdy to także doskonały trening umiejętności logistycznych i interpersonalnych. W podróży trzeba oczekiwać nieoczekiwanego i być przygotowanym na niespodziewane. Spóźniony pociąg, utrata orientacji w terenie oraz inne wypadki i przypadki powodujące, że założony wcześniej plan obraca się w gruz, hartują psychikę i sprawiają, że zwykła stacjonarna codzienność ze wszelkimi przypadłościami to bułka z masłem. No bo czymże jest zrobienie analizy zużycia długopisów, którą trzeba wykonać na wczoraj wobec znalezienia się w środku nocy na dworcu kolejowym w małej wiosce, w której "hala" dworca to miejsce noclegowe dla bezdomnych, hotelu żadnego nie ma, z nieba leje się deszcz, a następny pociąg dopiero rano? No właśnie. ;)
Dzięki zamierzeniu "Polska na 100%" odwiedziłam miejsca, których nigdy bym nie odwiedziła, albo zrobiłabym to dopiero za kilka(naście) lat. Wiem jednak, że to tylko kropla w morzu możliwości i Podlasia nie można poznać dzięki kilkugodzinnemu spacerowi głównym traktem Białegostoku. I tu przechodzimy do smutnej rzeczywistości, więc do minusów.
Największym i chyba jedynym minusem jest brak czasu. Podczas jednego ze spotkań z Tomkiem, oboje doszliśmy do wniosku, że najbardziej w tym wszystkim brakuje czasu. Nie pieniędzy, bo przeważnie podróżujemy po kosztach, ale własnie czasu, bo jak łatwo można zauważyć - większość wyjazdów miała miejsce podczas weekendów. Nawet gdyby chciało się gdzieś dłużej zabawić - nie da się, bo wolne się szybko kończy i trzeba wrócić do pracy.
Słowem podsumowania - Polska na 100% było ciekawym doświadczeniem tak podróżniczym, jak i organizacyjnym. Starałam się wykorzystać czas jak najlepiej, a także zoptymalizować koszty, bowiem do lipca byłam jeszcze studentką, a wiadomo, jak studenci stoją z finansami :) Później, wraz z otrzymaniem "mgr" przed nazwiskiem, straciłam legitymację i skończyły się wszelkie bilety ulgowe. Nie ma jednak tego złego, bo zyskałam dużo wolnego czasu. Po pięciu latach zaocznego studiowania wolny weekend to prawdziwy luksus, który do dzisiaj mi się nie znudził, a każda wolna sobota i niedziela to dla mnie święto. Nie ma zatem tego złego, co by na dobre nie wyszło. I aż się boję moich kolejnych pomysłów, bo Tomek już mi wróżył odwiedzenie wszystkich europejskich stolic. Na razie to niemożliwe, ale na jedną taką się szykuję. O tym jednak kiedy indziej, a teraz życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i dziękuję za Waszą obecność! :)
Słowem podsumowania - Polska na 100% było ciekawym doświadczeniem tak podróżniczym, jak i organizacyjnym. Starałam się wykorzystać czas jak najlepiej, a także zoptymalizować koszty, bowiem do lipca byłam jeszcze studentką, a wiadomo, jak studenci stoją z finansami :) Później, wraz z otrzymaniem "mgr" przed nazwiskiem, straciłam legitymację i skończyły się wszelkie bilety ulgowe. Nie ma jednak tego złego, bo zyskałam dużo wolnego czasu. Po pięciu latach zaocznego studiowania wolny weekend to prawdziwy luksus, który do dzisiaj mi się nie znudził, a każda wolna sobota i niedziela to dla mnie święto. Nie ma zatem tego złego, co by na dobre nie wyszło. I aż się boję moich kolejnych pomysłów, bo Tomek już mi wróżył odwiedzenie wszystkich europejskich stolic. Na razie to niemożliwe, ale na jedną taką się szykuję. O tym jednak kiedy indziej, a teraz życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i dziękuję za Waszą obecność! :)
Jaki fajne podsumowanie :) Świetne mapki :) Powodzenia w przyszłym roku!
OdpowiedzUsuńŚwietne podsumowanie.
OdpowiedzUsuńMarcheweczko życzę Ci równie ciekawego Nowego Roku. Zdrówka i radości
Super podsumowanie!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku! Wielu podróży :)
Bardzo się cieszę, że udało się zrealizować plan Polska na 100%! Już chyba to mówiłam, ale jeszcze raz to powiem: super są te grafiki:)
OdpowiedzUsuńDobre podsumowanie. Działo się.
OdpowiedzUsuńSuper! To potwierdza, że marzenia należy spełniać!
OdpowiedzUsuńTrzymam też kciuki za to co planujesz na 2015!
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2015 :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe podsumowanie minionego roku.
Świetne podsumowanie i cieszę się, że plan został zrealizowany :) przy okazji życzę wszystkiego co najlepsze w nowym roku :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam z ogromną przyjemnością, bez pośpiechu delektując się Twoim podsumowaniem. Piękne. a podróże inspirujące. to taka wisienka na torcieb blogowych moich dzisiejszych wędrówek przy kawie.
OdpowiedzUsuńszerokiej drogi w 2015 !
Moi Drodzy, bardzo Wam dziękuję za miłe słowa i ciepłe przyjęcie tego podsumowania, chociaż wiem, że przełom roku to przede wszystkim zestawienia i można się już nimi znudzić :) Nie mogę zataić faktu, że realizacja planu to także Wasza zasługa - Wasza obecność mnie mobilizuje, chociaż podróżuję przede wszystkim dla siebie samej. Każdemu z Was także życzę samych radości w nowym roku. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńmgr. Marchev ka Podróżniczka :) zgodnie z powiedzeniem " cudze chwalicie swego nie znacie" masz już dobre podstawy do zwiedzania Europy, wszak nikt nie będzie mógł Tobie zarzucić powyższego cytatu, gdy będziesz zachwycać się odległymi zakątkami świata :) Tego Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńAle laurka ;) Mimo wszystko, nadal jestem głodna Polski i myślę, że w tym tempie zbyt szybko się nie najem :D Dziękuję za odwiedziny i życzenia :) Pozdrawiam!
UsuńPierwszy raz do Ciebie trafiłam, bardzo podoba mi się podsumowanie Twojego roku i zazdroszczę podróży po Polsce bo ja na swoim koncie mam ich niestety niewiele. Jednym z postanowień na nowy rok to więcej jeździć i więcej zobaczyć, ja na całe szczęście mam dużo czasu do desypozycji ale z kolei krucho z pieniędzmi. Zniżek niestety też już nie mam :(
OdpowiedzUsuńWitam :) Zajrzałam do Ciebie i co prawda po Polsce nie jeździsz, ale wyprawa na Bałkany to też niezły wynik :) Na weekendowe wypady polecam Bilet Podróżnika, za 74 zł jeździsz wszystkimi pociągami TLK od 19:00 w piątek do 6:00 w poniedziałek bez ograniczeń. Rewelacyjna opcja, nie martwisz się o godziny odjazdu i przyjazdu, wsiadasz i... jedziesz :D
Usuń74zł za bilet normalny? Kiedyś częściej jeździłam pociągami i często korzystałam z tej opcji właśnie ale to było w czasach studenckich czyli ze zniżką ;)
UsuńBilet Podróżnika ma stałą cenę i nie mają znaczenia żadne prawa do ulg. Być może kiedyś było inaczej,ale obecnie jest właśnie tak, jak napisałam wyżej.
UsuńOczywiście istnieje także opcja za 104 zł - uprawnia do przejazdów w wagonach I klasy, ale z tego skorzystałam tylko raz. Zazwyczaj podróżuję II klasą za 74 zł :)
Wooow, bardzo owocny ten rok. Mam nadzieję (i tego Ci życzę), że ten obecny będzie jeszcze bardziej owocny! Good Luck!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńcudownie to robisz! przejrzyste posty, fajne podsumowanie :0 owocnego 2015 roku życze! i wielu wspaniałych podrózy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńFajnie prowadzony blog
OdpowiedzUsuń