czwartek, 12 listopada 2015

Marchevkowo na folkowo – Krakowianie zachodni

Małopolska jest rozległą krainą, która wbrew pozorom nie obejmuje tylko Krakowa i okolic. Mogliście już się dowiedzieć o tym z wpisu o Lublinie, gdzie wspomniałam, że dzisiejsza Lubelszczyzna to część historycznej Małopolski. Znowu więc musiałam podjąć decyzję o tym, którym fragmentem się zajmę, aby nie zrobić miszmaszu (chociaż mam wrażenie, że czasami balansuję na granicy absurdu). Postanowiłam w źródłach poszukać rozwiązania tego problemu i okazało się, że był to całkiem dobry trop. Gdy zapoznawałam się ze strojem krakowskim, okazało się, że istnieją dwie jego odmiany: wschodni i zachodni, przy czym to ten drugi stał się ikoną polskiego folkloru. Wybór więc okazał się oczywistością, a mnie pozostało tylko zapoznać się z podziałem administracyjnym powiatu krakowskiego. Kolebką stroju krakowskiego były bowiem tereny leżące na zachód od Krakowa. Zaznaczyć też muszę, że czerwone pole na mapce, podobnie jak we wpisie łowickim, zostało nieco powiększone, aby było bardziej czytelne. A teraz ruszamy w podróż w – niekoniecznie – nieznane :)


Forma bodaj najbardziej znanego polskiego stroju ludowego, czyli stroju krakowskiego, ukształtowała się w pełni pod koniec XVIII w., a wydarzenia związane m.in. z powstaniem kościuszkowskim były dla owego stroju wręcz przełomowe – gdy Naczelnik Tadeusz Kościuszko przywdział sukmanę, żeby podkreślić udział chłopów-kosynierów w bitwie pod Racławicami, strój ludowy stał się mundurem wojskowym, a sam strój krakowski urósł wtedy do rangi stroju narodowego. Sukmana i czerwona rogatywka kojarzona była z żołnierskim mundurem nawet po utraceniu niepodległości. Za czasów Rzeczpospolitej Krakowskiej, kiedy to w strefie wolnocłowej rozwijał się handel i rzemiosło, był również dostęp do tkanin fabrycznych, a więc noszono bogatsze i barwniejsze stroje. Przełom XIX i XX wieku to okres fascynacji krakowską wsią, a kolorowa, ozdobna moda krakowska uświetniała uroczystości kościelne oraz państwowe. W wieku XX bogaty strój ludowy zastępowano raczej prostszą odzieżą fabryczną.   


Strój kobiecy zależny był od pory roku i stanu cywilnego. W pogodne dni dziewczęta chadzały z odkrytą głową, w warkocze wplatały wstążki, wpinały kwiaty i spinki. Podczas oczepin świeżo zaślubiona mężatka wkładała na głowę chustę czepcową, która odtąd stanowiła jej najcenniejsze nakrycie głowy. Prawidłowe wiązanie chusty było nie lada wyzwaniem! Chustę należało złożyć po przekątnej, uzyskując trójkąt równoboczny, część tworzącą podstawę zakładano dwukrotnie, dzięki czemu powstawał sztywny otok. Zakładano go następnie nad czołem, krzyżowano rogi na karku i wiązano nad czołem w ozdobny węzeł. Czystą, upiętą chustę czepcową przechowywano w skrzyni i noszono kilkakrotnie, zdejmując i zakładając jak czapkę. Sposoby wiązania były bardzo różne, właśnie po nich można się było zorientować, z której wsi pochodzi nosząca chustę kobieta. Wiązane w ten sposób chusty były zazwyczaj pięknie zdobione, te odświętne wykańczane były ząbkami. Chusty wiązane pod brodą – jedwabne i tiulowe na lato oraz wełniane na zimę – były zazwyczaj niewielkich rozmiarów, zwykle czerwone z kwiatowymi motywami. Panna młoda i druhna nosiły bogato zdobiony wieniec. Tworzyła go czapeczka z miękkim denkiem i sztywnym otokiem opasającym czoło. Otok zdobiła ułożona w harmonijkę czerwona wstążka i uplecione w wianuszki sztuczne kwiaty. Kobiety nosiły dwa rodzaje koszul. Jeszcze w połowie XIX wieku przyramkowe koszule szyto z dwóch gatunków materiału – górę z lepszego, nadołek z grubszego i gorzej wybielonego, zapięcie stanowiła spinka lub przełożona przez dziurki czerwona wstążka. Niewielki, wykładany kołnierzyk i mankiety zwykle zdobiono haftem atłaskowym. W nieco później modne koszule zamiast dwóch przyramków wszywano karczek bez szwów na ramionach, z okrągłym wycięciem na głowę. Tego rodzaju koszulkę zapinano na guziki, a spinka stanowiła funkcję dekoracyjną. Kobiecy strój Krakowiaków Zachodnich wyróżniają dwa typy gorsetu. Starszy typ szyto z czarnego sukna, w pasie wykończony był zachodzącymi na siebie kaletkami, których było od 60 do 75. Całość podszywano czerwonym suknem, którym lamowano też widoczne krawędzie. Przód gorsetu zdobiły pętlice z amarantowego sznurka i perłowe guziki, niekiedy kolorowe hafty o motywach roślinnych. Do tego typu gorsetu zakładano starszy rodzaj koszuli z kołnierzykiem wykładanym. Młodopolscy malarze rozsławili natomiast drugi rodzaj gorsetu, szyty z sukna lub kolorowego aksamitu. Zdobienia zajmowały prawie całą powierzchnię gorsetu, wykluczając boki i środkową część pleców. Używane były głównie czerwone guziczki na nóżce, cekiny, koraliki, jedwabne tasiemki, chwosty. Wszystko to było kolorowe i błyszczące, czasem dodatkowo uzupełniane roślinnym haftem. Gorsety takie wkładano na koszule z karczkiem i dekoltem przy szyi. W okolicach Krakowa znano kilka rodzajów kaftanów, najbardziej jednak ceniono młodopolskie katany, czyli gorset drugiego typu z doszytymi rękawami. Katanę noszono najczęściej w komplecie z dobranym kolorem i ozdobami gorsetem. Latem noszono spódnice z jedwabiu, płótna, tybetu lub batystu, zimą zaś z wełny. Były one długie, w kolorze zielonym, niebieskim, czerwonym lub białym. Pod spódnice wierzchnie kobiety wkładały spódnice z białego płótna. Zapaski wykonywano zwykle z tej samej tkaniny, co spódnice, za wyjątkiem zapasek płóciennych i tiulowych. Zapaski były nieco krótsze od spódnicy, osłaniały przód, boki oraz część tyłu spódnicy. Na przełomie XIX i XX wieku w okolicach Krakowa noszono chusty do odziewania. Były to wełniane chusty w dużą kratę, głównie w kolorach: czerwonym, białym, zielonym i granatowym. Chusty o boku około 180 cm zarzucano na ramiona lub na głowę, pełniły rolę okrycia wierzchniego. Najpowszechniejszym obuwiem były czarne trzewiki na dość wysokim obcasiku. Zimą kobiety nosiły buty z cholewami, podobne do męskich. Głównym elementem biżuterii były prawdziwe, czerwone korale, noszono też srebrne spinki i pierścienie, kształtem różniły się od męskich – dodatkiem był granat, a spinkę tworzyły dwie okrągłe tarczki połączone tulejką. Pierścienie były zdecydowanie delikatniejsze od męskich, okrągłe lub kwadratowe, osadzane na obrączce. Inny rodzaj pierścionka przypominał spinkę – pośrodku tarczki był koral, a wokół niego granaty.

Prezentowany strój krakowski męski pochodzi z przełomu XIX i XX wieku. Pierwotnie za nakrycie głowy służył celender lub żeleźniak, czyli czarny kapelusz filcowy przypominający kształtem żelazny garnek. Główkę kapelusza otaczała czarna aksamitka spięta klamerką, którą ozdabiały niekiedy krótkie pawie pióra oraz małe bukieciki sztucznych kwiatów. Innym rodzajem nakrycia głowy była magierka, czapa robiona na drutach z białej wełny, pleciona w wąskie, przeważnie czerwone paski. Najbardziej jednak znana i utożsamiana z regionem oraz strojem jest czerwona rogatywka, noszona najczęściej do białej sukmany. Kawaler lub drużba mocował dodatkowo z boku rogatywki pęk pawich piór związywanych wstążkami, które opadały na ramię. Ozdobą lnianej, przyramkowej koszuli było wiązanie z czerwonej wstążki lub srebrna spinka z koralem. Portki wpuszczane były w buty, lekko wywijano przy tym nogawkę na cholewę. W zimowe dni mężczyźni nosili nawet po kilka par spodni. Jedynie dobrze sytuowani posiadali jednocześnie sukmanę i kaftan, mniej zamożni decydowali się na zakup tylko jednej części garderoby, młodzi częściej wybierali kaftan, a starsi gospodarze – sukmanę. Niemniej słowo kaftan miało w stroju krakowskim dwa znaczenia: była to pozbawiona rękawów kamizela oraz kaftan z rękawami. Zdobienia były bardzo różnorodne, stanowiły je m.in. guziki z masy perłowej czy kolorowe chwosty. Sukmana dodawała powagi i dostojności. Była długa, w pasie rozszerzała się ku dołowi, również była zdobiona guzikami i chwostami. W regionie krakowskim noszono głównie dwa typy pasów: z brzękadłami i trzos (opasek). Do pierwszego pasa doczepiano z boku brzękadła, które głośno dzwoniły w szczególności w czasie tańca. Pas zakładano najczęściej na kaftan, czasem na sukmanę. Przy pasie mocowano składany nożyk oraz torebkę na krzesiwo, hubkę (łatwopalny materiał z grzybów nadrzewnych) i krzemień. Trzosy (opaski) miały kształt dwóch połączonych podstawami trapezów, oba końce były bogato zdobione mosiężnymi guzami oraz ażurową, wycinaną skórą, spod której wyzierało czerwone sukno. Części ozdobne pasa znajdowały się z przodu i na plecach, służące do zapinania rzemienie przesuwane były na bok. Buty szyto z wołowej skóry, były zawsze na tyle obszerne, aby w zimę można było owinąć stopę onucą lub wiechciem słomianym. Obcasy butów podkuwano metalowymi podkówkami lub blaszkami. Jeszcze pod koniec XIX wieku we wsiach podkrakowskich zarówno kobiety jak i mężczyźni nosili biżuterię z koralami chlebowymi. Była to sztuczna masa wykonana z gniecionego chleba z dodatkiem barwnika cynobrowo-karminowego, imitowała prawdziwe korale. Mężczyźni zapinali też pod szyją spinkę w kształcie kielicha z osadzonym koralem. Męskie pierścienie kształtem przypominały kastet, na obrączce było jedno duże lub trzy mniejsze guzowate oczka z korala.[1]



Podkrakowska wieś szczyci się pięknymi zwyczajami wielkanocnymi.
W Niedzielę Palmową w regionie, ze szczególnym uwzględnieniem gminy Zielonki, ze śpiewem na ustach domostwa odwiedzają Pucheroki. W kolorowych przebraniach i ze szpiczastymi czapkami ozdobionymi bibułą wędrują od domu do domu, za co gospodarze dają im drobne datki oraz słodycze. Tradycję tę w XVIII wieku zapoczątkowali krakowscy studenci, którzy pierwotnie śpiewali pod kościołami. Po nałożonym na takowe praktyki zakazie, żacy przenieśli się do podkrakowskich wsi i tak do dziś podtrzymywany jest ten zwyczaj, kontynuowany zarówno przez chłopców jak i dziewczynki. A corocznie odbywa się przegląd Pucheroków w Bibicach.
W Wielki Czwartek wykonywano klekoty (odpowiedniki kołatek), które rozbrzmiewały przez cały okres Triduum Paschalnego oraz pukawki, którymi strzelano w czasie rezurekcyjnej uroczystej mszy w Wielkanocną Niedzielę. W Zielonkach wykonywano grzechotki, lokalnie nazywane rzegutkami.
Podkrakowska wieś, chociaż bardzo religijna, wierzyła także w czary, a co za tym idzie  w magiczną moc Wielkiego Piątku. Oprócz gorliwej modlitwy, często, leżąc krzyżem przed ołtarzem, krakowianie zachodni wymawiali różne zaklęcia i odprawiali wszelkie rytuały ochronne, a także wróżono z pogody.
Wielkosobotni zwyczaj święcenia pokarmów różni się od dawnych przede wszystkim wielkością koszyczków zanoszonych do kościoła. Niegdyś kosze wypełnione były po brzegi jajami, wielkimi babami i pętami kiełbas. Dzisiaj święconka ma wymiar raczej symboliczny. Jajka zdobiono przede wszystkim poprzez gotowanie ich w wywarze z łusek cebuli, a wzorki wydrapywano ostrym patyczkiem. Sztuką tą zajmowały się przede wszystkim kobiety.
Msza rezurekcyjna trwała kilka godzin i odprawiana była przy dźwiękach grzechotek, pukawek, klekotek. Po niej następowało świętowanie, spożywanie przygotowywanych obfitych posiłków oraz bezwzględny odpoczynek. Nikt nie pracował, każdy oddawał się radosnemu biesiadowaniu.
W Lany Poniedziałek często zdarzało się nie tylko polewanie panien wodą, ale wręcz wrzucanie ich do pobliskich rzeczek. Krzykom i śmiechom nie było końca, natomiast we wsi można było spotkać przebierańców, czyli Śmigustników, Dziadów Śmigustnych i Siude Baby. Chodzono także z ogródkiem, bądź ogrójczykiem. Zwyczaj ten to nic innego jak obwożenie po wsi przez chłopców figurki Jezusa Zmartwychwstałego.

Gwara krakowska należy do dialektu małopolskiego. Ma wiele cech wspólnych z gwarą Górnego Śląska, a także Podhala. Swoim zasięgiem obejmuje obszar między Krakowem a Katowicami i Częstochową, czyli etnoregion krakowiaków zachodnich. Wbrew ogólnym przekonaniom i skojarzeniom, region krakowski nie ma zbyt wielu dialektologicznych opracowań, jednak na nasze potrzeby udało znaleźć się kilka podstawowych cech gwary, które dla stałych czytelników są już częściowo znane z poprzednich wpisów.
  1. Mazurzenie;
  2. Labializacja;
  3. Siakanie – wymawianie ż, sz, cz jako ź, ś, ć: żmija-źmija;
  4. Wymawianie ch jako k: tych-tyk, lasach-lasak;
  5. Uproszczenie grup spółgłoskowych: wszedł-wszet; ukradł-ukrot;
  6. Partykuła że w trybie rozkazującym: weźże, idźże, idźże.

W związku z umiejscowieniem obszaru częściowo w obrębie Jury Krakowsko-Częstochowskiej, nietrudno się domyślić, że legendy będą dotyczyły dawnych podań związanych z nawiedzonymi zamkami. Te poniżej przytoczone odnoszą się do zamku Korzkiew, położonego w Gminie Zielonki:
Jedna z legend mówi o uśpionych pod zamkowym dziedzińcem rycerzach, pochowanych przed wiekami, których obecność potwierdził zaproszony niegdyś przez obecnego właściciela zamku bioenergoterapeuta. Prace związane z renowacją zamku prowadzone są w taki sposób, aby nie zaburzyć wiecznego spokoju rycerzy, a ci odwdzięczają się opieką, jaką każdorazowo otaczani są przebywający w zamku goście.

Inna legenda opowiada o kamiennej ławeczce w parku, na której latem po północy siaduje diabeł i dziko świecąc oczyma, stuka kopytami tak głośno, że słychać ów stukot w całej wsi. To właśnie te dźwięki, a nie płynąca z zamku weselna muzyka – jak mylnie twierdzą niektórzy – są powodem nieprzespanych nocy przez okolicznych mieszkańców. Podczas wędrówki po parkowych ścieżkach wprawne oko dostrzec może odciśnięte w kamieniach charakterystyczne ślady – pozostałości po diabelskich odwiedzinach.[2]
     Któż z nas nie słyszał o krakowskiej podsuszanej i innych jej wariacjach? No właśnie. Ale na stronie Ministerstwa Rolnictwa w dziale potraw regionalnych kiełbasy krakowskiej nie było. Znalazłam za to kiełbasę lisiecką, wywodzącą się z kiełbas krakowskich. Kształtem przypomina ona wianek, a w przekroju jest okrągła z wyraźnie widocznymi kawałami mięsa. Z wierzchu ma barwę ciemnobrązową i lśniącą, uzyskaną w efekcie naturalnego wędzenia, natomiast w smaku wyraźnie wyczuwalny jest pieprz, sól i aromat czosnku. Z Liszek pochodzi także zwyczaj pieczenia kukiełek lisieckich. Jest to pszenny wypiek o długości 25-30 cm o podłużnym kształcie, z wyraźnymi dziurami w środku, już po upieczeniu. Najlepiej smakowały posypane czarnuszką i podawane z masłem.
Inną tradycją, bo sięgającą XV wieku, jest chleb prądnicki, miewający nawet 1 m średnicy, produkowany na zakwasie żytnim i posypywany z wierzchu żytnimi otrębami. Jego niezwykłość poparta jest legendami, które narosły wokół wielkich bochenków. Jedno z podań mówi, że pierwszy upieczony po żniwach chleb wójt krakowski zanosił królowi na Wawel. Opowiada się też, że na św. Jana burmistrz krakowski ów chleb zawoził aż do Warszawy, królowi Stanisławowi Augustowi.
Z Zatoru pochodzi zaś karp zatorski, którego tradycja sięga aż… IX wieku! Wynikało to oczywiście z naturalnych uwarunkowań, które sprawiły, że ówczesna ludność zajmowała się rybołówstwem. Dzisiaj na terenie gmin Zator, Przeciszów i Spytkowice prowadzony jest projekt „Dolina Karpia”, dzięki któremu utrzymywana jest hodowla karpia zatorskiego, a także stworzono dobre warunki do odpoczynku nad wodą, blisko natury.
Chociaż gęś zatorska kojarzy się z Zatorem, początki jej hodowli wywodzą się ze wsi Rodaki. Mięso tego gatunku charakteryzuje się bardzo dobrym smakiem oraz niską zawartością cholesterolu. Gęsi tłuszcz wykorzystywany był w medycynie ludowej, głównie przy schorzeniach reumatycznych.

Jak krakowianie, to musi być krakowiak. To jedyny spośród polskich tańców narodowych nie tańczony w takcie 3/4, tylko 2/4. Początkowo był tańcem typowo ludowym, na salony dotarł dopiero po kilku latach, uświetniając uroczystości w dworach szlacheckich. Na przestrzeni dziejów ulegał wielu przemianom, a obecną formę przybrał w XVIII wieku. W ludowej formie taniec rozpoczynał się od przyśpiewki, wskutek przemian przeniknął też do muzyki symfonicznej. Do dzisiaj jednak jego nieodłączną częścią są piękne, krakowskie stroje ludowe.
Piosenki ludowe przede wszystkim związane były z obrzędowością i życiem codziennym na wsi. Czasami zdarzały się także długie ballady o starym rodowodzie, przekazywane z pokolenia na pokolenie w formie ustnej.


Zapraszamy do pobrania krakowskiej wycinanki, znajdziecie ją TUTAJ.


Myślę, że w tej części warto wspomnieć o Gminie Zielonki, która mogłaby z powodzeniem służyć za wzór dla innych społeczności lokalnych. Chodzi przede wszystkim o promowanie i kultywowanie tradycji regionu. Mieszkańcy wykazują duże przywiązanie do dawnych zwyczajów praktykowanych na tym terenie i nie dość, że sami angażują się w ich podtrzymanie, to promują je na zewnątrz, nie tylko w Polsce. Przykładem jest chociażby niewielka książeczka będąca pigułką wiedzy na temat gminy, dedykowana przede wszystkim małym odkrywcom, ale wiadomości w niej zawarte mogą być wprowadzeniem także dla tych nieco większych, zainteresowanych historią regionu. Książeczka oprócz informacji przekazanych w zwięzły i przystępny sposób (w języku polskim, angielskim i francuskim!), zawiera także kolorowanki nawiązujące do każdego omawianego działu. Poniżej dorzucam skan jednej z nich, przedstawiającej Pucheroki, które od kilku lat w okolicach Wielkanocy pokazuje na swoim blogu także Klarka Mrozek (np. TU, TU i TU).
Ościenne miejscowości na zachód od Krakowa oferują wiele. Są wśród nich wspomniane już wyżej Zielonki, ale także Tomaszowice z dworem i pięknymi widokami na góry, Ojcowski Park Narodowy czy Park Krajobrazowy Dolinki Krakowskie. Miejsc jest mnóstwo, można wymieniać bez końca. Przedstawię Wam dokładniej dwa, które polecam z czystym sumieniem. A cała reszta – będzie napotkana, kiedy tylko wyruszycie na szlak osobiście. :)


Muzeum Etnograficzne w Krakowie
Było chyba największym zaskoczeniem tegorocznych wyjazdów etno-muzealnych. Nie tylko dlatego, że głównie z powodu przygotowań do tego wpisu przyjechałam do Krakowa w zasadzie na jeden dzień, ale również dlatego, że wystawa jest bardzo bogata, uporządkowana, dokładnie oznaczona i opisana. Kilkukondygnacyjna ekspozycja jawi się jako spójna, przemyślana całość. To muzeum tradycyjne, nienaszpikowane multimediami, a jednak ciekawe, w moim odczuciu będące miejscem, które odwiedzić powinien każdy Polak. 


Modlnica

W Modlnicy spodobał mi się drewniany kościół św. Wojciecha i Matki Boskiej Bolesnej. Wnętrza nie miałam okazji zwiedzić, a jest co: zabytkowe tabernakulum, ołtarz czy chrzcielnica to tylko przykłady. Sama bryła świątyni zasługuje na uwagę, a fakt, że to obiekt drewniany, dodatkowo podbija wartość szczególnie dla turystów pochodzących z innych stron kraju, w których tego typu obiekty albo nie występują, albo występują bardzo sporadycznie.



Tekst
Marchevka i Sava przy wykorzystaniu następujących źródeł:
  1. Ckpir.zielonki.pl;
  2. Dialektologia Polska;
  3. E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe, na podstawie tekstu; [1]
  4. Gmina Zielonki dla młodych odkrywców, CKPiR Zielonki;
  5. Małopolska.pl;
  6. Ministerstwo Rolnictwa;
  7. Warownie-jurajskie.pl; [2]
  8. Wikipedia.org;
  9. Womkat.edu.pl.
Redakcja tekstu – Sava

Materiały graficzne
Ubrania państwa Marchevków – Sava:
Strój damski
– wieniec – na podstawie E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe, po modyfikacjach;
– katana – na podstawie E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe, po modyfikacjach;
– spódnica – na podstawie E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe, po modyfikacjach;
– trzewiki – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach;
– korale – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach.

Strój męski
– rogatywka – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach;
– pawie pióra – clipart.me, po modyfikacjach;
– sukmana – na podstawie E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe, po modyfikacjach;
– pas – na podstawie E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe, po modyfikacjach;
– kaftan – na podstawie E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe, po modyfikacjach;
– portki – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach;
– buty – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach;
– wstążka – polalech.pl, po modyfikacjach.

Zdjęcia
Nagłówki – Sava;
Wycinanka – Sava;
Mapka konturowa – Marchevka;
Zdjęcie Pucheroków Klarka Mrozek.


4 komentarze:

  1. uwielbiam marchewkowe stroje! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super post! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U Ciebie Marchewko,można naprawdę się wyedukować na miarę! Jak zwykle świetny post!

    Czy prawdziwe korale - oznacza że były z kamienia szlachetnego?
    A! Pucheroki wypisz wymaluj intencja "halołinowa" nasunęła mi się.

    Zadziwiające też- odniosnę się tu do obrzędów Wielkanocnych, że kiedyś owe lanie wodą lub wrzucanie do wody panień wzniecało śmiech- jakoś sobie tego wyobrazić nie mogę. Pisk i wrzask to jeszcze ale że mogły być z tego tytułu contente to nie bardzo- choć jak mi opowiadała babcia powodzenie to się zwało. Uff, Dziękuję , postoję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pucheroki no wstyd się przyznać, ale pierwsze słyszę:)
    Ja bym napisała jeszcze o święconce czyli zupie na serwatce ( i nie mylić z żurem) gotowanej w Wielką Sobotę, kiedyś jej nie lubiłam, a teraz nie wyobrażam sobie bez niej świąt:)
    Uwielbiam ten cykl, szkoda, że już się kończy:(

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy