Co by tu, co by tu? Patrzę na mapę, spoglądam na rozkład pociągów. Co by tu i gdzie by tu? Noc Muzeów się zbliża, coś trzeba zrobić. Tylko, że wszelkie okoliczne muzea znam niemalże jak własną kieszeń. Wymyśliłam - pojadę do Łodzi. Po sprawdzeniu rozkładu okazało się, że czeka mnie przesiadka w Łowiczu. Postanowiłam więc zostać w tym małym, przesiąkniętym folklorem, miasteczku. W międzyczasie sklikałam się z kolegą, który podobnie jak ja, lubi takie hardcorowe wyjazdy. No to pojechaliśmy. Przez całą sobotę odwiedziliśmy Łódź, która przywitała nas paskudną ulewą i zamkniętymi wszystkimi lokalami na Piotrkowskiej. Później wróciliśmy do Łowicza, aby po przejściu go wzdłuż i wszerz, pojechać do Kutna i przespacerować się deptakiem :) A po odwiedzinach znów wrócić do Łowicza na Noc Muzeów 2014. Wszystko na Bilecie Podróżnika - można jeździć od godz. 19.00 w piątek do godziny 6.00 rano w poniedziałek nieograniczoną ilością pociągów spółki TLK, w zależności od klasy wagonu ceny kształtują się następująco: 74 zł (II)/104 zł (I). My zdecydowaliśmy się na pierwszą, bo i tak na tej promocji oszczędziliśmy i mogliśmy dowolnie konfigurować przejazdy, nie byliśmy przywiązani do rozkładu, tylko do konkretnego rodzaju pociągów. Tylko do Łodzi musieliśmy kupić dodatkowy bilet na pociąg osobowy, ale z powrotem już wracaliśmy na Podróżniku. A po drugie, mieliśmy dwie noce z rzędu spędzone w pociągu, więc musieliśmy sobie jakoś poprawić komfort życia :P
Jak już mówiłam, odwiedziliśmy trzy miasta, dzisiaj jednak skupię się tylko i wyłącznie na Nocy Muzeów 2014, którą rozpoczęliśmy już w okolicach południa ;D
Na początek odwiedziliśmy Muzeum Guzików, które mieści się na pierwszym piętrze Galerii Łowickiej. Muzeum to... nie powala, o czym zostałam uprzedzona w rozmowie telefonicznej z osobą za nie odpowiedzialną. Skromna, ogólnie dostępna instalacja może i nie wzbudza szału i nie powoduje przyspieszenia bicia serca, nie wzbudza głodu "jeszcze". Jednak nie skreślałabym od razu tej instytucji. Jest to inicjatywa prywatna, wiem, że właściciele dopiero niedawno uzyskali stałe miejsce dla swojej wystawy (a pomysł Muzeum Guzików zrodził się 1997 roku!). Estetycznie wykonany kącik wystawowy i gablotka z guzikami przykuwają wzrok, zatrzymują na chwilę przy sobie. Eksponaty są niezwykłe, bo każdy guzik jest powiązany z konkretną osobą i jego historią. Niby zwyczajny guzik. A jednak :)
Po zwiedzeniu Łowicza, pojechaliśmy do Kutna - pół godziny pociągiem w jedną stronę. Tam zjedliśmy obiad, a później obserwowaliśmy strażackie przygotowania do Nocy Muzeów 2014. Na kutnowskim rynku miał odbyć się pokaz sprzętu pożarnictwa. Na sam pokaz nie zostaliśmy, bo akurat mieliśmy pociąg do Łowicza, ale kilka fotek zrobiłam :)
![]() |
Po prawej pomnik Józefa Piłsudskiego |
A wieczorem to, po co konkretnie pojechaliśmy - Muzeum w Łowiczu. Wywarło na mnie duże wrażenie - jest bardzo duże, wszechstronne, podzielone na działy. Ekspozycje mieszczą się na parterze i dwóch piętrach, dostępna jest także winda dla osób niepełnosprawnych i mających problemy z poruszaniem się. Wystawy są podzielone tematycznie oraz czasowo. Można podziwiać średniowieczne eksponaty i stopniowo zbliżać się do czasów współczesnych.
Mnie najbardziej zainteresowały zbiory militarne, pochodzące z kolekcji Władysława Tarczyńskiego, łowickiego działacza społecznego, a także Dział Etnograficzny im. Anieli Chmielińskiej. Odwiedzający Muzeum mogli także obejrzeć wystawę obrazów łowickich twórców oraz makiety obrazujące układ miasta sprzed kilkuset lat. Tegoroczna noc muzeów odbywała się z muzyką w tle. Można było wysłuchać koncertów uczniów łowickich szkół. Była to przyjemna oprawa, my załapaliśmy na koncert muzyki barokowej. Ponadto w muzeum zorganizowano warsztaty i zabawy dla dzieci i młodzieży, co myślę, że było dodatkową zachętą do odwiedzenia placówki przez najmłodszych.
![]() |
To kto kupuje łowickie? :D |
Jeszcze co do szeroko pojętej etnografii, to muszę się pożalić i wygadać ;D 9 km od Łowicza jest oddział Muzeum, Skansen w Maurzycach. Teren dość rozległy i ciekawy, chciałam się wybrać i poczuć folklor w pełnej krasie, ale co się okazało? Że tam nie ma żadnego środka transportu! Dobra, okej, nie żądam, aby tak małe miasteczko uruchomiło specjalną linię dla turystów, których jak na lekarstwo, ale można dogadać się z którymkolwiek z przewoźników, żeby jakoś uwzględnił te Maurzyce w swoich rozkładach jazdy. Okazało się, że w sobotę praktycznie nie ma szans dotrzeć tam żadnym busem ani autobusem, natomiast od najbliższej stacji kolejowej jest jeszcze 3 km piechotą po poboczu drogi krajowej. Dzięki, nie skorzystam. Na fp Muzeum polecono mi kurs taksówką za 50 zł w jedną stronę. Może jak wygram w lotka, to się zastanowię :P :D Tymczasem Maurzyce nadal pozostają niezaliczone, a ja odhaczam krok 2/9 w cyklu Polska na 100% :)