wtorek, 2 grudnia 2014

Spacer po Opolu, czyli jedzie pociąg z daleka (Z cyklu: Polska na 100%)

Poprzedni wpis skończył się śniadaniem w hotelu, którego haftowana nazwa na ręczniku rzeczywiście wygląda jak "Zgliszcze". Naładowana energetycznie wyruszyłam na poznawanie nieznanego. Tym sposobem zawędrowałam na tzw. Wzgórze Uniwersyteckie i zorientowałam się, że mapka, którą posiadam, jest mało czytelna. Postanowiłam nie wpadać w paranoję i zdać się na podróżniczy szósty zmysł - dreptać przed siebie, bo skoro ciemną nocą poprzedniego wieczora uszłam z życiem, to w biały, acz pochmurny dzień tym bardziej będzie w porządku. Poza tym, że połowa zdjęć mi wyparowała, rzeczywiście wszystko było w porządku...

Wzgórze Uniwersyteckie to miejsce bardzo ciekawe, łączące historyczne style z nowoczesną rzeźbą. Park Rzeźb - mogłoby się owo Wzgórze nazywać, gdyby się nie nazywało, jak się nazywa. Znajdziemy tu piękne barokowe rzeźby, neogotyckie wstawki i współczesne ukłony w stronę wybitnych polskich artystów. Można na przykład przysiąść na ławeczce koło Marka Grechuty lub pogadać z Agnieszką Osiecką. Oczy trzeba mieć dokoła głowy, bo wszędzie czają się ciekawe obiekty warte obejrzenia, poznania, sfotografowania.

Na pierwszym planie rzeźba św. Krzysztofa, którego nie widać. Widać za to doskonale piękny neogotycki baldachim, podpis niejakiej AGNES, a w tle - wieżę zamku górnego.
Arkady, a w tle "kościół na górce" czyli kościół MB Bolesnej i św. Wojciecha
Barokowa rzeźba św. Jana Nepomucena
Pomnik Jerzego Grotowskiego - wybitnego teoretyka teatru, reżysera, pedagoga.
Tej pani chyba przedstawiać nie muszę...
A i ci panowie raczej nie są nieznani...?
Skąd zatem nazwa: Wzgórze Uniwersyteckie? W średniowieczu istniało tu wyrobisko kamienia wapiennego, więc stosowano także nazwę Góra Wapienna. Obecnie to najwyższe wzniesienie w obrębie opolskiego starego miasta, mające wysokość 165 m n.p.m. Aktualnie funkcjonująca nazwa została oficjalnie nadana w 1996 roku, bowiem właśnie tutaj swoją główną siedzibę mają władze Uniwersytetu Opolskiego.


Kręcąc się w kółko i chodząc na czuja po rozkopanych bocznych uliczkach, dotarłam w końcu pod opolski ratusz, który budzi we mnie dziwne uczucie, że już gdzieś coś takiego widziałam. Wieża konturem przypomina warszawski Pałac Kultury i Nauki, arkady trochę poznański ratusz, ale to nadal nie to. Jakieś deja vu albo astralne podróże mi się przypominają ;) Myślę, że w słońcu wyglądałby mniej ponuro.


Nie brakuje także ciekawych detali na fasadach dobrze zachowanych zabytkowych kamieniczek. Jedna z nich zafascynowała mnie wyjątkowo - to kamienica nr 31. 



Do kościoła franciszkanów jeszcze wrócimy, teraz wzdłuż ratusza powędrujemy do kościoła św. Krzyża, gdzie zostałam zaczepiona przez Cygankę, której się przestraszyłam bardziej, niż pana spotkanego poprzedniego wieczora :(



Aby Was nie zanudzać, pokażę tylko otoczenie kościoła, a do wnętrza zajrzymy innym razem. Może nawet znajdą się tajemniczo zaginione zdjęcia z innych etapów spaceru...

Już jesteśmy bardzo blisko, a nad bramą, choć w ciemnościach, widnieje scena ukrzyżowania Jezusa
Kolejna rzeźba św. Jana Nepomucena. W Opolu podobno są trzy. Jedną widziałam w Kielcach. Jedną w Poznaniu, a jak przejrzę zdjęcia, to pewnie jeszcze więcej się uzbierało przez ten rok.
Spiżowe drzwi, wielkie i ciężkie. Przedstawiają sceny zarówno z życia miasta, jak i kościoła.
To już KLAMA, a nie klamka...

Naprzeciwko kościoła znajduje się dobrze zachowany i zakonserwowany fragment miejskich murów. Dorobione schodki oraz drewniany chodnik są solidne, a przez okienka można spoglądać na Kanał Młynówkę. Bardzo przyjemne miejsce, warte zobaczenia, tym bardziej, że daje możliwość zrobienia fajnych zdjęć.


Widok na kościół Świętego Krzyża zza murów
Opole: Dwie wieże
Widok z Wyspy Pasieka
Widok na kaplicę franciszkanów, do której zajrzymy innym razem...
Z Wieżą Piastowską też była cała historia, warta dokładnego opisania przy okazji oddzielnego wpisu, bo to się nie godzi, by detektywistyczne powieści wplatać w jakieś pospolite spacerki krajoznawcze!

Wieża Piastowska
Widziałam za to bardzo ładne... graffiti...? Jak myślicie, gdzie takie można znaleźć?




Taaaak, te malowidła znajdują się na fragmencie muru otaczającym Amfiteatr Tysiąclecia w Opolu, gdzie rokrocznie odbywa się Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej.

Amfiteatr Opolski - widok z Wieży Piastowskiej

Po pokonaniu 165 schodów razy dwa (góra-dół), podreptałam w stronę Mostu Groszowego, stanowiącego przeprawę pieszą przez Młynówkę. Nazywany jest mostkiem zakochanych, co z resztą widać po przypiętych do barierek kłódkach z wygrawerowanymi imionami oraz datami.





Minęłam popularną Grabówkę, jednak nie skusiłam się na serwowane tam przysmaki. Cyknęłam pamiątkowe zdjęcie i poszłam dalej, mijając imponujący nowoczesny gmach Miejskiej Biblioteki Publicznej...



Aż dotarłam do Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambianowicach-Opolu. Miałam pecha, ponieważ w poniedziałki wszystkie oddziały opolskich muzeów są zamknięte i jedynie poniższe dawało możliwość zwiedzenia. Jest to tylko filia muzeum mającego siedzibę główną w Łambianowicach (około 40 km od Opola). W filii tej jest tylko jedna wystawa stała, pozostałe cztery znajdują się w siedzibie głównej. Ekspozycja to dwukondygnacyjna hala urządzona w nowoczesnym stylu. Dużo szkła, przestronność, przejrzystość, surowość - chyba tak można to określić. Wystawa pt. "Miejsce Pamięci Narodowej w Łambianowicach - dziedzictwo regionalne, narodowe, europejskie" to zbiór informacji o obozie, a także jeńcach weń przetrzymywanych. Jak wszystkie tego typu ekspozycje, także ta wzbudziła we mnie smutne refleksje - ludzie ludziom zgotowali ten los...
Warty uwagi jest fakt, że wstęp na wystawy zarówno w Opolu, jak i w Łambianowicach, jest bezpłatny. Opłatom podlegają usługi przewodnickie, projekcja filmu i kilka innych, które zostały wyszczególnione w regulaminie.
Miejsce to nie jest chyba zbyt tłumnie odwiedzane - wejście na ekspozycję jest zamknięte na klucz, światła są wyłączone, więc aby zwiedzić wystawę, należy wejść do biura (zdjęcie poniżej) i zadeklarować chęć obejrzenia. Dopiero wtedy pracownik otwiera drugie drzwi i udostępnia ekspozycję zwiedzającym. Myślę jednak, że warto tam zajrzeć. Zwiedzanie z dokładnym przeczytaniem tablic zajęło mi jakieś 15-20 minut, to nie dużo. Za to pamięć o ofiarach żyje dalej i odżywa za każdym razem, kiedy zainteresuje się nimi kolejna osoba.

Wejście do biura, wystawa mieści się w drugim skrzydle budynku
Parter wystawy
Powierzchnia ekspozycyjna została wykorzystana maksymalnie - nie tylko ściany na piętrach, ale także wzdłuż schodów. Pozostała przestrzeń, m. in. podłoga, w żaden sposób nie odwraca uwagi od eksponatów.
Po wyjściu z muzeum skierowałam swe kroki ponownie na rynek, w poszukiwaniu Alei Gwiazd Festiwalu Piosenki Polskiej. Przypomniało mi się, że gdzieś jest, lecz nie wiadomo gdzie. Mapy nie było, a tak przyjemnie wędrowało mi się w milczeniu, że nie miałam ochoty przerywać tej panującej w mej głowie ciszy. Jak to mówią - kto szuka, ten znajduje - więc oprócz alei gwiazd znalazłam jesiennie nakrapiany liść klonu i plenerową wystawę Muzeum Wojska Polskiego "Na stos rzuciliśmy... Dwa pokolenia 1914-1944".


W tym roku obchodzimy setną rocznicę wybuchu I Wojny Światowej oraz 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wystawa przedstawia sylwetki legionistów oraz powstańców i ma na celu oddać hołd tym, którzy poświęcili swe życie dla Niepodległej Polski.



No i jest! Aleja powstała w 2004 roku i nadal rośnie w... gwiazdy :) 




Następnym punktem wycieczki miało być opolskie ZOO. Wycofując się ze ścisłego centrum, poczułam już skurcz w łydkach. To był trzeci dzień w drodze i powoli czułam, że organizm ma dość. Kupiłam więc dwa bilety na autobus, aby szybciej przeprawić się na drugą stronę dworca. Minęłam jednak opolską Nike, czyli Pomnik Bojownikom o Polskość Śląska Opolskiego i... poszłam dalej, nie szukając autobusu.

Opolska Nike
Nim dotarłam do dworca, zza chmur wychynęło słońce. Szkoda mi było filtrować promienie przez szyby autobusu, więc jednak poszłam piechotą w stronę ZOO. To był bardzo dobry wybór, ponieważ straciłabym przepiękne widoki i ominąłby mnie spacer brzegiem Odry. Słoneczna jesień jest taka piękna i ładująca pozytywną energią. Przechadzając się po szeleszczących kolorowych liściach zapomniałam o zmęczeniu i mogłabym tak długo maszerować, gdyby nie pewna ławka, na której przysiadłam...

Gmach opolskiego dworca kolejowego - wnętrze obecnie jest remontowane
Trzeci raz tego dnia przekroczyłam Młynówkę
I dotarłam do Parku Nadodrzańskiego
Podziwiałam barwy jesieni...
Zobaczyłam kolejny most...
Przysiadłam podziwiając śluzę...
Spojrzałam na zegarek i zerwałam się w te pędy. Poczułam straszliwy zew podróżnika. Zapragnęłam zrobić coś szalonego, jakby dotychczasowe poczynania wpisywały się w kanon zachowań normatywnych. Obiecałam sobie: wpadam na dworzec i wsiadam do pierwszego pociągu TLK, jaki nadjedzie. Wpadłam na stację. Za 10 minut miał być pociąg do Wrocławia. W kasie pobrałam bezpłatną miejscówkę i o godzinie 15:00 zakończyłam opolską przygodę, zaliczając to miasto do jednego z najprzyjemniejszych i bezstresowych na trasie Polska na 100%. 
Krok 8/9 zrealizowany. Wygląda na to, że do końca roku uda mi się podsumować cały cykl.

Bileciki funkiel-nówka nieśmigane :)

10 komentarzy:

  1. Moc zdjęć ! :) Fajnie, jeszcze tak jesiennie. Przyjemnie te miejsca wyglądają. Te gwiazdy na chodniku przypominają mi Aleję Gwiazd w Łodzi, na Piotrkowskiej. Myślę, że do końca roku zdecydowanie uda Ci się podsumować Polskę na 100% :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda z Łodzią, chociaż na tamtych nie ma autografów. Naliczyłam już chyba cztery aleje gwiazd: opolską, łódzką, krakowską nad Wisłą koło Wawelu i międzyzdrojską z odciskami dłoni. :)

      Usuń
  2. Dziękuję, przebyłam tę trasę razem z Tobą, trochę się moje Opole zmieniło, ale parę razy ścisnęło mnie w dołku z czystej tęsknoty za studenckimi czasami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się przyznać, że wiedząc, iż Opole jest tak ważne dla Ciebie, miałam niezłą tremę przed publikacją tego wpisu. Mam nadzieję, że podołałam ;)

      Usuń
  3. Zdjęcia rewelacyjne!
    i ten kochany kotek <3
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na ten wpis z utęsknieniem:) Dziękuję! Bardzo podoba mi się Opole widziane Twoim okiem. Najbardziej chyba urzekł mnie Most Groszowy...Wszystko wskazuje na to, że zaraz po świętach będę w Opolu i już doczekać się nie mogę! Ściskam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, Most Groszowy to takie wyjątkowe i bardzo klimatyczne miejsce, jak i cała "opolska Wenecja", którą warto zobaczyć wieczorową porą. Jestem bardzo ciekawa Twoich odczuć wobec Opola i będę niecierpliwie czekać na relację Twoim okiem :)

      Usuń
  5. Uwielbiam to twoje podróżowanie! ależ mi się podobaja te rzeźby cghyba na wzgórzu uniwersyteckim, i mostek z tymi kłódkami, niezwykle malowniczy i kosciół, i graffiti, i.... jesień w pełnej krasie, no wszystko dosłownie!

    OdpowiedzUsuń
  6. znam bardzo dobrze autora graffitti:) dziękuję, że je uwieczniłas Marchevko;)

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy