piątek, 12 czerwca 2015

Marchevkowo na folkowo - Świętokrzyskie


Kielecczyzna rozpościera się między Wisłą a Pilicą, według źródeł pisanych – w centralnej części Polski. No, według mapy trochę inaczej to wygląda, ale ostatnio dowiedziałam się, że województwo śląskie jest środkiem Polski, więc przyjmijmy, że i tutaj można doszukać się jakichś scentralizowanych uwarunkowań geograficznych. Województwo świętokrzyskie jest jednym z najmniejszych obszarów według aktualnego podziału administracyjnego – mniejsze jest tylko województwo opolskie. Z tego też powodu region świętokrzyski jest dość jednolity pod względem kulturowym, co mnie bardzo cieszy. Dzięki temu nie miałam rozterek przy rysowaniu mapy oraz poczucia niepełnego ujęcia tematu, kiedy okazywało się, że opracowałam tylko mały wycinek folkowej rzeczywistości wybranego regionu. Świętokrzyskie, chociaż terytorialnie małe, skrywa w sobie wiele naturalnych bogactw, poczynając od Gór Świętokrzyskich, przez Świętokrzyski Park Narodowy, kończąc na rozlicznych jaskiniach krasowych.

Strój świętokrzyski noszono po obu stronach Łysogór. Jak już wyżej zaznaczyłam, region ten był dość spójny, w związku z czym nie zauważało się zbyt wielu rozłamów między poszczególnymi grupami ludności zamieszkujących odrębne rejony. Różnice zaczęły się wyraźnie kształtować dopiero w drugiej połowie XIX w., kiedy to, obok świętokrzyskiego, na znaczeniu zaczął zyskiwać także strój kielecki. Po I wojnie światowej zaczął zanikać strój męski, strój damski przetrwał aż do lat 60. ubiegłego stulecia.
Damski strój to nakrycie głowy, które stanowiła chusta w różnych wariantach, zależnie od stanu cywilnego noszącej ją kobiety; koszula, naramienna zapaska, gorset, spódnica i zapaska oraz buty i biżuteria. Chusty luźno wiązano z tyłu głowy, a mężatki dodatkowo przyozdabiały je rucianymi gałązkami. Od święta oraz zimową porą używano chustek wełnianych, a na co dzień – tańszych – perkalowych. Chustki wełniane były wykańczane po bokach siateczką oraz frędzlami. Upowszechniły się na tyle, że wraz z zapaską uważane są za typowy element stroju świętokrzyskiego.
Koszule, podobnie jak męskie lejbiki, szyte były w stylu kombinowanym. Widoczna góra wykonana była z cienkiego białego płótna, natomiast pozostała część, nazywana nadstawką, była zdecydowanie gatunkowo gorsza. Na koszule jednostalne pozwolić sobie mogły jedynie zamożne kobiety. Ozdabiane były oszewkami przy mankietach i kołnierzyku, na których często haftowano wszelkiego rodzaju geometryczne wzory. Po I wojnie światowej zaniechano zdobienia haftem.
Popularny w tym regionie był gorset z baskinką, który był bardzo krótki i sięgał jedynie do bioder, a oszycie spódnicy zakrywała baskinka. Był wykonany z dobrego gatunku materiału w ciemnym kolorze, przeważnie zielonym lub granatowym. Gorsety ozdabiano różnego rodzaju tasiemkami, a także haftem z motywami roślinnymi. Dziurki do sznurowania gorsetu także były swoistą ozdobą tego elementu odzieży, bowiem każda była obszywana nicią w innym kolorze.
Zamężne kobiety zakładały na wierzch kaftan sięgający trochę poniżej linii bioder. Wykonany z kretonu lub grubej wełny, przeważnie ozdabiany był tylko zakładkami na przodach. Przestrzegano zasady, że jasne kolory noszą młode kobiety, a ciemne barwy zarezerwowane są dla kobiet dojrzałych.
Spódnice były jednolite, bądź pasiaste, początkowo szyte jedynie z czarnych samodziałów. W późniejszym okresie zaczęto wykonywać je z tkanin w kolorze granatowym i czerwonym. Pojawiające się paski były zawsze pionowe i miały szerokość pół centymetra, bywały wielokolorowe. Spódnica miała wiele fałdek, przy czym większość z nich była po bokach i z tyłu, z przodu zaś prawie w ogóle nie występowały. Dół odszywano kręconym z wełny sznureczkiem. Z okazji różnorakich uroczystości, zamężne kobiety nosiły spódnice wykonane z delikatnej fabrycznej wełny, młode mężatki i panny zakładały wówczas fartuchy, a do nich noszono białe zapaski.
Zapaski do pasa wykonywane były z czerwonej tkaniny w drobne czarne paski. W północnej części regionu noszono zapaski alpakowe barwy czarnej. Charakterystyczne dla świętokrzyskiego stroju były zapaski naramienne, których używa się do dziś. Wzornictwo było identyczne jak dla zapasek do pasa. Noszono je zarzucone na ramiona, a w czasie deszczu chroniły także głowę.
Obuwie stanowiły trzewiki z wysoką cholewką oraz podbitym obcasem. W zależności od rodzaju, były one zapinane na guziki bądź po prostu sznurowane, niekiedy za pomocą kolorowych wstążeczek.
Najcenniejsze były korale z prawdziwego korala, jednak na taki luksus mogły pozwolić sobie bardzo zamożne kobiety. Jednocześnie noszono kilka sznurów, zwykle cztery do pięciu. Biedniejsze niewiasty używały korali z białą dupką, czyli imitacji prawdziwego surowca w kolorze białym, malowanego na czerwono. Czasami noszono kamieniaki czyli sztuczne twarde korale koloru czerwonego.
Na męski strój ludowy składało się nakrycie głowy, które stanowiła rogatywka, słomiany kapelusz lub kaszkiet, koszula, spodnie, lejbik oraz charakterystyczna dla tego regionu sukmana, która miała kolor brązowy. 
Rogatywki wyróżniały uczestników powstania styczniowego. Latem noszono kapelusze z żytniej słomy, przyozdabiane wstążkami, a kawalerowie dodatkowo zatykali pawie pióra. Marchevek ma na sobie maciejówkę, mniejszą od kaszkietu okrągłą czapkę wzorowaną na nakryciach głów legionistów, które weszły w użycie po I wojnie światowej.
Koszule męskie szyto z białego lnianego samodziału, a bogatsi używali kartonu, czyli białego bawełnianego płótna. Na początku XX w. zaczęto zapinać je na żółte lub niebieskie guziki. Koszule ozdabiano haftem płaskim bądź krzyżykowym, w zgeometryzowane wzory, przeważnie niebieskie lub czerwone.
Letnie spodnie szyto z porządnego lnu farbowanego na czarno lub granatowo. Zimowe szyto z białego samodziału lub sukna koloru sukmany. Posiadały one rozporek. Nogawki wpuszczano w cholewy butów.
Lejbik był wkładany bezpośrednio na koszulę i stanowił letnią odzież wierzchnią. Tutaj też kombinowano, jak tylko się dało i pięknie wyglądający przód był wykonany z tkaniny wełnianej, ale plecy często szyto z tkaniny podszewkowej lub lnu. Dlatego często noszono kaftan, który musiał być rozpięty. Ale niewyjściowe plecy zakrywał ;-) Lejbiki początkowo nosili tylko kawalerowie, starsi mężczyźni dopiero w późniejszych latach przyswoili ten element stroju.
Wyjściowym, reprezentacyjnym ubiorem była sukmana, noszona przez gospodarzy i dojrzałych mężczyzn. Kawalerowie sukmanę zakładali po raz pierwszy dopiero w dniu swojego ślubu. Co zamożniejsi mieli kilka sztuk. Często sukmany nazywano strojem krakowskim.
Na przełomie XIX i XX w. zamożni gospodarze, mężczyźni po odbytej służbie wojskowej, a także kawalerowie, nosili buty z harmonijką przy kostce, która musiała mieć cztery lub siedem fałd. Cholewa była bardzo sztywna, obcas także był stosunkowo wysoki.


Region Świętokrzyski od pozostałych, opisanych tu krain geograficznych, odróżnia to, że rolnictwo nie było tutaj tak rozwinięte, jak w pozostałych częściach. Przeważali rzemieślnicy, w związku z czym życie ludności w większości toczyło się niezależnie od pór roku, a rytm życia wyznaczały religijne uroczystości, a nie matka natura. Mimo to więzi rodzinne nadal pozostawały bardzo silne, ponieważ tak jak w gospodarstwie, także w warsztatach rzemieślniczych pracowały całe rodziny. Kobiety jednak w mniejszym stopniu angażowały się w działalność zawodową, poświęcając się prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci.
Bardzo zaintrygowały mnie tradycje weselne, a w czasie ich opisywania setnie się ubawiłam. Pisałam nawet Savie, że jeśli ktoś traktuje te wpisy śmiertelnie poważnie, może się nawet na mnie śmiertelnie obrazić po tym, co zaraz przeczyta. Zaznaczam jednak, że nie kpię, tylko humor mam całkiem niezły, to i wena pozwala na małe wygłupy ;-)

Zwyczaje weselne stanowiły cały rytuał zaczynający się na długo przed zaślubinami. Najpierw przeprowadzano zwiady, mające na celu rozpoznanie zamożności i pracowitości potencjalnej narzeczonej. Leżało to w gestii tzw. swatów i swatek, czyli ludzi starszych i doświadczonych życiowo. Zwiady przeprowadzano na życzenie rodziców przyszłego pana młodego.
Ówcześnie dużą wagę przywiązywano do stanu majątkowego obu stron, a mezalians był największą hańbą dla rodziny (nie, największą hańbą było staropanieństwo, mezalians był na drugim miejscu). Uroda miała drugorzędne znaczenie. Niby materialiści, ale mieli jakieś zasady, bo dzisiaj to zupełnie nie wiadomo, o co chodzi.
Po pozytywnym przejściu przez pierwszy etap rekrutacji rodzice dziewczyny odwiedzani byli przez swatów, którzy mieli wybadać przychylność do wydania córki za konkretnego kandydata. Gdy tym razem też się udało, do akcji wkraczał kawaler ze swatem. Także w towarzystwie alkoholu ustalano, co panna młoda wniesie w posagu. Przyszła żona mogła wyrazić swoją aprobatę dla zaistniałej sytuacji poprzez wypicie alkoholu z pozostałymi biesiadnikami, ostateczne słowo jednak mieli rodzice i to oni decydowali, czy do ślubu dojdzie, czy też nie.
Kiedy już wszystko było ustalone, do czasu zaręczyn młodzi spotykali się kilka razy w tygodniu, dzięki czemu kawaler mógł się przekonać o kulinarnych i ogólnodomowych umiejętnościach przyszłej żony.
Zrękowiny odbywały się w towarzystwie rodziny, nierzadko przy akompaniamencie kapeli. Uroczystość tę urządzano w czwartki lub soboty, co miało zwiastować pomyślność i szczęśliwe życie. Po trzykrotnych zapowiedziach szykowano wesele, na które zapraszano nie tylko rodzinę, ale często też wszystkich mieszkańców wsi. A potem żyli długo, lecz czy szczęśliwie – kto ich tam wie... ;-)
Andrzejki na Kielecczyźnie obchodzono w sposób podobny do ogólnopolskiego wzorca opisywanego już we wcześniejszych wpisach folkowych. Podstawą były wróżby towarzyskie i lanie wosku. Chociaż początkowo wróżyły tylko dziewczęta, coraz częściej pojawiali się chłopcy, którzy zdecydowanie bardziej niż wróżbami, zainteresowani byli towarzystwem płci przeciwnej. Odlane z wosku kółko oznaczało obrączkę, więc szybkie zamążpójście. Książka zwiastowała dalszą naukę, a różaniec – stan duchowny bądź staropanieństwo.
Zapusty to po prostu karnawał, trwający od Nowego Roku do Wielkiego Postu. Ostatki zaś nazywano kusokami, które obchodzono bardzo hucznie, przy muzyce i tańcach. Kulminacyjnym punktem imprezy było zabijanie grajka, czyli wywiezienie muzyka na taczce z karczmy i rzucanie w niego garnkiem wypełnionym popiołem (co za sadyzm...). Zdarzało się też, że nad drzwiami izby wieszano przetak z popiołem, który wysypywał się na głowę osoby wchodzącej do pomieszczenia.
Matki Bożej Gromnicznej nie było tylko świętem poświęconego światła. Gasnące świece były zwiastunem śmierci bądź nadchodzących kłopotów. Szczęście i pomyślność miało zagwarantować doniesienie płonącej gromnicy z kościoła do domu. Do dzisiaj zapala się świecę przy łożu umierającej osoby.
Pasterze i rolnicy obchodzili Zielone Świątki, czyli pamiątkę Zesłania Ducha Świętego. W czasie tego święta chałupy przystrajano brzozowymi gałązkami, a wewnątrz na podłodze rozkładano tatarak. Oprócz uroczystości kościelnych, Zielone Świątki były też pretekstem do zabawy. Mimo chrześcijańskiego charakteru tego święta, wywodziło się ono z tradycyjnego wiosennego święta pogan.


Świętokrzyska rzeźba jest najlepiej udokumentowaną dziedziną sztuki ludowej w tym regionie. Tutaj, w odróżnieniu od innych obszarów, religijne sceny nie są głównym wątkiem twórczości artystów. Obok odniesień do wiary, skupiono się także na aspektach wiejskiej codzienności, wspomnieniach wojen, a także nawiązywano do pogańskich obrzędów i ludowych wierzeń.
Ekspozycję rzeźb Jana Bernasiewicza zatytułowana: „Ocalić od zapomnienia. Jan Bernasiewicz, twórca Ogrodu Rzeźb”;
Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni.
W malarstwie natomiast przeważał kult religijny, ze szczególnym wskazaniem na Matkę Boską z dzieciątkiem lub scenę ukrzyżowania Chrystusa. Szczególną uwagę poświęcano też św. Barbarze oraz św. Janowi Nepomucenowi. W połowie XIX w. malarstwo skierowało swoje zainteresowania na motywy wiejskie. Malowano na papierze, przeważnie za pomocą akwareli.


Gwara kielecka należy do dialektu małopolskiego. Posiada wiele cech odróżniających ją od innych gwar:
  1. Mazurzenie – nie występuje w gwarze wielkopolskiej i kaszubskiej;
  2. Udźwiękowienie międzywyrazowe – brak w gwarze mazowieckiej (wlazł koteg na płotek).
Zanika tzw. rezonans samogłosek ę i ą, które wymawiane są odpowiednio jako e i o: witajo, bedzie.
Używa się przyimka bez zamiast przez: pies lecioł bez pole.
Ginie jedno z najciekawszych, moim zdaniem, cech gwary kieleckiej, a mianowicie przestawka śr i źr: rziódła, rsioda. Jest to o tyle ciekawe, że dotychczas wszelkie gwarowe zmiany powodowały raczej uproszczenie w wyrażaniu słów, a tutaj wypowiedzenie słowa rziebię wydaje się stokroć trudniejsze od dobrego poczciwego źrebaka ;-) A co Wy o tym sądzicie?


Im więcej wpisów, tym trudniej napisać coś, co już nie wystąpiło. Nie lubię się powtarzać i powielać, dlatego nie raz i nie dwa mam mały zgryz, co by tu przedstawić, tym bardziej, że ja także się uczę wielu rzeczy poprzez tworzenie tych wpisów. Na Kielecczyźnie występowało kowalstwo, szeroki opisywane chyba w każdej poprzedniej części tego cyklu. Mam jednak kilka wzmianek, które należy zamieścić, bo niewątpliwie jest to nowa jakość w staropolskim rzemiośle :D
Warto zwrócić uwagę na zanikające garncarstwo. Lepiono garnki, dzbany oraz misy. Świętokrzyskie wyrobi garncarskie charakteryzowały się oryginalnymi zdobieniami. Dzisiaj zachowała się jednak tradycja lepienia glinianych figur. Wciąż czynnym garncarzem jest Paweł Pilecki z Kątów Denkowskich koło Ostrowca Świętokrzyskiego.
Zapomnianą, a być może nawet szerzej nieznaną dziedziną kieleckiego rzemiosła jest... gonciarstwo. Gontem kryto (i nadal się kryje, ale już inną techniką) dachy. Jest to deseczka z drzewa iglastego i kształcie klina, przystosowana do sczepiania z innymi deseczkami. Niegdyś produkowano gont łupany z zeschniętego drewna, obecnie stosuje się maszynową obróbkę drewna, która negatywnie wpływa na trwałość surowca.
Izba aptekarska;
Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni.
Ciekawostką może być izba aptekarska znajdująca się w Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni. Obok typowych farmaceutycznych narzędzi, takich jak tabletkarki, menzurki, moździerze czy wagi, można obejrzeć także tradycyjne urządzenie do lania woskowych świec


Nad Górami Świętokrzyskimi, wysoko w chmurach króluje dumny szczyt Łysej Góry. W miejscu tym – jak mówią ludowe przekazy – odbywały się spotkania czarownic zwane sabatami. Podczas tych zjazdów diabły i czarownice odprawiały tajemne gusła, trwała piekielna zabawa i tańce. Nikt z ludzi nie śmiał się tam zbliżyć. Szatańskie śmiechy, straszne zaklęcia i upiorny wygląd uczestników sabatu mógł śmiertelnie przerazić...
Czarownice żyły wśród mieszkańców okolicznych wsi. Wyglądały jak zwykłe kobiety. Tylko nocą, kiedy wśród jodeł szalała wichura i pioruny rozświetlały ciemność, diabelskie siostry wsiadały na miotły lub łopaty i po wypowiedzeniu zaklęcia:
płot nie płot

las nie las

wieś nie wieś

biesie nieś!
przenosiły się na szczyt Łysej Góry.[1]

Znana legenda wiąże powstanie Kielc z Mieszkiem, synem Bolesława Śmiałego. Przed ponad 900 laty w miejscu, gdzie dziś leży stolica województwa świętokrzyskiego, były nieprzebyte, pełne zwierzyny lasy, które przyciągały myśliwych. Polował tu także Mieszko. Kiedy w pogoni za zwierzyną zgubił swoich kompanów, wyjechał na nieznaną polanę i strudzony zasnął w trawie. Przyśniło mu się, że został napadnięty przez zbójców, a ci usiłują wlać mu do ust truciznę. Gdy zaczął już tracić siły, nagle objawił mu się św. Wojciech, uniósł pastorał i na ziemi nakreślił kręty szlak, który przemienił się w strumień wody. Mieszko obudził się, nieopodal ujrzał źródło. Woda w nim była smaczna, przejrzysta, taka jak we śnie. Poczuł przypływ nowych sił i szybko odnalazł swój orszak. Odjeżdżając z polany Mieszko zauważył ogromne, białe kły nieznanego zwierza, być może dzika. Zapowiedział, że wybuduje tu gród z kościołem.

Niedługo potem zbudowano w sercu puszczy osadę. Na polanie postawiono kościół pw. św. Wojciecha, a strumień, z którego woda przywróciła księciu siły, mianowano Silnicą. Osadę zaś nazwano Kiełce – na pamiątkę znalezionych tajemniczych kłów. Nazwa z biegiem czasu przekształciła się w Kielce.[2]
Do pobrania TUTAJ



  1. W Kielcach znajduje się aż pięć rezerwatów przyrody, z czego cztery zostały założone w byłych kamieniołomach.
  2. W Pacanowie znajduje się pomnik Koziołka Matołka.
  3. Kielecki dworzec PKS wygląda jak latający spodek.
  4. Jaskinia Raj jest prawdopodobnie najpiękniejszą polską jaskinią.


Łysogóry 

Najwyższe pasmo górskie w Górach Świętokrzyskich, częściowo położone na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Najwyższym szczytem jest Łysica (612 m n.p.m.), a chyba najbardziej znanym – Łysa Góra, zwana także Łyścem lub Świętym Krzyżem. Na przejście całego pasma potrzeba kilku godzin, w marcu 2010 roku przejście z Nowej Słupii do Świętej Katarzyny z zaliczeniem szczytów Łysej Góry i Łysicy zajęło mi około 6-7 godzin. Tuż obok szczytu Łysej Góry znajduje się taras z widokiem na słynne gołoborze, warto wybrać się tam latem żeby te charakterystyczne dla Gór Świętokrzyskich rumowiska obejrzeć w blasku słońca. W marcu niestety były przykryte śniegiem. Szlak turystyczny prowadzi także przez okoliczne wioski i przecina liczne strumienie. Jest dość dobrze oznakowany, mimo to warto zaopatrzyć się w mapę okolicy. 

Sanktuarium na Łysej Górze

Na szczycie Łysej Góry znajduje się sanktuarium, którego historia jest bardzo ciekawa. Podobno już w 1006 roku klasztor założył tam Bolesław Chrobry, a jeszcze w XI wieku trafiły tam relikwie drzewa krzyża, na którym miał umrzeć Jezus Chrystus. Nazwa Święty Krzyż pojawiła się pierwszy raz w XIV wieku i od tamtej pory sanktuarium stało się celem licznych pielgrzymek. W czasach carskich budynek opactwa przemieniono na ciężkie więzienie, które istniało do 1939 roku. W czasie II wojny światowej był tu niemiecki obóz zagłady jeńców radzieckich, a w 1961 roku budynek przejął Świętokrzyski Park Narodowy. Z pewnością warto się tam wybrać i zwiedzić sanktuarium oraz przylegające do niego obiekty klasztorne. Warte polecenia jest wejście od strony wsi Nowa Słupia. Na szczyt góry prowadzi szlak zwany Drogą Królewską, wzdłuż której ustawione są stacje drogi krzyżowej. Jest też wersja dla leniwych – na sam szczyt prowadzi droga asfaltowa. Jeszcze w 2010 roku można było dojechać tam autobusem PKS-u. Obecnie prawdopodobnie nie jest to możliwe, a wjazd na szczyt możliwy jest tylko dla osób uprzywilejowanych i posiadających odpowiednie zezwolenia, można jednak zostawić samochód na dużym parkingu w miejscowości Huta Szklana i dojść pieszo do sanktuarium 2,5-kilometrowym wygodnym asfaltem.

Chęciny

Jest to miasteczko położone na południe od Kielc, słynie z zamku królewskiego zbudowanego na przełomie XIII i XIV wieku na wzniesieniu nad miastem. Do najważniejszych zabytków Chęcin, poza samym zamkiem, należą choćby zespoły klasztorne Franciszkanów i Klarysek oraz zbudowany w XVII wieku późnogotycki kościół św. Bartłomieja. Warto też zwrócić na średniowieczny układ ulic w mieście. Odnośnie samego zamku jego świetność przypada na okres od XIV do XVII wieku. Został zniszczony podczas Potopu Szwedzkiego i od tamtej pory jest ruiną. Wielokrotnie był konserwowany i obecnie jest dostępny do zwiedzania. Na jednej z wież znajduje się punkt widokowy, z którego roztacza się piękny widok na okolicę, a w słoneczne dni podobno można dojrzeć nawet wierzchołki Tatr. 

Jaskinia Raj

Pomiędzy Chęcinami i Kielcami znajduje się Jaskinia Raj – jeden ze słynniejszych tego typu obiektów w Polsce. Została odkryta w 1963 roku i jest dość niewielka, długość korytarzy wynosi 240 metrów. Znajdują się w niej dobrze zachowane nacieki skalne. Jest bardzo popularnym obiektem, rocznie odwiedza ją prawie 100 tys. turystów. Zwiedzać ją można z przewodnikiem w niewielkich grupach do 15 osób. Wstęp kosztuje kilkanaście złotych, a zwiedzanie trwa około 45 minut. Niestety, z tego co pamiętam, obowiązuje zakaz robienia zdjęć. Do samej jaskini można dojechać samochodem (parking przed wejściem), kursuje też autobus komunikacji miejskiej z Kielc, który zatrzymuje się przy głównej drodze, skąd należy jeszcze przejść kilkaset metrów pieszo. 
Łuk triumfalny w Podzamczu

Jest to wolnostojąca barokowa brama ozdobna w miejscowości Podzamcze w gminie Chęciny (kilka km na południe od miasta). Łuk został wzniesiony na cześć zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 roku. Obok znajduje się dwór obronny zbudowany na początku XVII wieku z rozkazu starosty chęcińskiego oraz park dworski z aleją lipową, której drzewa liczą ponad 300 lat. 


Skansen w Tokarni

Park Etnograficzny w Tokarni jest jednym z największych skansenów w Polsce. Jest to oddział Muzeum Wsi Kieleckiej w Kielcach. 70-hektarowy obszar składa się z kilku sektorów (małomiasteczkowy, wyżynny, dworsko-folwarczny, świętokrzyski, nadwiślański, lessowy), w których znajduje się ok. 60 budynków, a ma być ich jeszcze więcej, bo skansen cały czas się rozbudowuje. Oprócz zwiedzania można załapać się na różne imprezy okolicznościowe, jak Dożynki, Wytopki Ołowiu czy Niedzielę w Skansenie, czyli dzień, w który odbywają się różne ciekawe wydarzenia. Skansen znajduje się ok. 19 km na południe od Kielc przy drodze krajowej nr 7 w kierunku Krakowa.


Tekst
Marchevka przy wykorzystaniu następujących źródeł:
  1. 2lokochanowski.pl/ - bezpośredni cytat [1]; 
  2. Blog.multi-grafia.pl/;
  3. E. Piskorz-Brenekowa, Polskie stroje ludowe, t. I.; 
  4. Etnosystem.pl/; 
  5. Kielce.travel/pl/
  6. Muzeum Wsi Kieleckiej;
  7. Rugala.pl/ - bezpośredni cytat [2]; 
  8. Szkola.interklasa.pl/
  9. Świetokrzyskie.org.pl/
  10. Świętokrzyski Urząd Wojewódzki
  11. Wikipedia.org/.
Dział "Warto zobaczyć": Tomik
Redakcja tekstu – Sava

Materiały graficzne
Ubrania państwa Marchevków – Sava:

Strój damski:
- koszula – projekt autorski, świętokrzyski krój kołnierzyka i mankietów;
- zapaska i zapaska naramienna – polalech.pl;
- gorset – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach;
- spódnica – polalech.pl;
- buty – sklep internetowy z folkowymi strojami, po modyfikacjach;
- korale – projekt autorski;
- kokardy – polalech.pl.

Strój męski:
- maciejówka – polalech.pl;
- buty, spodnie – sklep internetowy z folkowymi strojami;
- sukmana – polalech.pl;
- lejbik – polalech.pl;
- kokarda – polalech.pl;
- koszula – projekt autorski.

Nagłówki – Sava;
Wycinanka – Sava;
Zdjęcia – Tomik;
Mapka konturowa – Marchevka.

20 komentarzy:

  1. Lubię czytać Twoje tego typu posty. Jest wiele różnorodnej wiedzy w nich. Dziękuje za to i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tradycyjnie pozwolę sobie dodać parę nutek. Parę lat temu odkryłem Kapelę Jana Jawora z Piołunki. Słyszałem i widziałem ich na Mikołajkach folkowych w Lublinie. Ludzie tańczyli bez zachęty, aż miło! Niby folklor, a nie "Cepelia".
    Kapela Jawora - Mam ja oba konie bure

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Jesteś niezastąpiony w jutubkowaniu :D

      Usuń
  3. No i poznajemy kolejny fragment Polski. Jak zwykle świetnie zrobione. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozbawiłaś mnie do łez tymi opowieściami około weselnymi:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako mieszkaniec opisywanego regionu zareagowałem na tytuł i z zaciekawieniem przeczytałem tekst o naszej Małej Ojczyźnie. Dużo informacji, ale ... Jak to zwykle przy tego typu prezentacji, z konieczności skracane do z góry zaplanowanej objętości. Pomyślałem że link z uzupełnieniem może się przydać:https://www.youtube.com/watch?v=LTo1PmhQQ4o
    Ja mieszkam w Bogorii, tej w pow. staszowskim, która w etnograficznych opracowaniach nie zajmuje zbyt dużo miejsca. Polecam jednak stronę Gminnego Ośrodka Kultury mówiącej sporo o miejscowych sprawach: http://www.gok-bogoria.pl/
    Do działu rzemiosło dodałbym obrazek z Bogorii właśnie, gdzie ludność łączyła żywot rzemieślników z życiem rolników działających na 1-2 ha ziemi położonej w wielu kawałkach . Najbardziej rozpowszechnionymi zawodami był tu stelmach - wytwarzający drewniane części do wozów konnych i kowal, który te elementy okuwał i sprzedawał jako finalny wyrób u siebie i na okolicznych jarmarkach.
    Było też sporo szewców, krawców, murarzy. Była też Wąskotorowa Kolej Dojazdowa dająca zatrudnienie wielu ludziom.
    Dziękując pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Tatulu!
      No to tak. Za każdym razem boję się, czy mój wpis jest dostatecznie rzetelny i mam tremę przed osobami, które dany region zamieszkują, znają jego specyfikę. Opisuję to, do czego jestem w stanie dotrzeć, tym bardziej, że w to, co w internecie, nie zawsze koło prawdy leżało, a tam bardziej nie zawsze prawdą jest. Objętość nie gra tu roli, tylko właśnie problem z dotarciem do materiałów źródłowych, a ja jestem laikiem, który się porwał na folklor polski i do bólu jestem świadoma swoich niedociągnięć. Dlatego niezwykle cieszą mnie takie wstawki, jak Twój komentarz, które nie tylko doskonale uzupełniają wpis, ale także moją wiedzę. O stelmachu nie wiedziałam, o kowalu tylko napomknęłam, bo kowali opisywałam tutaj przez pięć poprzednich wpisów praktycznie powielając informacje.
      Dziękuję za ten merytoryczny komentarz i za odwiedziny,
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Tak przy okazji tego komentarza skojarzyłem sobie, że kiedyś widziałem na youtubku krawca, który był na tyle wyjątkowy, że aż oczy ze zdumienia wytrzeszczyłem i teraz skojarzyłem, że on też był ze Świętokrzyskiego - to Józef Myszka
    I jeszcze trochę wylistowanych linków do nagrań archiwalnych:
    http://www.muzykatradycyjna.pl/pl/leksykon/mistrzowie/articles/jozef-myszka

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na szkolnych wycieczkach w rejony kieleckie lepiłam garnki, oprawiałam rogi, zajmowałam się plecionkarstwem, a także uczestniczyłam w dymarkach świętokrzyskich - wytopie żelaza w tzw.ziemnych piecach dymarskich w Nowej Słupi.No i obowiązkowo szlak Żeromskiego, gołoborza i Święty Krzyż. Pozdrawiam i podziwiam za rzetelność wręcz naukowego opracowania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na Kielecczyźnie jeszcze nie byłam; zatem dziękuję za przybliżenie tej kultury. Za to te butelki pokazane na zdjęciu są mi bardzo dobrze znane :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoro polecamy Świętokrzyskie nie tylko od strony kultury ludowej, to pozwolę się sobie upomnieć o Krzemionki Opatowskie, nasze najstarsze kopalnie krzemienia, ale i o całą kulturę techniczną wkoło tego wyrosłą. Siekierki stamtąd pochodzące, sprzed jakich trzech tysięcy lat, najdowano nawet i ośmset kilometrów dalej... A o całym Staropolskim Zagłębiu, dawnych kuźnicach i manufakturach to już nawet nie wspomnę...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze trzeba napomknąć o Wąchocku i Sołtysie, nie mówiąc o Córce Sołtysa i jego krowie! :D
      I że tam czasami bywa "nieprzyjemna pogoda" - znaczy się .... jak w kieleckiem!!! :D :D :D

      Usuń
    2. Kneziu> jakieś skąpe są te Twe wieści o Wąchocku, Sołtysie i jego córce :) a przydałoby się rozbawić tutejsze towarzystwo. Na watrowisku także nie było śmiesznie i uciesznie, poza jednym momentem kiedy to Piotr wrócił od żony z łóżka aby go kompanii ponownie do niej zaprowadzili i tak się ...wodzili :) szkoda że nie do białego rana :)

      Usuń
    3. - Dlaczego w Wąchocku nie ma płotów?
      - Bo wróżka przepowiedziała sołtysowi, że zdechnie jak pies pod płotem.
      (....)
      - A gdzie w Wąchocku jest kryta pływalnia?
      - Pod mostem.
      (....)
      - Wiecie czemu sołtys w Wąchocku pomalował sobie dom na biało?
      - Bo usłyszał, że po wojnie atomowej ocaleje tylko Biały Dom.
      (....)
      Jak się zapładnia krowę w Wąchocku ?
      - Kupuje się dwie pary wrotek, prowadzi krowę na pagórek zakłada jej wrotki i popycha... Sama się wypier...
      (....)
      - Dlaczego sołtys postawił przed bramą latarnie?
      - Żeby córka miała blisko do pracy.
      (...)
      a więcej dowcipów sobie dośpiewajcie :)

      Usuń
    4. Wieści może i nie nazbyt skąpe, ale przecież wiadomo za co Kain Abla zabił!!! :D :D :D

      Usuń
  10. Bardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny wpis. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wygląda to super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy