Nie da się poznać miejsca przez tydzień, ale można je zwyczajnie liznąć. I ja liznęłam irlandzkiej miejskiej codzienności. Wydaje się, że życie tam jest spokojniejsze, wolniejsze, chociaż na ulicach jest pełno ludzi i pełno samochodów. Sklepy zapełniają w centrum każdy lokal użytkowy w centrum miasta, jeśli tylko w tym lokalu nie znajduje się pub :) W zasadzie wszystko jest jak u nas, tylko trochę więcej uśmiechu i życzliwości można doświadczyć w zwyczajnym szwędaniu się tu i tam.
|
Tablica pamiątkowa - Hrabstwo Limerick, Limerick, ©Marchevka, 14.03.2018 r. |
Niezwykła jest mieszanka rasowo-kulturowa, z jaką można się spotkać w Limerick i, jak mniemam, zapewne w całej Irlandii. Można spotkać ludzi różnych nacji i wyznań, chociaż poza muzułmanami, każdy ubiera się podobnie, czyli normalnie zgodnie z niepisaną europejską normą. Nie robiłam zdjęć ludziom, bo nie mam tego w zwyczaju. Ulica to nie zoo a ludzie to nie okazy, które należy uwieczniać. Nie musiałam się jednak specjalnie rozglądać, by zauważyć, że Azjaci to nie tylko Chińczycy czy Japończycy. Tam byli też Mongołowie, Tajowie, Pakistańczycy i wielu innych, których nie potrafiłam zidentyfikować. Osoby czarnoskóre też nie są jednakowe, jak to się zwykło mawiać, ale gdy w Polsce widzi się jednego czarnoskórego na całe miasto, można odnieść takie właśnie wrażenie. Kiedy codziennie mijasz kilkadziesiąt osób, zauważasz różnicę. Jedni są wyżsi, drudzy niżsi, inne rysy twarzy, inny kształt głowy, nawet kolor oczu (!) wskazują na inny kraj pochodzenia. Miałam przyjemność poznać chłopaka z Kongo, który w Irlandii jest już 16 lat. Po usłyszeniu, że jesteśmy z Polski z uśmiechem odparł, że w naszym kraju nie był, ale miesiąc wcześniej wrócił z wycieczki na Słowację, a to przecież blisko :) Raz zdarzyło się nam jechać z taksówkarzem pochodzącym z Ghany. Wydaje się to niesamowicie daleko i dowiedzieliśmy się, że loty do jego ojczyzny są z Londynu i trwają około 6 godzin. Przy założeniu, że z Polski do Irlandii leci się 3 godziny, nie jest to jakaś bardzo duża odległość. Świat się kurczy i wiele osób nie tylko słyszało o Polsce, ale także w niej było. Irlandzka barmanka w ubiegłym roku odwiedziła Trójmiasto i bardzo jej się podobało. Spotkani przypadkiem turyści z Filadelfii mówili, że Polskę mają w planach, bo chcą poznać całą Europę i wybierają się na objazdówki po różnych krajach. Nie brakuje także Polaków na Wyspach, którzy wykonując swoje obowiązki bez problemu przechodzą na język polski w kontakcie z rodakiem. Towarzyską wisienką na torcie niech będzie spotkanie mojego kolegi ze szkoły, który widząc mnie doznał wielkiego szoku i oniemiały nie mógł uwierzyć w to, co widzi "bo tu wszyscy, ale nie Marchev"!
Ciekawostką jest fakt, że większość znaków i tablic informacyjnych występuje w wersji dwujęzycznej, to znaczy angielskiej i irlandzkiej. Irlandia ma bowiem dwa powyższe języki za urzędowe, przy czym irlandzki w konstytucji jest pierwszy przed angielskim. Nie wiem, jaki odsetek Irlandczyków posługuje się swoją narodową mową, wszędzie obecny jest angielski z jego licznymi odłamami/dialektami właściwymi poszczególnym grupom społecznym. A i mój angielski nie jest wysokich lotów i ograniczał się do zwrotów typu hi, bye, have a nice day, thanks I', fine i two Carlsberg please ;) no i oczywiście wszechobecne nieodzowne sorry, trudno mi więc było pytać o cokolwiek więcej. To akurat było niefajne - poczuć się językowym kaleką. Tak właśnie się czułam, a jak już się zdecydowałam odezwać, niemal zawsze od razu padało pytanie "You're from Poland?" albo przynajmniej "Where are you from?". Nasza książkowa, literacka, wyuczona mowa brzmi w obcym kraju jak "Kali jeść Kali pić" w inteligenckiej formie. Pewnie gdybym bardzo musiała, to bym wdawała się w dyskusje, ale w tym zakresie wysługiwałam się M. Dla nieśmiałych mam jednak radę - po dwóch piwach język mięknie i nie myślisz, jak mówić, by było poprawnie, tylko mówisz, żeby się dogadać. I co najlepsze - to naprawdę działa :)
|
Tablica z nazwą ulicy - na górze irl., na dole - ang., Limerick, ©Marchevka, 11.03.2018 r. |
|
Tablica z nazwą ulicy - na górze ang., na dole - irl., Limerick, ©Marchevka, 12.03.2018 r. |
|
Dwujęzyczny drogowskaz, Limerick, ©Marchevka, 15.03.2018 r. |
|
Tablica wyświetlająca przyjazdy autobusów - wersja angielska, Limerick, ©Marchevka, 15.03.2018 r. |
|
Tablica wyświetlająca przyjazdy autobusów - wersja irlandzka, Limerick, ©Marchevka, 15.03.2018 r. |
|
Strzałki wskazują kierunek, z jakiego nadjeżdżają samochody, angielski napis wzywa do zatrzymania się i rozejrzenia, Limerick, ©Marchevka, 15.03.2018 r. |
|
To samo przejście dla pieszych, ale po przeciwnej stronie ulicy i irlandzki napis, Limerick, ©Marchevka, 15.03.2018 r. |
Do tego w Irlandii można spotkać piętrobusy i nie omieszkałam takim się przejechać. Miałam zawroty głowy, siedząc na górze i patrząc, jak niechybnie autobus zaraz uderzy w znak... A tu nic takiego się nie stało. Specyfika zachodzenia tego typu pojazdów, ruch lewostronny i poziom siedziska skutkowały kurczowym zaciskaniem marchviowych dłoni na poręczach. Żałuję tylko, że bilety to zwykłe paragony drukowane u kierowcy - ależ by była pamiątka do kolekcji :( A tak niestety, z całym sentymentem, ale paragonów nie zbieram.
|
Piętrobus, , Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
|
Na pokładzie piętrobusu, Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
A jeśli już o kolekcjonowaniu mowa - znaczki pocztowe są samoprzylepne, więc z lizania irlandzkiego kleju nic nie wyszło. A i ochoty nie miałam, by kupić takowy na pamiątkę. Co klej, to klej, a tak do klasera musiałabym włożyć znaczek z podkładem. Nie podobało mi się to, więc zakupiłam tylko tyle, by nakleić na widokówki i wysłać.
|
Irlandzkie znaczki pocztowe, Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
Jeśli chodzi o służby, to z zaciekawieniem przyjrzałam się patrolowi Limerick Marine Search and Rescue Service. Jest to odpowiednik polskiej Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, z tym, że w tym przypadku działa nie ma morzu, a na wodach rzecznych, a konkretnie - na rzece Shannon. W związku z wysokim odsetkiem samobójstw (według danych WHO z 2015 roku samobójstwo w Irlandii popełnia 18 osób na 100 000, a według UNICEF samobójstwo popełnia 10 irlandzkich nastolatków na 100 000), uruchomione zostały patrole, które mają za zadanie monitorować brzegi rzeczne i reagować, ratując topielców i wzywając wsparcie - bardzo często helikopter ratowniczy. Przechodząc koło nas, jeden z ratowników zaproponował, że zrobi nam wspólne zdjęcie, na co przystaliśmy z ochotą. Po wymianie kilku uprzejmości i uśmiechów pożegnał się, by dołączyć do pozostałej czwórki patrolujących limerycki brzeg rzeki Shannon.
|
Limerick Marine Search and Rescue, Limerick, ©Marchevka, 11.03.2018 r. |
Poza tym policja na świecie nazywa się Police, Polizei i tym podobne, a w Irlandii jej pełna nazwa brzmi An Garda Síochána, co znaczy "straż pokoju", jednak na co dzień używa się określenia Garda. Funkcjonariusze tej służby (poza specjalnymi wyjątkami) nie posiadają broni palnej, a jedynie pałki.
|
Radiowóz Garda, Limerick, ©Marchevka, 17.03.2018 r. |
Wojsko jest, podobnie jak w Polsce, w pełni zawodowe, ale liczy zaledwie 8,5 tysiąca żołnierzy plus ochotnicze rezerwy. Irlandia, jako państwo neutralne, nie należy do NATO, ale bierze aktywny udział w misjach pokojowych ONZ i UE. Ponadto Minister Obrony odpowiada także za Obronę Cywilną. Na paradzie z okazji Dnia św. Patryka przeżyłam niemały szok, gdy zobaczyłam spory zastęp pojazdów i funkcjonariuszy w uniformach oznakowanych niebieskim trójkątem na pomarańczowym tle z napisami Civil Defence. W Polsce ta instytucja jest uważana za martwą i ogólnie za relikt przeszłości, a okazuje się, że w Irlandii jest to całkiem nieźle działająca jednostka wsparcia bezpieczeństwa i porządku publicznego, w dodatku działająca na zasadzie wolontariatu.
|
Wojsko Irlandzkie, Limerick, ©Marchevka, 17.03.2018 r, |
|
Jeden z pojazdów Irlandzkiej Obrony Cywilnej, Limerick, ©Marchevka, 17.03.2018 r. |
Urzekły mnie też irlandzkie podwórka. Zaglądałam z ciekawością tu i tam. Pozorną szarość budynków i pochmurnej pogody rozświetlają kolorowe detale, takie jak barwne drzwi i furtki oraz różnorodna zieleń i kwiaty często zdobiące podjazdy przed domami. Jak na zieloną Irlandię przystało, jest tam zielono, ale zwyczajnie tę zieleń chcieć zobaczyć :)
|
Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
|
Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
|
Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
|
Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
|
Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
|
Limerick, ©Marchevka, 13.03.2018 r. |
|
Limerick, ©Marchevka, 14.03.2018 r. |
A następnym razem będziemy zwiedzać miasto turystycznie :)
Miejsce sprawia wrażenie sympatycznego i sprzyjającego mieszkańcom, skąd więc ten wysoki odsetek samobójstw?
OdpowiedzUsuńPodobno dużą rolę odgrywa specyficzny klimat - tam naprawdę jest bardzo mało słońca.
Usuń<3
OdpowiedzUsuńAleżciekawy spacermi zafundowałaś! Własnie taki od kuchni ;) Jeśli chodzi o język,tomampodobne doświaczenia,z tym że ja musiałam samdzielnie dwa tikety tam i z powrotem do Londynu kupić ;) ale po jednym guinnessie spikałam jak nakręcona ;)
OdpowiedzUsuńGuiness jest paskudny, ale o tym będzie innym razem. I o tym, co było w puszce, też będzie :) A tikety kupowałam na autobus, ale "two please" mieściło się w granicach moich kompetencji lingwistycznych :D
UsuńPiękne te kolorowe drzwi :)
OdpowiedzUsuńKolorują dość szarą rzeczywistość :)
Usuńło,podwórka fajne;)
OdpowiedzUsuńOpowieść jeszcze lepsza,zdjęcia super.Zawsze chciałam się przejechać takim piętrusem....Pociągiem było mi dane ale autobusem już nie;)
Pociągiem jechałam w Niemczech, ale nie dane mi było dokończyć podróży. Cieszę się, że relacja się podobała :)
UsuńEstetyką podwórek jestem mile zachwycona.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak się jedzie takim piętrowym autobusem ;)
Ogólnie jedzie się normalnie, tyle że nieco wyżej. Mogłabym pracować jako kierowca takiego :)
UsuńIrlandia mi się bardzo marzy odkąd obejrzałam film Oświadczyny po irlandzku :P strasznie bym tam chciała pojechać!
OdpowiedzUsuńFilm obejrzałam, jak już wiedziałam, że prędzej lub później do Irlandii zawitam :) Jest pięknie i mam ochotę zwiedzić dużo więcej, niż Limerick :)
UsuńPięknie tam, chociaż jak widzę było pochmurnie, na pewno chciałabym pojechać i zobaczyć. Niestety mój angielski jest podobnie rozbudowany, jak skromnie piszesz o sobie, musiałabym sobie przypomnieć i się podszkolić. :)
OdpowiedzUsuńPodwórka faktycznie urokliwe. I płoty wysokie, w odróżnieniu do Niemiec - takie pierwsze moje skojarzenie. :)
Oj tak, płoty i mury są wszechobecne i wysokie. Nie wszędzie, ale spotykane z taką częstotliwością, jakiej nigdzie wcześniej nie widziałam. Na zdjęciach wyglądają przytłaczająco, ale na żywo tylko dodają klimatu tym bocznym uliczkom. :)
UsuńO Irlandii niewiele wiem, dlatego czytam z zaciekawieniem.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy tam jest niebezpiecznie, że te płoty takie solidne.
Serdecznie pozdrawiam
Zdarza się sporo włamań, dlatego w większości domów są alarmy, a na noc często zostawiane jest zapalone światło w salonie.
UsuńFajna wycieczka, chociaż widać, że było trochę mokro.:) Jeden znaczek jakoś znajomo wygląda...:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Do pogody idzie się przyzwyczaić, poza tym tam jest tak, że świeci słońce, za moment przez kilka minut kropi mniej lub bardziej, a potem znów jest słońce. Totalna kratka pogodowa, ale myślałam, że to gorzej wygląda w praktyce. A znaczek dobrze poznajesz ;)
UsuńUwielbiam ten Irlandzki klimat
OdpowiedzUsuń