Pierwszy prawdziwie ciepły weekend należało wykorzystać maksymalnie. Sobotni chłodny wiatr nie zachęcał, ale w niedzielę, zgodnie z prognozami, aura zdecydowanie dopisała. Całe szczęście rower miałam już przygotowany do wiosny, więc po zjedzeniu solidnego śniadania wyruszyłam na szlak. Ścieżki do Dźwirzyna i Ustronia trochę mi się opatrzyły, chciałam czegoś nowego i to znalazłam. Udałam się na południe, w stronę Zieleniewa, mając w planie zapoznanie się ze ścieżką rowerową wiodącą aż do Gościna. Tak dalekiej trasy w planach nie miałam, początkowo obliczyłam, że sił mi starczy na jakieś 20 km, więc po 10 km chciałam zawrócić. Zawróciłam wcześniej...
Powtórzyła się sytuacja sprzed roku, kiedy to zgubiłam się w okolicach kołobrzeskiego cmentarza. Sytuacja tyleż komiczna, co żenująca, więc oszczędzę opisu. Teraz też zgłupiałam, ale przy cmentarzu wojennym. Tam miałam pierwszy przystanek, gdzie po rozeznaniu zawróciłam kilkadziesiąt metrów i przeprawiłam się na drugą stronę ulicy, by móc kontynuować podróż.
|
Cmentarz wojenny, Kołobrzeg, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
Jechałam chodniko-ścieżką, by już za Zieleniewem znów przeprawić się na drugą stronę jezdni i znaleźć się na ścieżce właściwej. Licznik wskazywał na przejechane 8 km. Wizja średnia, bo teoretycznie zostały mi 2 km do zawrócenia, a raczej nie zapowiadało się, bym dojechała do Błotnicy i kolejnego przejazdu przez ulicę. Po 10 km stwierdziłam, że jadę dalej, żeby chociaż zobaczyć, jak wygląda ścieżka w lesie.
|
Ścieżka rowerowa do Gościna, Bezpraw, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
|
Gdzieś tu minęło mi 10 km, Błotnica, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
Zdziwiłam się, kiedy w pewnym momencie polbruk się skończył, a przed oczami stanęła mi budowa nowej drogi S6. Zgłupiałam, bo nie było żadnych oznakowań, tylko jakaś ścieżka wytyczona siatką ochronną. Zatrzymałam się, by zrobić kilka zdjęć, a w tym czasie wyprzedzili mnie inni rowerzyści. Ruszyłam więc ich śladem i po przejechaniu budowlanych wyrobisk na powrót znalazłam się na ścieżce. Zrobiłam małą przerwę na zastanowienie się, co dalej i... pojechałam przed siebie, bo doszłam do wniosku, że nie chcę wracać tą samą drogą a w najgorszym razie jak wyjadę za daleko, zadzwonię po posiłki czy coś...
|
Ślepa uliczka - koniec gry, widok od strony Charzyna, Błotnica, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
|
Budowa drogi S6, Błotnica, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
|
Budowa drogi S6, Błotnica, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
|
Jedziemy dalej, Błotnica, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
I tymże sposobem dotarłam do Charzyna, gdzie przy małym sklepiku zatrzymałam się na łyk wody i kolejny raz zastanowiłam się, co dalej... Ale tym razem wątpliwości rozwiał drogowskaz na Ząbrowo, sugerujący 5 km do miejscowości. Szybko policzyłam, że skoro do Ząbrowa 5, a z Ząbrowa do Kołobrzegu niecałe 15 km, to chyba dam radę...
|
Czysta woda zdrowia doda!, Charzyno, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
Kolejny postój miałam już nad Parsętą, schroniłam się w cieniu i zrobiłam kilka zdjęć. Odpoczęłam moment i po cudownych dwóch zjazdach (w jednym miejscu miałam ponad 40 km/h) zebrałam siły na niewielkie, ale dość długie podjazdy. To było męczące, tym bardziej że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności cały czas jechałam pod wiatr.
|
Most na Parsęcie, Ząbrowo, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
|
Nad Parsętą, Ząbrowo, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
|
Parsęta, Ząbrowo, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
Starałam się jechać z prędkością 18-20 km/h ale nie dało się wszędzie i np. w Pustarach w pewnym momencie licznik wskazywał wynik poniżej 10, ale było mi już wszystko jedno. Miałam tylko jeden cel - wrócić do domu. Na szczęście po skręceniu na Kołobrzeg było znów z górki i teraz w głowie miałam tylko jedną zagadkę - czy tym razem na górkę w Niekaninie wjadę, czy znów rower będę prowadzić, jak kilka lat temu, kiedy pierwszy i ostatni raz dałam się na taką trasę namówić Tomkowi.
|
Już bliżej jak dalej..., Pustary, ©Marchevka, 08.04.2018r. |
Efekt był taki, że na górkę wjechałam, radośnie śmignęłam obok korka na Krzywoustego (wlot od Białogardu), spowodowanego budową drogi S6 i po czasie 2:09:15 zakończyłam trening z endomondo z wynikiem 32,79 km. Licznik rowerowy wskazał 33,58 km, ale różnica pewnie wynikała z tego, że GPS włączyłam i wyłączyłam w pewnej odległości od domu. Z 20 km zrobiło się ponad 30, czuję się świetnie, tylko trochę boli pewna część ciała. :P Jeszcze jeden pozytyw to taki, że przetestowałam moje nowe okulary z magnetyczną nakładką przeciwsłoneczną. W końcu nie muszę wybierać między okularami korekcyjnymi (i dobrym wzrokiem) a komfortowymi przeciwsłonecznymi, w których nie widziałam zbyt dobrze. Fajna sprawa nie tylko dla sportowców, ale też dla kierowców. Fotochromy nie zawsze dają radę, a tu tylko nakładasz ciemne szkło i już :)
|
Moja trasa na endomondo. |
|
GPS prawdę Ci powie - na liczniku max było 42 km/h. |
A jak Wam minął weeken? :)
fajna wycieczka;))).
OdpowiedzUsuńDzieki, mam ochotę na więcej ale teraz czasu będzie brak :/
UsuńNo,Kochana! Wybrałaś się na moje ulubione ścieżki! Ta DDR kończy się dopiero nad jeziorem w Rzesznikowie. Cudna trasa!
OdpowiedzUsuńOoooo to daleko, znaczy za daleko na razie żeby się wybrać w dwie strony, ale pewnie w końcu i tam dotrę :)
UsuńJak to czasem nie warto trzymać się planu - los decyduje za nas. Albo drogowcy :)
OdpowiedzUsuńTeraz wyjazd był dość spontaniczny, dlatego wyszło daleko, pod górkę i pod wiatr. Następnym razem z mapą najpierw sprawdzę a potem ruszę w teren :)
Usuńcałkiem przyjemna wycieczka :) a w Polsce tak to już bywa z brakiem oznaczeń :D
OdpowiedzUsuńNo, ogólnie na oznakowanie dróg nie narzekam, ale jeśli o ścieżki rowerowe chodzi to niestety, ale jest jeszcze sporo do zrobienia/poprawienia.
UsuńA ja się leniłam w domu: oglądałam nieśmiało zakwitające żonkile, skakałam z dziećmi na trampolinie (jakimś cudem się nie zarwała). Żałuję bardzo że po naszej wiosce nie jest bezpiecznie jeździć rowerem (wąska ulica,brak pobocza, zakręt i jeżdżący około 100km/h idioci. a najbliższa ścieżka rowerowa ok 8 km.
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście brak warunków, szczególnie dla dzieci :( A po takim intensywnym czasie należało Ci się małe lenistwo i odpoczynek :)
UsuńWprawdzie nie aż tyle, ale swoje ok. 25 km w równie uroczych okolicznościach przyrody też zrobiłam na rowerku, jak już wiesz. Na aż tak długą trasę jestem jeszcze w tym roku za świeża, ale niedługo zamierzam pobić moje rekordy. Póki co od piątki w sumie mam ok. 55 km na liczniku! Który nota bene dziś został w serwisie ponownie włączony (nakładka na koło do liczenia km była przekręcona i nie dawała odczytu :).
OdpowiedzUsuńUściski!
Ja w tym roku mam przejechane już około 60 km, bo jak pogoda pozwala to dojeżdżam rowerem do pracy, ale to blisko, więc licznik bije tylko w rowerze, endo nie uruchamiam. Teraz czekają mnie dwa długie wyjazdy służbowe, więc niestety dwa tygodnie mi umykają od roweru ale to nic, majówka blisko :)
UsuńSpontaniczne wycieczki często są najfajniejsze.:) Tylko uważaj na zające.:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko)
Ciekawe są Twoje podróże Marchevko i relacje z nich zamieszczone na blogu. . Oczywiście imponujesz kondycją.
OdpowiedzUsuńPiękna jest nasza Polska. Nie tylko wielkie znane miasta, przede wszystkim ,,małe ojczyzny", podobne do tej znad Issy Czesława Miłosza. Ostatnio wpadłam w szał zwiedzania małych, pięknych miasteczek. Niedawno byłam w Kazimierzu Dolnym nad rozlewiskiem Wisły. Urocze miasteczko, gdzie czas zatrzymał się tu dawna. Na przełomie maja i czerwca zwiedziłam Skierniewice, Nieborów, Arkadię Radziwiłłów, Łowicz, kończąc trasę w Bydgoszczy koncertem Apocalyptici.
Pozdrawiam serdecznie:)