Tym razem zapraszam Was na krótką wycieczkę po gminie Rewal. Rozpoczęliśmy od najpiękniejszej (moim i nie tylko moim zdaniem) latarni morskiej na polskim wybrzeżu. Mowa o latarni w Niechorzu. Obiekt ten jest zupełnie inny od pozostałych znaków nawigacyjnych. Oddany do użytku w 1866 roku, przetrwał wojenną zawieruchę, szczęśliwie nie został poddany wysadzeniu w powietrze i do dzisiaj cieszy oko turystów, nie tylko tych z daleka. My także, z Tomikiem, z przyjemnością oddaliśmy się zwiedzaniu latarni, chociaż odległość od kołobrzeskiej latarni morskiej to zaledwie 34 km.
Przy pokonywaniu 210 stopni odkryłam wielki spadek mojej kondycji. Dwa tygodnie temu, w czasie wspinaczki na sopocką latarnię, myślałam, że to po prostu zmęczenie po całym dniu chodzenia, ale teraz byłam wypoczęta i samochodem dojechaliśmy niemalże pod samą latarnię. Trzeba zatem wziąć się za noworoczny rozruch, bo tak nie może być!
No, ale w końcu wlazłam na górę i wzięłam się za podziwianie widoków, których nie było widać ze względu na mgłę ścielącą się na tyle gęsto, że przeszkadzała. W tej mglistej szarości natomiast w oczy rzuciła mi się czerwona kłódka z wygrawerowanymi imionami Thomas, Bianca i Leon. Czyżby miejsca na mostach już się skończyły? :) Z góry lepiej także było widać inwestycje prowadzone u podnóży latarni. Ciekawa jestem wykorzystania placu układanego z kostki.
Po zejściu z latarni skierowaliśmy się w stronę morza, ale gdy zobaczyłam kolejne schody, dałam sobie spokój i zajęłam się łapaniem w obiektyw Tomika, który podreptał dzielnie w dół i po chwili był już z powrotem na górze. Alejką nadmorską okrążyliśmy Park Miniatur Latarni Morskich, jednak nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie, zgodnie twierdząc, że wolimy odwiedzić wszystkie latarnie osobiście ;)
Z Niechorza przemieściliśmy się do Rewala, siedziby gminy. Cisza, spokój. Wyludnione miasto. Pierwszych ludzi spotkaliśmy dopiero w sklepie spożywczym. Minęliśmy drewniane wieloryby i udaliśmy się na platformę widokową z, a jakże, schodami. Tutaj nie schodziliśmy w dół, z góry cyknęliśmy parę fot.
Po sesji jodowania udaliśmy się wgłąb miasteczka w poszukiwaniu bankomatu i pamiątek. Chodziło nam o pamiątki szczególne. Tomik bowiem kolekcjonuje magnesy na lodówkę z miejsc, które odwiedził, ja natomiast zbieram pinsy z miejsc, w których byłam. W Rewalu trafiliśmy tylko na jeden mały kiosk, w którym pamiątek nie było, a my chyba wyglądaliśmy jak przybysze z innej planety. Do samochodu odprowadził nas pobłażliwy uśmiech sprzedawczyni...
Niezrażeni tym niepowodzeniem, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Odcinek Rewal-Trzęsacz jest o tyle wyjątkowy, że z samochodu można podziwiać morze! Chociaż mieszkam w Kołobrzegu od 25 lat, taka ciekawostka mnie naprawdę zachwyciła. Po dotarciu na miejsce postanowiliśmy w drodze nad morze poszukać brakujących pamiątek. Tomkowi się udało skompletować zestaw magnesów, ja niestety wróciłam do domu tylko z pinsem promującym Rewal, zakupionym w Niechorzu. Z Trzęsacza przywiozłam jedynie widokówkę, którą wkleiłam do mojego podróżniczego pamiętnika.
Główną atrakcją Trzęsacza są ruiny gotyckiego kościoła z XIV w., umiejscowione na klifie. Jest to doskonały przykład na to, jaki na przestrzeni dziejów morze pochłania ląd. Pierwotnie świątynia mieściła się w centrum wsi, około 2 km od brzegu. Dzisiaj został tylko fragment ściany południowej. Władze od lat walczą o zachowanie stanu obecnego, bowiem morze nie jest zbyt łaskawe i ciągle walczy o swoje.
Do ostatnio podjętych prób ratowania zabytku należało obłożenie podstawy klifu i zbocza opaską z koszy siatkowych z zawartością kamieni. Tę konstrukcję obłożono zaś siatką umożliwiającą porośnięcie jej roślinnością.
Z kościołem tym związanych jest kilka legend. Pierwsza opowiada o Zielenicy - bogini morza, którą rybacy schwytali i przetrzymywali w miejscowym kościele. Zielenica zmarła bardzo szybko, prawdopodobnie z żalu i tęsknoty za morzem. Została pochowana na przykościelnym cmentarzu, a Bałtyk - jej ojciec - postanowił sprowadzić jej ciało tam, gdzie jego miejsce, czyli na dnie morza. Wysyłał więc fale tak wielkie i mocne, które oprócz ciała jego córki, pochłonęły także część wsi oraz zrujnowały kościół.
Druga z legend głosi, że o ziemie te upomina się Thor, bóg burzy i piorunów, po tym, jak zapanowało tu chrześcijaństwo.
Trzecia historia przywołuje pamięć o parze rozdzielonych kochanków, z których jedno przybywa z morza, aby połączyć się z drugim, spoczywającym na przykościelnym cmentarzu.
Po dokładnym obfotografowaniu ruin zeszliśmy z platformy widokowej na plażę, ale nie byliśmy tam zbyt długo. Bardzo wiało, więc tylko kilka poglądowych zdjęć i do domu.
Polecam na weekendową nudę. Cała wycieczka zajęła nam około czterech godzin. Jest trochę chodzenia, trochę odpoczynku. Jak ktoś ma dobrą kondycję i sprawny rower, może się wybrać na przejażdżkę, ale w tym temacie to raczej Ruda i Spóła oraz Tomik mogą się wypowiedzieć ;)
Pozdrawiam!
Czasem się słyszy o Rewalu, bądź też gminie Rewal. Jednak nigdy tam nie byłem.
OdpowiedzUsuńRewal jest znany z tego, że jest znany. Ostatnio głośno było, bo gmina zadłużyła się w parabanku :D
UsuńNie byłam ale chętnie odwiedzę! Takie schody przydałyby mi się na mój spadek kondycji, bardzo ciekawe rozwiązanie z tymi koszami z kamieniami, fajne zdjęcia. Przybliżasz mi ciekawe miejsca w Polsce, w ktorych nigdy nie byłam :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy takie chodzenie po schodach jest dobre dla kolan, ale spacer boso po plaży na pewno działa dobroczynnie na zdrowie. Polecam :)
UsuńNiewątpliwie byłaś na najpiękniejszej latarni morskiej- wiem , co mówię :) Droga miedzy Rewalem a Trzęsaczem jest przecudowna, zawsze jadę tamtędy z głową wykręconą w bok, mimo, że widok ten podziwiam średnio 30 razy w roku.
OdpowiedzUsuńI wydaje mi się, że pochopnie zrezygnowaliście z Parku Miniatur. Po pierwsze dlatego, że oprócz wszytkich latarń poskiego wybrzeża są tam polskie latarnie z obu okolic podbiegunowych. Mnie podobają się oba parki - i ten w Niechorzu, i ten w Dziwnowie. I jeszcze w kwestii roweru- idealne tereny! Gmina Rewal ma świetnie opracowaną mapkę szlaków rowerowych dla mniej i bardziej zaawansowanych turystów.
Pewnie byśmy do tego Parku Miniatur weszli, ale moim przynajmniej zdaniem (Natalia pewnie potwierdzi, bo byliśmy w tej kwestii zgodni) 19 zł za wstęp za osobę to trochę przesadzona cena. Pewnie koszty przewodnika robią swoje, ale mimo wszystko placyk wielkości średniego parkingu między blokami na osiedlu można spokojnie obejść bez "opieki" przewodnika i też będzie fajnie. Byłem w kilku, nazwijmy to, muzeach na powietrzu (jak choćby skansen wsi kieleckiej w Tokarni, czy Gaj Szewczenki - skansen wsi ukraińskiej we Lwowie) i wstęp kosztował grosze, żaden "gaduła" głowy nie zawracał, można było spokojnie pochodzić, pooglądać, a jak czegoś się człowiek chciał dowiedzieć to każde warte uwagi miejsce opisane było na tablicy informacyjnej oraz w folderze, który można było przeważnie bezpłatnie pobrać w kasie. Oczywiście nie twierdzę, że zwiedzanie z przewodnikiem jest złe, ale w tym przypadku moim zdaniem zbędne i nie chodzi o jakieś skąpstwo czy coś w tym stylu, bo ja na wyjazdach rzadko liczę każdy grosz, po prostu jak mnie coś interesuje to z reguły nie żałuję pieniędzy, ale tu moim zdaniem koszty były przesadzone w porównaniu do proponowanych atrakcji. W większości tych latarni byłem lub też widziałem je z zewnątrz, pozostałe mam zamiar zaliczyć być może jeszcze w tym roku, więc jakoś mi nie jest szkoda ominięcia tego miejsca :)
UsuńMyśmy zrezygnowały z przewodnika, bo same mogłyśmy dużo o latarniach opowiedzieć. Ale cena jest powalająca- to fakt. W Dziwnowie oprócz latarni są jeszcze miniatury pociągów. I bardzo zaangażowana obsługa :)
UsuńMiałam jeszcze dopisać, że falochrony są zupełnie nowe- stawiane były w kwietniu- podziwiałam wtedy pracę kafarów.
OdpowiedzUsuńA to widać, w Kołobrzegu mamy podobne, nówki sztuki :D
UsuńSwego czasu (jakieś 1,5 roku temu) przejechałem całą gminę Rewal na rowerze, włącznie ze ścianą kościoła w Trzęsaczu i wspinaczką na latarnię w Niechorzu, podczas wycieczki ze Świnoujścia do Kołobrzegu, ale pewnie wiosną znów tam zajrzę na rowerze. Co do wczorajszej wycieczki, swój punkt widzenia też w tygodniu opiszę, więc już dziś zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńCzekam. Koniecznie zrób KOMIKS :D
UsuńI już Cię idę dopisać na górę do tych rowerów :P
No bardzo mi się podoba Wasza wycieczka! Tylko to Niechorze mogłoby mieć normalną literkę "h". 12-naste zdjęcie jest boskie! Ruiny gotyckiego kościoła w Trzęsaczu miałam okazję już podziwiać na żywo dość dawno temu. Dzięki za legendy, wiesz, że jestem od nich uzależniona:D Ściskam!
OdpowiedzUsuńOj tak, jesteś taką... legendową blogerką. A może już i legendarną? :)
UsuńCo do znaku X - zgadzam się całkowicie. Grafik przekombinował...
Dziękuję za fajny spacer, do tej pory nie miałam okazji być w tej okolicy. Z chęcią wstąpiłabym do parku miniatur, w Inwałdzie wstęp kosztuje 30 zł, to 19 zł jest tanio. Kuszą mnie też ruiny kościoła, bardzo malowniczo wyglądają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czytałam komentarz Rudej, Twój, przypomniałam sobie rozmowę z Tomikiem i dochodzę do wniosku, że rodzime okolice traktuję nieco po macoszemu. Zwiedzam, oglądam, ale czuję, że to jest "moje", że jestem "u siebie", że to czy tamto jest mi akurat niepotrzebne. Może bierze się to też z tego, że dalekie wyjazdy w nieznane lub mało znane strony planuję skrupulatnie, łącznie ze stworzeniem wstępnego kosztorysu, aby wiedzieć, na co się przygotować i korzystam z większości dostępnych atrakcji, a takie przejażdżki "wokół komina" traktuję trochę jak spacer po bułki do sklepu. Widać to chociażby po tym, że w czasie pięciu lat studiów w Koszalinie nie znalazłam ani chwili czasu (albo raczej ochoty) na zwiedzanie tego miasta. Dla mnie stutysięczny Koszalin to było kilka punktów: Uczelnia, moas, jednostka wojskowa, galeria handlowa i biblioteka. Tak to czasami jest. Nawet w Kołobrzegu nie byłam wszędzie, gdzie chadzają turyści, szczególnie, jeśli tematyka średnio mnie interesuje, lub wiem, że nie wniesie nic nowego do mojej wiedzy :)
UsuńWyklikałam sobie ten Inwałd - chętnie zajrzę, jak się pojawię w pobliżu :D
Pozdrawiam :)
Widoki niezłe. Dokąd nie pojadę, to też wdrapujęsię na każdy punkt widokowy, toteż latarnia morska na pewno byłaby moja :-)
OdpowiedzUsuńBo z góry świat wygląda zupełnie inaczej :)
UsuńByłem w Rewalu jakoś 5 lat temu. Widzę, że od tego czasu niewiele się zmieniło. Najważniejsze, że ruiny kościoła nadal stoją :)
OdpowiedzUsuńW Rewalu byłam pierwszy raz (aż wstyd!), ale do Niechorza i Trzęsacza zajrzałam kolejny raz i w okolicach głównych atrakcji turystycznych widać zmiany na lepsze. A o ścianę kościoła walczą wszyscy jak jeden mąż. Oby jak najdłużej walka ta była wygrana. ;)
UsuńNo tak.. ta słynna gmina z tej afery. Zdjęcia zachęcają do osobistego obejrzenia tych terenów. :)
OdpowiedzUsuńHaha, taaa... Była jedną z bogatszych gmin i spadła na samo dno. Pewnie, że warto tu zajrzeć. Gdybyś się wybierała - koniecznie daj znać :)
UsuńPiękny spacer. Byłam w Rewalu ale falochrony dla mnie to nowość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Odbudowa plaż i zabezpieczenie brzegów, połączone z wymianą ostróg to projekt młody, trwający w naszych okolicach od jakichś trzech, może czterech lat :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ wielu atrakcji w tym regionie, Bardzo podoba mi się Nadmorska kolejka wąskotorowa, jeżdżąca w okolicach Rewala: http://www.rewal.net.pl/#video-nadmorska-kolej-waskotorowa
OdpowiedzUsuńW tym roku byliśmy w Niechorzu, w ośrodku który oglądałaś z latarni morskiej. Wiesz już jaki to ośrodek? ;)
OdpowiedzUsuńSamo Niechorze jawiło mi się jako miejscowość typowo letniskowa :)