poniedziałek, 24 listopada 2014

Opole nocą, czyli przygoda z kryminałem w tle (Z cyklu: Polska na 100%)

Za niefrasobliwość i łatwowierność w dobre intencje ktoś mi w końcu ukręci łeb. Ale na razie wszystko działa, ja żyję, a do tego poznaję bardzo ciekawych ludzi, więc może zacznę od początku...

Do Opola przyjechałam przed godziną 21, a o tej porze roku to już ciemna noc. Autobus, którym planowałam dojechać do hotelu, odjechał, zanim zdążyłam dotrzeć do miasta (bo oczywiście pociąg bez spóźnienia to nie pociąg). Wszystkie sklepy pozamykane, dworzec w remoncie, więc jakiejkolwiek informacji brak. Postanowiłam użyć języka za przewodnika i na przystanku w odwrotnym kierunku zapytałam stojących państwa o możliwy dojazd w okolice mojego hotelu. Okazało się, że pani właśnie wsiada do autobusu, ale pan zostaje i chętnie wskaże mi drogę, bo... najbliższy autobus w tamtą stronę miał być dopiero za prawie godzinę.

Zrobiło mi się nieswojo, a w głowie przeleciały mi możliwe scenariusze: kosa w brzuch, siekiera w plecy, ewentualnie obuchem w łeb. Tak, w ten sam łeb, który ewentualnie mógł być ukręcony. Ale popatrzyłam na pana, starszego od moich rodziców o jakieś 15 lat, niższego ode mnie o głowę i postanowiłam zaryzykować. Macie już ciarki na plecach? :)

Niepotrzebnie. W kieszeni miałam małą czarną puszkę, na której przez cały czas czujnie trzymałam rękę. Drogę też przed wyjazdem sprawdziłam, więc wiedziałam, w którym kierunku należy iść, aby przybliżać się do celu najkrótszą drogą. Pan obiecał przeprowadzić mnie przez park do głównej drogi, abym po prostej mogła bez problemu i bezpiecznie dojść do hotelu. Szliśmy żwawym krokiem wzdłuż ulicy Kołłątaja, a Pan opowiadał mi o dzielnicy, w której znajduje się hotel, a także o mijanych obiektach. Kiedy doszliśmy do Placu Ignacego Daszyńskiego, mój przewodnik nie zwolnił kroku, ale z wielką pasją opowiadał o mijanej właśnie fontannie, przedstawiającej boginię urodzaju - Ceres. Mówił o pracach konserwatorskich, a także o jej przedwojennym wyglądzie, gdzie nad główną postacią rozpostarty był ażurowy baldachim wykonany z miedzi. Ponadto na murku wokół fontanny widniał napis DES BÜRGERS TREU MIT FLEISS GEPAART EIN JUNGBORN GUTER DEUTSCHER ART (tłum. "Obywatelska wierność z pilnością w parze odmładzającym źródłem dobrej niemieckiej duszy"). W latach '70 XX w. motto otynkowano. Dopiero przy niedawnej renowacji opolskiej Ceres, cytat znów ujrzał światło dzienne. Pan powiedział, że rewitalizację parku łącznie z fontanną sfinansowali Niemcy (bliżej nieznani ;) ), a jednym z warunków tego przedsięwzięcia było właśnie odsłonięcie wspomnianego napisu.

Mówił w taki sposób, że zaczęłam podejrzewać, iż musi mieć coś wspólnego ze sztuką. Kolejny raz intuicja nie zawiodła. Za chwilę dotarliśmy na ulicę Kościuszki, gdzie wskazał mi kamienicę, którą ma pod swoją opieką. Nie wychwalał, powiedział nawet, że elewacja niezbyt ciekawa, prosta, bez żadnych zdobień, chociaż odnowiona. Wspomniał też, że przy sąsiedniej ulicy, Kołłątaja, mieści się jego własna kamienica. Dowiedziałam się, że był nauczycielem w szkole plastycznej, miał pracownię modelarską i jego byli uczniowie odwiedzają go po dziś dzień. Zasłuchana w ciekawej historii życia nadal nie traciłam czujności, chociaż byliśmy już na głównej ulicy. Tutaj otrzymałam informację: teraz cały czas prosto, a za Solarisem w prawo, tam będzie pani hotel. Rozstaliśmy się życząc sobie wszystkiego dobrego. I powędrowałam, w końcu trafiając do hotelu w dzielnicy willowej. To było prawdziwe zacisze, co i rusz się oglądałam, czy jakiś zacisznik za mną nie idzie i nie chce mnie upolować. Ciemno jak diabli, chociaż to chyba efekt obcego miasta. W Kołobrzegu pełno takich uliczek, a chodzę tu jak u siebie. No, ale właśnie - jestem u siebie. 

Tutaj wygląda to nadzwyczaj optymistycznie i jasno, w rzeczywistości było duuuużo ciemniej.
Hotel - blisko centrum, acz na uboczu. Na początek plus, zarezerwowałam "jedynkę" a dostałam pokój dwuosobowy, oczywiście w cenie jednoosobowego. Po otwarciu pokoju buchnął we mnie zaduch. No trudno, wywietrzy się. Chciałam się wykąpać. Łazienka na korytarzu. Ech. Złudne nadzieje moje, jak weszłam, tak szybko wyszłam. Zapach w łazience i inne atrakcje podłogowe zniechęciły mnie skutecznie do wzięcia prysznica. Całe szczęście w pokoju był zlew, a w plecaku zawsze wożę mokre chusteczki. Honor tego miejsca uratowała schludna kawiarnia i pyszne śniadanie w cenie noclegu. Stół szwedzki był bogato zaopatrzony, były jogurty, musli, mleko, masa różnego rodzaju serów, kilka gatunków wędlin, parówki, jajko z majonezem, różne przetwory warzywne oraz świeże warzywa, o kawie i herbacie nie wspominając.
Moja "dwójka" do wykorzystania w pojedynkę. Telewizor działał, lampka świeciła, radia nie sprawdzałam ;)
Mogłam nawet w cywilizowanych warunkach, czyli przy stole, zjeść kolację, czyli bułkę z serkiem, które kupiłam w jednym z nielicznych czynnych sklepów.
Z wyczytanego na drzwiach regulaminu dowiedziałam się, że w pokoju jest telefon. Chyba widmo, bo ja go nie znalazłam. Chociaż tak szczerze, to go nawet nie szukałam... :))
Pakiet kosmetyczny, ręcznik delikatnością przypominał papier ścierny gruboziarnisty ;)
Sponsorzy porannej pobudki.
Kiedy przyszłam na śniadanie, widać było, że przez stołówkę przeszedł już tabun gości, ale dla mnie niczego nie zabrakło. Ta część pobytu w hotelu jest naprawdę godna pochwały, bo wszystko było świeże i smaczne.

Posilona i wyspana, dziarsko wyruszyłam w miasto :) W świetle dziennym ulica Grunwaldzka nadal nie przypominała w niczym ulicy położonej przy centrum miasta. Było pusto, spokojnie, jednak kilka szczegółów przykuło moją uwagę.

Ciekawy fragment kompleksu zakonnego Jezuitów
Kaplica poświęcona św. Sebastianowi
Zabytkowy dom przy Grunwaldzkiej 5, wybudowany w 1890 roku.
A co zwiedziłam później, opiszę następnym razem :)

15 komentarzy:

  1. A Piotra tam gdzieś nie wyhaczyłaś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ręką na sercu przyznam, że w pewnym miejscu zobaczyłam pana łudząco podobnego do Piotra, ale po dyskretnej obserwacji okazało się, że to pomyłka ;)

      Usuń
  2. z obcym facetem przez park w nocy? Brak słów! ;)))
    to logo zacisze przeczytałam zgliszcze
    jak tu weszłam to mi się avast rzuca że zostało wykryte zagrożenie, pewnie to ten facet z parku

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo, dzięki, że mi przypomniałaś o tym avaście, Tomek mi tydzień temu pisał, że jemu też się rzuca. Usunęłam prawdopodobne źródło. Jeszcze się rzuca? Bo już nie powinien.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że nie tylko mnie avast się przyczepił, ale jest nie groźnie ;)
    Bardzo dobrze, że byłaś czuja idąc z tym facetem, ale widzę, że okazał się ciekawą osobą :) Mimo wszystko uważaj na siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się być czujna zawsze, bo dużo nie trzeba, aby paść ofiarą kradzieży albo innego przestępstwa. Ale gdyby tak zupełnie się zamknąć, to nie byłoby co opowiadać :)

      Usuń
  5. Mieszkałam w akademiku na Grunwaldzkiej. A Opole uwielbiałam! Czekam na kolejną część relacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzedzając fakty - przyznam, że Opole jest jednym z większych zaskoczeń tego roku. To naprawdę bardzo ładne miasto :)

      Usuń
  6. Opole nocą może budzić strach. Bylaś na słynnych nalesnikach na Grabówce? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przechodziłam obok, ale niestety nie wstąpiłam, aby skosztować. Szczerze - nie wiedziałam, że to aż tak kultowe miejsce. Następnym razem nadrobię zaległości ;)

      Usuń
    2. Też miałam o naleśniki zapytać ;)

      Usuń
  7. Ty to niezły Harpagan jesteś;) Dobrze, że skończyło się na ciekawej rozmowie! No hotel wygląda średnio, ale co tam w końcu chciałaś zwiedzać, a nie cały dzień tam siedzieć. Ciekawa jestem Twojej dalszej relacji z Opola. W ogóle to aż wstyd mówić, ale w tym mieście byłam tylko w Amfiteatrze;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że chodziło tylko i wyłącznie o nocleg, a nie żadne koczowanie. W przyszłym tygodniu umieszczę drugą część relacji z Opola :)

      Usuń
  8. W Opolu byłam latem i miło wspominam to miasto, ale takich przygód jak Ty to niestety nie miałam.

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy