sobota, 12 lipca 2014

Jak pojechać i nie dojechać, czyli Marchevka i Tomik w akcji - Niemcy

Pogoda nas nie lubi - to już wiadomo po pamiętnym wypadzie, który wiecznie wspominamy. Dzisiaj ulewa się powtórzyła. No dobra, można to wybaczyć, po prostu taki mamy klimat. Niezrażeni pobudką po 3 rano, kilkoma przesiadkami i sporym czasem oczekiwania między pociągami, z wielką ciekawością wsiedliśmy na dworcu Szczecin Główny do pociągu Deutsche Bahn, który miał nas zawieźć do Pasewalku na pociąg do Greifswaldu. Wszystko poszło gładko, co tylko pobudziło nasze zadowolenie. Bezproblemowy zakup biletu w kasie Przewozów Regionalnych (za złotówki!!) oraz bezkolizyjna kontrola biletów uśpiła naszą czujność. 

Na peronie w Pasewalku
I jeszcze raz - peron dworca w Pasewalku
W Pasewalku obeszliśmy dworzec dookoła i nawet senna atmosfera kolejowej dzielnicy zupełnie nam nie doskwierała. Czas szybko mijał, a wraz z czujnością usypialiśmy i my. W końcu przyjechał zapakowany po dach pociąg, którym mieliśmy się dostać do celu. We dwójkę, z Tomkiem, znaleźliśmy miejsca siedzące, a ja w ramach relaksingu przycięłam przysłowiowego komara. Zerkałam co jakiś czas na zegarek i kiedy do mety mieliśmy 20 minut, bądź też: trzy stacje, w głośnikach usłyszeć można było komunikat, po którym wszyscy jak jeden mąż wstali i zaczęli wychodzić z pociągu. Co prawda, przed wyjazdem przeglądałam rozmówki polsko-niemieckie i odwrotne też, jednak nigdzie nie było napisane, co znaczy to, co było słychać w głośnikach.

Nie wiedzieliśmy co się dzieje, więc Tomek zaczepił po angielsku młodego chłopaka, który odpowiedział, że... z angielskim to ciężko, ale po polsku lepiej się dogada! Wyjaśnił nam, że gdzieś między Züssow a Greifswaldem człowiek został potrącony przez pociąg, w związku z czym ruch kolejowy został wstrzymany oraz będzie wprowadzona zastępcza komunikacja autobusowa.

Z wiarą w niemiecką dokładność i precyzję, dziarskim krokiem poszliśmy w stronę przystanku autobusowego i nawet coraz bardziej zacinający deszcz nie był w stanie popsuć nam nastrojów. Mimo tragedii, która się wydarzyła, humory nas nie opuszczały przez pierwszą godzinę. Później oczekiwanie na autobus zaczęło nas nużyć, więc poszliśmy szukać jakiegoś sklepu. Przeszliśmy spory kawałek Züssow i nie znaleźliśmy nic poza szkołą nauki jazdy oraz sklepem meblowym. Zniechęceni i zmoknięci zaczęliśmy analizować plan dnia i okazało się, że gdyby nawet w tym właśnie momencie autobus do Greifswaldu został podstawiony, nam się już nie opłaca tam jechać. Tym bardziej, że nadal nie wiadomo było, kiedy zostanie przywrócony ruch pociągów, więc istniało ryzyko, że utkniemy w Niemczech. Co zrobiliśmy? Poszliśmy na peron i wsiedliśmy w stojący na peronie pociąg do Świnoujścia :D


Założenie było takie, że jeśli nie przestanie padać, to jedziemy prosto do Polski, jeśli przestanie po drodze lać, wysiądziemy w Ahlbecku i zwiedzimy sobie to miasteczko. Jak się okazało, tym razem natura okazała miłosierdzie wobec nas i mogliśmy jednak pocieszyć oko niemieckimi krajobrazami. 

Ahlbeck jest miastem czystym i zadbanym, jednocześnie bardzo zorientowanym na turystów - to widać. Estetyczne ulice, czy ciekawe rozwiązania infrastrukturalne nadają uroku tej miejscowości i nie ukrywam, że chciałabym tam wrócić, kiedy będzie ładniejsza pogoda. Także i tutaj nie mieliśmy zbytnio okazji do sprawdzenia swoich umiejętności lingwistycznych, ponieważ kelner, który obsługiwał nas w restauracji na molo, był Polakiem i rozmawiał z nami po polsku. Jedynie trochę porozmawiałam po niemiecku w sklepie z pamiątkami. Muszę jednak popracować nad właściwym akcentowaniem, bo w porównaniu z przymilnym niemieckim "allo" grzmię z moim "halo" po grubiańsku i bardzo szorstko. ;) A teraz zapraszam Was do obejrzenia zdjęć znad morza. Gdybym sama nie mieszkała nad Bałtykiem, pewnie byłabym zakochana w tych widokach ;)

Budynek dworca kolejowego
Promenada
I w drugą stronę - promenada
Te węgorze sprawiały wrażenie, jakby chciały do nas podpłynąć!
Na plażę, idę na plażę! :)
Szczęśliwi czasu nie liczą, ale zegarek całkiem ładny :D
Jest klimat, jest moc!
Jak to nad morzem - motywy marynistyczne być muszą
Misz-masz
Wejście na molo
Tomek zauważył, że drewniane molo ma swój własny klimat, metalowe balustrady to już nie to samo
Herzlich willkommen :)
Dobre było, delikatne :)
Pozdrowionka :)
Ładny, prawda?
Kościół z końca XIX wieku
Jedna z wielu willi w tej dzielnicy - Villa Margarete 
No i oczywiście coś, czego nie mogło zabraknąć, czyli zdjęcia z cmentarza żołnierzy radzieckich poległych w II wojnie światowej. Ale tego już zupełnie nie planowałam i nie liczyłam, że spotkam taki obiekt za naszą zachodnią granicą.


Czyli nie ma tego złego, jednak pozostał mały niedosyt, bo straciliśmy spory kawałek czasu w Züssow. Dzień był zaplanowany pod kątem Greifswaldu, nie Ahlbecku, więc zwiedzaliśmy trochę po omacku, a trochę zdając się na pamięć Tomka, który niegdyś już tam gościł. Ale za to odwiedziliśmy Świnoujście i Goleniów, na które nie byłoby czasu, gdybyśmy zrealizowali wstępnie założony plan. Greifswald natomiast wypadł na koniec kolejki i nieprędko podejmiemy ponowną próbę zwiedzenia tej miejscowości. :)

22 komentarze:

  1. Buu... dobrze, ze my się rowerami wybieramy ;) A Ahlbeck wygląda jak bliźniak nadmorskiej części Świnoujścia, nie sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę :) Byliśmy i tu i tu i ogólnie większej różnicy nie zauważyliśmy, nawet w słyszalnym języku :D Ale nie ma co się dziwić, skoro można się wybrać nawet na spacer do sąsiedniego miasteczka, co z resztą też braliśmy pod uwagę, gdyby nie było pasującego pociągu Ahlbeck-Świnoujście. ;)

      Usuń
  2. Przepiękna w sto ósemka 1965-1972! Oj, to nie jest samochód "za którym Niemiec płakał jak sprzedawał i biegł aż do granicy za nim" ;-)))))

    Hahahaha.Takie perypetie to naprawdę możesz mieć tylko i wyłącznie Ty :-D Ale wycieczka super, zdjęcia śliczne, te kamieniczki powalają <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby wszystko było zgodnie z planem, to by było nudno :D

      Usuń
  3. Nam też się tak czasem zdarza, że w ostatniej chwili coś się sypie i musimy zmieniać plany... Nie jest to fajne, ale dobrze, że udało wam się zwiedzić całkiem ładne miasteczko :)
    Bardzo fajne zdjęcia :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej coś się działo i jest co opowiadać, chociaż Greifswaldu szkoda, nie ukrywam. :)

      Usuń
  4. Cóż różnie bywa i czasami dla wszystkich zaskakująco,
    Kiedyś miałem zszywaną nogę, chirurg Niemiec próbował się ze mną dogadać, ale nie szło. Wreszcie usłyszałem:
    - Wy goworitie pa russkij?
    - Ja, etwas - odpowiedziałem zdumiony.
    Ale potem już poszło normalnie. Jak się okazało, lekarz studiował w Leningradzie i był enerdowskim oficerem. Zanim skończyliśmy to chyba z dziesięć osób przyleciało zobaczyć tę zdumiewająca dla nich rozmowę. :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to Ci dopiero psikus :D Naprawdę, nie przewidzimy, co nas spotka...

      Usuń
  5. Sporo przygód, jak na jeden raz:) Ale przynajmniej jest, co wspominać. Fajne te wiklinowe siedzenia nad morzem. Takie filmowe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosze plażowe od dobrych kilku lat przeżywają swoją świetność, fajne zdjęcia czasami mogą wyjść ;) Na brak wrażeń rzeczywiście nie narzekamy... ;D

      Usuń
  6. Nie lubię takich przygód, bo zawsze jest mi szkoda, że nie dotarłam do celu. Ahlbeck na pocieszenie, okazało się być fajnym nadmorskim miasteczkiem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, mamy niedosyt i trochę szkoda, ale staramy się wynajdywać pozytywy zaistniałych sytuacji, więc opisana podróż wędruje do szuflady z tymi najbardziej emocjonującymi ;)

      Usuń
  7. Pogoda nas nie lubi, ale my lubimy pogodę :)
    No i wycieczka z niespodzianką i zwiedzaniem pozaplanowym - świetna! Przygodowo ma być !
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wszystkim najbardziej doskwierał nam brak internetu w komórkach po niemieckiej stronie. Cała reszta była do przeżycia w całości :D

      Usuń
  8. Ale Ci zazdroszczę takiego wyjazdu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co zazdrościć, tylko zorganizować swój :D :D

      Usuń
  9. Pięknie. Mimo przygód wspaniala podróż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej coś się działo i nie było nudno :D

      Usuń
  10. Mimo przygód wyjazd udany! i super, bo będzie co wspominać:) Ahlbeck to faktycznie urocze miasteczko! Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  11. ale jestescie dzielni podroznicy! :)

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję :)

Obserwatorzy