sobota, 16 kwietnia 2016

Szlakiem bocianich gniazd

Nie nawiązuję przyjaźni, mam relatywnie mało znajomych, za to jakość tych znajomości jest taka, że trwa latami, nawet jeśli nie jest to relacja intensywna i czasochłonna. Po prostu albo coś zagra i trwa, albo nie i ścieżki się rozchodzą. Chociaż czasu liceum nie wspominam z wielkim rozrzewnieniem, są osoby, z którymi do dziś kontakt utrzymuję, mimo że nasze życiowe drogi już dawno rozrzuciły nas po kraju. Nie ma jednak tego złego, bo np. Kamila mieszka obecnie niedaleko miejsca, gdzie pełniłam służbę przygotowawczą i odwiedziła mnie w jednostce.  :) Co prawda spotkanie nosiło znamiona małego hardcoru, ale to akurat nie powinno dziwić. A skąd te wspomnienia?

Bo pogoda dziwna i nie budzi chęci do wycieczek, ale mnie nosi niesamowicie i chętnie bym się gdzieś przejechała. No to przejadę się palcem po mapie i wspomnę pewną wycieczkę roku pańskiego 2009, którą to właśnie urządziłyśmy sobie z wyżej wspomnianą Kamilą, a także Asią. Była to nieco przesunięta w czasie majówka, z ogniskiem, masą śmiechu i dobrego humoru. W niedalekim Dźwirzynie ugościli nas rodzice Kamili, a my wtedy byłyśmy tuż po maturze i wydaje mi się, że było to symboliczne zakończenie pewnego etapu w życiu, a przynajmniej - w edukacji. Jedziemy? :)

Musiałam dojechać rowerem z Kołobrzegu do Dźwirzyna, a stamtąd we trzy ruszyłyśmy Szlakiem Bocianich Gniazd. Chociaż z małą modyfikacją, bo z Dźwirzyna pojechałyśmy do Karcina, ale przez Głowaczewo, drogą, która na mapce nie jest zaznaczona. Później już było według wytyczonej trasy.
Szlak Bocianich Gniazd
Źródło: http://www.grzybowo.pl/turystyka/szlaki-rowerowe
Głowaczewo

Cmentarz ewangelicki, Głowaczewo, ©Marchevka, 17.05.2009 r.
Cmentarz w Głowaczewie upamiętniający niemieckich żołnierzy poległych w I Wojnie Światowej. Posadzonych jest tam ok. 40 drzew, pod każdym w nich położony jest kamień z wyrytymi imionami i nazwiskami zmarłych. Większość jest już dzisiaj nieczytelna. Na zdjęciu: głazy z innych mogił oraz wielki kamień z wyrytymi słowami po niemiecku, dzisiaj też już po części nieczytelna, oddająca hołd poległym. Poza tym, na cmentarzu są też cywilne, polskie groby, jest ich kilkanaście, jednak ostatni pochówek, z tego, co dało się odczytać z tablic i nagrobków, odbył się tutaj w 1958 r.
Karcino
  
Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, Karcino, ©Marchevka, 17.05.2009 r.
Miejsce pamięci, Karcino, ©Marchevka, 17.05.2009 r.
Neogotycki kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, wybudowany w latach 1861-1862. Kościół otoczony jest też zabytkowym murem, wybudowanym w XIX w., a na jego terenie znajdują się pomniki przyrody: 27 lip drobnolistnych  oraz dąb szypułkowy. Przy kościele znajdują się także nagrobki z przykościelnego cmentarza, a także z byłego cmentarza ewangelickiego w Dźwirzynie. 
Sarbia

Kościół pw. św. Jana Chrzciciela, Sarbia, ©Marchevka, 17.05.2009 r.
Kościół pw. św. Jana Chrzciciela został wybudowany w 1310 roku. Dzwon pochodzi z 1921 roku. Podobno tam znajdował się cmentarz ewangelicki, którego pozostałości prawdopodobnie znajdują się w lapidarium, do którego nie dotarłyśmy, ponieważ pewna mieszkanka Sarbii na zapytanie o owe lapidarium zrobiła duuuuże oczy i powiedziała, że CMENTARZ jest za rogiem :) :) Owszem, był. Ale nie ten, co my go chciały zobaczyć. Na wyjeździe z Sarbii znajduje się młyn wodny z 1895 r na rzece Dębosznicy. Funkcjonował on do 1980 roku.

Młyn wodny, Sarbia, ©Marchevka, 17.05.2009 r.
Drzonowo
Baaardzo chciałyśmy zobaczyć zespół dworkowo - parkowy z II połowy XIX wieku, ale okazało się, że tam dojścia nie ma. Z bramy dworku nie widać, z ulicy zbyt daleko, żeby zrobić czytelne zdjęcie. Żałuję bardzo, ale cóż - życie ;) Raz na wozie, raz pod wozem.

Droga z Drzonowa do Nowogardku, ©Marchevka, 17.05.2009 r.
Z Drzonowa do Nowogardku wiodła wspaniała trelinka z sześciokątnych kostek. Wrażenia niesamowite, a największe, kiedy w trakcie zjazdu z górki o nachyleniu ok. 45 stopni wibracje sprawiają, że nie czuje się własnego ciała ;) Wytelepało, wytrzęsło, ale było wesoło. W międzyczasie kilka razy zakołował nad nami myszołów, prawie rzucając na nas swój cień ;) 
Przy wylocie z Nowogardku na Głowaczewo było idealne miejsce na odpoczynek. Muszę przyznać, że ławki były IDEALNIE wyprofilowane i aż nie chciało się dalej jechać, kiedy tam zasiadłyśmy. ;)

Miejsce odpoczynku, Nowogardek, ©Marchevka, 17.05.2009 r.
I tak oto wśród szumiących trzcin i torfowisk znów znalazłyśmy się w Dźwirzynie.
Długość 15 km dojazd do Dźwirzyna + 26 km wycieczki + 15 km powrót do Kołobrzegu = 56 km. :)

Muszę tutaj dodać, że tablice informacyjne w stylu, jaki widać na ostatnim zdjęciu to tablice znakowe Szlaku Ku Słońcu, który jest dłuższy, jednak częściowo pokrywa się ze Szlakiem Bocianich Gniazd. I pierwotnie wpis ten (na starym blogu) był zatytułowany "Ku Słońcu" chociaż z tym szlakiem miał niewiele wspólnego. No to teraz jest rzetelniej. Mam nadzieję, że nie obrazicie się za tę prehistorię. 

9 komentarzy:

  1. Jedziemy? Jedziemy! Twój entuzjazm udziela się wszystkim, a ja odbyłam dydaktyczną wycieczkę po nieznanych mi okolicach. Szlak "Ku słońcu" rozpala wyobraźnię, przyznam szczerze. A ilość przebytych kilometrów budzi podziw.
    Serdeczności zasyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tęsknię za tak długimi trasami, ale cóż... nie da się wszystkiego przeskoczyć. :)

      Usuń
  2. Mnie się często zdarza jeździć po Szlaku "Ku słońcu". Czasem gdzieś skręcę i ładuje np. na wale nad Reskiem Przymorskim. Piękne te nasze okolice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od dawna się nie mogę wybrać w tamte strony. Trzeba nadrobić, zobaczyć, co się pozmieniało...

      Usuń
  3. W nowych miejscach zawsze zwiedzanie zaczynam od cmentarzy. Umarli często mówią więcej, niż żywi.
    A profilowanie ławek to prawdziwa sztuka! Naprawdę rzadko zdarza się taka, która nie uwiera, a zachęca. Czasem mam wrażenie, że "robią to specjalnie", żeby za długo nie zajmować miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia są sprzed lat kilku a od tamtej pory nie spotkałam nigdzie tak wygodnych ławek ;)

      Usuń
  4. Dziękuję za zaproszenie do współudziału w tej wyprawie, dziękuję za ten młyn (to woda na mój!:)ale i za przypomnienie nazwy Dźwirzyna, która mi odblokowała klapki w sklerotycznej pamięci... Ano i przypomniałem sobie jakeśmy latem Roku Pańskiego 1974 szli pierwotkiem ze Świętouścia bodaj do Rewala, a potem było trzeba jakieś bazy sowieckie chyba omijać, tośmy w głąb lądu zeszli i już nie pomnę skąd, aleśmu kolejki wąskotorowej do samego Kołobrzegu dopadli, a wracać, żeśmy właśnie szli plażą do Dźwirzyna w potężnym deszczu, co padał "od Niemca" i zacinał nieledwie poziomo, tak żeśmy po jakiej godzince mięli suche plecy (nie tylko dlatego, że pod plecakami:), ale z przodu żeśmy wyglądali, jakbyśmo morze pchali piersią własną... Z wyłączeniem jednego druha, później wielce wziętego operatora filmowego, który się przewrócił na piasek i wyglądał jak Piaskowy Dziadek...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tamtej strony wojsko stacjonowało w Rogowie i rzeczywiście wstęp do wioski był tylko za okazaniem stosownej przepustki. I to jeszcze całkiem niedawno funkcjonowało :) Miłego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajna wycieczka. Aż mam ochotę wskoczyć do samochodu i ruszyć Twoim szlakiem!

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy