Poprzedni wpis skończył się śniadaniem w hotelu, którego haftowana nazwa na ręczniku rzeczywiście wygląda jak "
Zgliszcze". Naładowana energetycznie wyruszyłam na poznawanie nieznanego. Tym sposobem zawędrowałam na tzw. Wzgórze Uniwersyteckie i zorientowałam się, że mapka, którą posiadam, jest mało czytelna. Postanowiłam nie wpadać w paranoję i zdać się na podróżniczy szósty zmysł - dreptać przed siebie, bo skoro ciemną nocą poprzedniego wieczora uszłam z życiem, to w biały, acz pochmurny dzień tym bardziej będzie w porządku. Poza tym, że połowa zdjęć mi wyparowała, rzeczywiście wszystko było w porządku...
Wzgórze Uniwersyteckie to miejsce bardzo ciekawe, łączące historyczne style z nowoczesną rzeźbą. Park Rzeźb - mogłoby się owo Wzgórze nazywać, gdyby się nie nazywało, jak się nazywa. Znajdziemy tu piękne barokowe rzeźby, neogotyckie wstawki i współczesne ukłony w stronę wybitnych polskich artystów. Można na przykład przysiąść na ławeczce koło Marka Grechuty lub pogadać z Agnieszką Osiecką. Oczy trzeba mieć dokoła głowy, bo wszędzie czają się ciekawe obiekty warte obejrzenia, poznania, sfotografowania.
|
Na pierwszym planie rzeźba św. Krzysztofa, którego nie widać. Widać za to doskonale piękny neogotycki baldachim, podpis niejakiej AGNES, a w tle - wieżę zamku górnego. |
|
Arkady, a w tle "kościół na górce" czyli kościół MB Bolesnej i św. Wojciecha |
|
Barokowa rzeźba św. Jana Nepomucena |
|
Pomnik Jerzego Grotowskiego - wybitnego teoretyka teatru, reżysera, pedagoga. |
|
Tej pani chyba przedstawiać nie muszę... |
|
A i ci panowie raczej nie są nieznani...? |
Skąd zatem nazwa: Wzgórze Uniwersyteckie? W średniowieczu istniało tu wyrobisko kamienia wapiennego, więc stosowano także nazwę Góra Wapienna. Obecnie to najwyższe wzniesienie w obrębie opolskiego starego miasta, mające wysokość 165 m n.p.m. Aktualnie funkcjonująca nazwa została oficjalnie nadana w 1996 roku, bowiem właśnie tutaj swoją główną siedzibę mają władze Uniwersytetu Opolskiego.
Kręcąc się w kółko i chodząc na czuja po rozkopanych bocznych uliczkach, dotarłam w końcu pod opolski ratusz, który budzi we mnie dziwne uczucie, że już gdzieś coś takiego widziałam. Wieża konturem przypomina warszawski Pałac Kultury i Nauki, arkady trochę poznański ratusz, ale to nadal nie to. Jakieś deja vu albo astralne podróże mi się przypominają ;) Myślę, że w słońcu wyglądałby mniej ponuro.
Nie brakuje także ciekawych detali na fasadach dobrze zachowanych zabytkowych kamieniczek. Jedna z nich zafascynowała mnie wyjątkowo - to kamienica nr 31.
Do kościoła franciszkanów jeszcze wrócimy, teraz wzdłuż ratusza powędrujemy do kościoła św. Krzyża, gdzie zostałam zaczepiona przez Cygankę, której się przestraszyłam bardziej, niż pana spotkanego poprzedniego wieczora :(
Aby Was nie zanudzać, pokażę tylko otoczenie kościoła, a do wnętrza zajrzymy innym razem. Może nawet znajdą się tajemniczo zaginione zdjęcia z innych etapów spaceru...
|
Już jesteśmy bardzo blisko, a nad bramą, choć w ciemnościach, widnieje scena ukrzyżowania Jezusa |
|
Kolejna rzeźba św. Jana Nepomucena. W Opolu podobno są trzy. Jedną widziałam w Kielcach. Jedną w Poznaniu, a jak przejrzę zdjęcia, to pewnie jeszcze więcej się uzbierało przez ten rok. |
|
Spiżowe drzwi, wielkie i ciężkie. Przedstawiają sceny zarówno z życia miasta, jak i kościoła. |
|
To już KLAMA, a nie klamka... |
Naprzeciwko kościoła znajduje się dobrze zachowany i zakonserwowany fragment miejskich murów. Dorobione schodki oraz drewniany chodnik są solidne, a przez okienka można spoglądać na Kanał Młynówkę. Bardzo przyjemne miejsce, warte zobaczenia, tym bardziej, że daje możliwość zrobienia fajnych zdjęć.
|
Widok na kościół Świętego Krzyża zza murów |
|
Opole: Dwie wieże |
|
Widok z Wyspy Pasieka |
|
Widok na kaplicę franciszkanów, do której zajrzymy innym razem... |
Z Wieżą Piastowską też była cała historia, warta dokładnego opisania przy okazji oddzielnego wpisu, bo to się nie godzi, by detektywistyczne powieści wplatać w jakieś pospolite spacerki krajoznawcze!
|
Wieża Piastowska |
Widziałam za to bardzo ładne... graffiti...? Jak myślicie, gdzie takie można znaleźć?
Taaaak, te malowidła znajdują się na fragmencie muru otaczającym Amfiteatr Tysiąclecia w Opolu, gdzie rokrocznie odbywa się Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej.
|
Amfiteatr Opolski - widok z Wieży Piastowskiej |
Po pokonaniu 165 schodów razy dwa (góra-dół), podreptałam w stronę Mostu Groszowego, stanowiącego przeprawę pieszą przez Młynówkę. Nazywany jest mostkiem zakochanych, co z resztą widać po przypiętych do barierek kłódkach z wygrawerowanymi imionami oraz datami.
Minęłam popularną Grabówkę, jednak nie skusiłam się na serwowane tam przysmaki. Cyknęłam pamiątkowe zdjęcie i poszłam dalej, mijając imponujący nowoczesny gmach Miejskiej Biblioteki Publicznej...
Aż dotarłam do Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambianowicach-Opolu. Miałam pecha, ponieważ w poniedziałki wszystkie oddziały opolskich muzeów są zamknięte i jedynie poniższe dawało możliwość zwiedzenia. Jest to tylko filia muzeum mającego siedzibę główną w Łambianowicach (około 40 km od Opola). W filii tej jest tylko jedna wystawa stała, pozostałe cztery znajdują się w siedzibie głównej. Ekspozycja to dwukondygnacyjna hala urządzona w nowoczesnym stylu. Dużo szkła, przestronność, przejrzystość, surowość - chyba tak można to określić. Wystawa pt. "Miejsce Pamięci Narodowej w Łambianowicach - dziedzictwo regionalne, narodowe, europejskie" to zbiór informacji o obozie, a także jeńcach weń przetrzymywanych. Jak wszystkie tego typu ekspozycje, także ta wzbudziła we mnie smutne refleksje - ludzie ludziom zgotowali ten los...
Warty uwagi jest fakt, że wstęp na wystawy zarówno w Opolu, jak i w Łambianowicach, jest bezpłatny. Opłatom podlegają usługi przewodnickie, projekcja filmu i kilka innych, które zostały wyszczególnione w regulaminie.
Miejsce to nie jest chyba zbyt tłumnie odwiedzane - wejście na ekspozycję jest zamknięte na klucz, światła są wyłączone, więc aby zwiedzić wystawę, należy wejść do biura (zdjęcie poniżej) i zadeklarować chęć obejrzenia. Dopiero wtedy pracownik otwiera drugie drzwi i udostępnia ekspozycję zwiedzającym. Myślę jednak, że warto tam zajrzeć. Zwiedzanie z dokładnym przeczytaniem tablic zajęło mi jakieś 15-20 minut, to nie dużo. Za to pamięć o ofiarach żyje dalej i odżywa za każdym razem, kiedy zainteresuje się nimi kolejna osoba.
|
Wejście do biura, wystawa mieści się w drugim skrzydle budynku |
|
Parter wystawy |
|
Powierzchnia ekspozycyjna została wykorzystana maksymalnie - nie tylko ściany na piętrach, ale także wzdłuż schodów. Pozostała przestrzeń, m. in. podłoga, w żaden sposób nie odwraca uwagi od eksponatów. |
Po wyjściu z muzeum skierowałam swe kroki ponownie na rynek, w poszukiwaniu Alei Gwiazd Festiwalu Piosenki Polskiej. Przypomniało mi się, że gdzieś jest, lecz nie wiadomo gdzie. Mapy nie było, a tak przyjemnie wędrowało mi się w milczeniu, że nie miałam ochoty przerywać tej panującej w mej głowie ciszy. Jak to mówią - kto szuka, ten znajduje - więc oprócz alei gwiazd znalazłam jesiennie nakrapiany liść klonu i plenerową wystawę Muzeum Wojska Polskiego "Na stos rzuciliśmy... Dwa pokolenia 1914-1944".
W tym roku obchodzimy setną rocznicę wybuchu I Wojny Światowej oraz 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wystawa przedstawia sylwetki legionistów oraz powstańców i ma na celu oddać hołd tym, którzy poświęcili swe życie dla Niepodległej Polski.
No i jest! Aleja powstała w 2004 roku i nadal rośnie w... gwiazdy :)
Następnym punktem wycieczki miało być opolskie ZOO. Wycofując się ze ścisłego centrum, poczułam już skurcz w łydkach. To był trzeci dzień w drodze i powoli czułam, że organizm ma dość. Kupiłam więc dwa bilety na autobus, aby szybciej przeprawić się na drugą stronę dworca. Minęłam jednak opolską Nike, czyli Pomnik Bojownikom o Polskość Śląska Opolskiego i... poszłam dalej, nie szukając autobusu.
|
Opolska Nike |
Nim dotarłam do dworca, zza chmur wychynęło słońce. Szkoda mi było filtrować promienie przez szyby autobusu, więc jednak poszłam piechotą w stronę ZOO. To był bardzo dobry wybór, ponieważ straciłabym przepiękne widoki i ominąłby mnie spacer brzegiem Odry. Słoneczna jesień jest taka piękna i ładująca pozytywną energią. Przechadzając się po szeleszczących kolorowych liściach zapomniałam o zmęczeniu i mogłabym tak długo maszerować, gdyby nie pewna ławka, na której przysiadłam...
|
Gmach opolskiego dworca kolejowego - wnętrze obecnie jest remontowane |
|
Trzeci raz tego dnia przekroczyłam Młynówkę |
|
I dotarłam do Parku Nadodrzańskiego |
|
Podziwiałam barwy jesieni... |
|
Zobaczyłam kolejny most... |
|
Przysiadłam podziwiając śluzę... |
Spojrzałam na zegarek i zerwałam się w te pędy. Poczułam straszliwy zew podróżnika. Zapragnęłam zrobić coś szalonego, jakby dotychczasowe poczynania wpisywały się w kanon zachowań normatywnych. Obiecałam sobie: wpadam na dworzec i wsiadam do pierwszego pociągu TLK, jaki nadjedzie. Wpadłam na stację. Za 10 minut miał być pociąg do Wrocławia. W kasie pobrałam bezpłatną miejscówkę i o godzinie 15:00 zakończyłam opolską przygodę, zaliczając to miasto do jednego z najprzyjemniejszych i bezstresowych na trasie Polska na 100%.
Krok 8/9 zrealizowany. Wygląda na to, że do końca roku uda mi się podsumować cały cykl.
|
Bileciki funkiel-nówka nieśmigane :) |
Moc zdjęć ! :) Fajnie, jeszcze tak jesiennie. Przyjemnie te miejsca wyglądają. Te gwiazdy na chodniku przypominają mi Aleję Gwiazd w Łodzi, na Piotrkowskiej. Myślę, że do końca roku zdecydowanie uda Ci się podsumować Polskę na 100% :)
OdpowiedzUsuńTo prawda z Łodzią, chociaż na tamtych nie ma autografów. Naliczyłam już chyba cztery aleje gwiazd: opolską, łódzką, krakowską nad Wisłą koło Wawelu i międzyzdrojską z odciskami dłoni. :)
UsuńDziękuję, przebyłam tę trasę razem z Tobą, trochę się moje Opole zmieniło, ale parę razy ścisnęło mnie w dołku z czystej tęsknoty za studenckimi czasami.
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, że wiedząc, iż Opole jest tak ważne dla Ciebie, miałam niezłą tremę przed publikacją tego wpisu. Mam nadzieję, że podołałam ;)
UsuńZdjęcia rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńi ten kochany kotek <3
pozdrawiam
Oj tak, Filemon być musi :)
UsuńCzekam na ten wpis z utęsknieniem:) Dziękuję! Bardzo podoba mi się Opole widziane Twoim okiem. Najbardziej chyba urzekł mnie Most Groszowy...Wszystko wskazuje na to, że zaraz po świętach będę w Opolu i już doczekać się nie mogę! Ściskam ciepło:)
OdpowiedzUsuńPrawda, Most Groszowy to takie wyjątkowe i bardzo klimatyczne miejsce, jak i cała "opolska Wenecja", którą warto zobaczyć wieczorową porą. Jestem bardzo ciekawa Twoich odczuć wobec Opola i będę niecierpliwie czekać na relację Twoim okiem :)
UsuńUwielbiam to twoje podróżowanie! ależ mi się podobaja te rzeźby cghyba na wzgórzu uniwersyteckim, i mostek z tymi kłódkami, niezwykle malowniczy i kosciół, i graffiti, i.... jesień w pełnej krasie, no wszystko dosłownie!
OdpowiedzUsuńznam bardzo dobrze autora graffitti:) dziękuję, że je uwieczniłas Marchevko;)
OdpowiedzUsuń